sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 2

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 2

*Clary*
To, co tam ujrzałam... zmroziło moje serce. Cecily leżała na łożu śmierci, a ja nic nie mogłam zrobić. Do jej klatki piersiowej były podłączone cienkie kabelki sprawdzające częstotliwość bicia serca. Naprawdę się o nią martwiłam. Była cała blada... biedna. To wszystko wina Simona, nie...
- Clary? - Natalie. Przerwała moje rozmyślenia. Odwróciłam się i zobaczyłam Simona. Nie chciałam, żeby tu przychodził... nie mogłam na niego patrzeć. 
- To wszystko twoja wina - szepnęłam, kierując na niego wzrok. - Twoja wina.
- Clary, ja... ja nie chciałem, żeby tak wyszło - usprawiedliwiał się.
- Jak zwykle najpierw czynisz, później myślisz. Straciłeś wartość w moich oczach, nie rozumiesz?! Byłeś dla mnie jak brat, ale wszystko schrzaniłeś - odwróciłam się do przyjaciółki. Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Simon.
- Naprawdę przepraszam.
- To nic nie zmieni. Cecily nadal tutaj leży, ciężko jej oddychać. Nie wiadomo nawet, czy przeżyje, rozumiesz? - podniosłam głos. - Lekarze walczą o jej życie!
Objął mnie bardziej, odwrócił twarzą do siebie i pocałował w czoło. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony. 
-Simon, ja... nie. Proszę, puść mnie - powiedziałam cicho. Natychmiast wypuścił mnie z objęć. Odwróciłam się w kierunku drzwi.
- Chodź - wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z sali.
- To znaczy, że mi... wybaczyłaś? - zawahał się. Czułam to.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo. - Lepiej będzie, jeśli już pójdziesz i przemyślisz pewne sprawy - skinął głową i wyszedł.

*Cecily*
Od momentu omdlenia widziałam tylko ciemność. Czułam, że jestem w ciemnym tunelu i... idę przez niego. Zbliżam się do jakiegoś miejsca. Nagle wszystko dookoła rozświetliło się białym światłem.
- Umarłam? - powiedziałam cicho. - Gdzie ja jestem? - dodałam po chwili.
- Cecily, moja droga. Nadal żyjesz. To dar... dar od Aniołów. Więc to uszanuj - powiedział głos w mojej głowie. Co się tu działo? Nagle ktoś wyszedł zza ściany. Postać, ubrana cała na biało. Zrobiłam krok do przodu, żeby lepiej przyjrzeć się istocie, ale natychmiast się cofnęłam, bo owa istota rozwinęła swoje skrzydła. Anioł. 
- Jes... jest... jest... Jesteś Aniołem? - jąkałam się. Nie odpowiedział, tylko skinął głową. Zauważyłam, że odkąd tutaj wszedł... nie uśmiechnął się ani razu. Z tego, co mówiła mi katechetka w szkole... Anioły się nie uśmiechają. Wszystkie, oprócz jednego, którego imienia nie pamiętam.
- Jestem Rafael. Twój Anioł Stróż. I będę cię chronić za wszelką cenę.
- Rozumiem, ale... dlaczego tutaj jestem? - spytałam zafascynowana białym pomieszczeniem.
- Jesteś tutaj z mojego powodu. Chciałbym, żebyś coś wiedziała. Coś o sobie... i o Clary. Twojej przyjaciółce, prawda? - skinęłam głową. O co mu chodzi? Chce mi coś pokazać? Przyszłość, czy przeszłość? A może teraźniejszość? To, co dzieje się teraz w szpitalu...
- Przestań rozmyślać, bo nie mogę wkroczyć do twojego umysłu, Cecily - rzekł Rafael.
- Oczywiście, przepraszam - powiedziałam. Potem wszystko, co widziałam dookoła siebie... zniknęło. I pojawił się nowy obraz. Widziałam... siebie. Siebie i Clary. Byłyśmy na wysokim klifie. Z góry widziałyśmy zieloną polanę i... jezioro. Na wodzie pojawiały się... fale? Ale skąd fale w jeziorze. Nagle obie uszsłyszałyśmy pewien odgłos. Źródłem dźwięku była woda. Wtedy z jeziora wyłoniła się pewna postać. Również ubrana na biało, tak jak Rafael, tylko... o wiele wyższa. Przy niej wyglądałyśmy jak małe mróweczki. 
- Clary, spokojnie. Nie bój się, to tylko Anioł. Chodź tutaj - objęłam ją ramieniem. Czułam, jak się uspokaja w moich objęciach. 
Wtedy Anioł przemówił:
- Clarissa Fray i Cecily Adams. Jestem Razjel, najwyższy z Archaniołów.
- Chodzi ci o wzrost, czy... AŁA! - szturchnęłam ją w ramię. Nie można tak się zwracać do Aniołów, a szczególnie do Archaniołów. 
- Razjel... słyszałam o tobie - powiedziałam cicho. - Chcesz nam coś przekazać, prawda? - skinął głową, a następnie wskazał ręką na pole pod nami. Obie spojrzałyśmy w tamtą stronę. W tym momencie Anioł pstryknął palcami, a na wielkiej polanie toczyła się... bitwa? 
- O...o... o co chodzi? Co to jest? - spytała przerażona Clary. - Zaraz, zaraz... wiem co to jest! A raczej kto...
- Clary? O czym ty mówisz?  -spytałam z zaciekawieniem.
- Nie widzisz? Tam, w dole... postacie w czarnych i czerwonych strojach. Widziałam je... w moich wizjach.
- WIZJACH? - powtórzyłam.
- Oczywiście. Clarissa ma Wzrok... ty również, Cecily. Clary, moja droga. Opowiedz, co widziałaś w tych wizjach - rzekł Razjel.
- Dobrze. Widziałam dwie grupy, tak jak teraz. Tyle że... nad nimi były ich przedstawiciele. Aniołowie i Demony - opowiedziała o wszystkim z uśmiechniętym wyrazem twarzy.
- Rozumiem. Cecily, ty też miałaś podobne wizje? - spytał Anioł.
- Widziałam tylko potężny i dobrze zbudowany budynek. Stałam przed nim. Nad masywnymi drzwiami wyryty był napis "INSTYTUT". Za plecami usłyszałam krzyki, więc postanowiłam pobiec w ich kierunku. Wtedy zobaczyłam małego chłopca... otaczały go wilki. Zagryzły go na śmierć. Żeby nie zostać ich kolejną ofiarą, uciekłam. Wtedy na murku zobaczyłam olśniewającą bramę. Wyglądała, jakby ktoś ją narysował. Pobiegłam w jej kierunku. Przeszłam przez nią. I wtedy znalazłam się w jakimś mieście. Dookoła mnie były małe budynki i szklane wieże. Rozejrzałam się, ale wtedy coś uderzyło mnie w głowę i... obudziłam się.
- Wszystko jasne. Pewnie teraz czekacie na wyjaśnienia, prawda? - skinęłyśmy głową. - Dobrze. Te czarne postacie w dole to Nocni Łowcy. Zamieszkują Świat Cieni. Oprócz nich, są jeszcze Wilkołaki, Fearie, Wampiry i Czarownicy.
- Rozumiemy. A te czerwone pos...

- To jest przyszłość, która was czeka, jeśli nie powstrzymacie brata Clarissy. Musicie uważać, bo ma swoich sprzymierzeńców. Valentine'a Morgensterna i Jocelyn Morgenstern - wtedy zobaczyłam, jak Clary osuwa się na ziemię. Ma brata, a jej rodzice... ŻYJĄ?

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)!
Do zobaczenia już jutro... lub dziś wieczorem ;)

1 komentarz:

  1. Świetne. Zakochałam sie w tej histori cxekam ba jej rozwój!

    OdpowiedzUsuń