środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 7

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 7

*Clary*
Nie znałam Jace'a od tej strony. To, że wszedł w nieodpowiednim momencie... to... to nie była moja wina. Próbowałam go odepchnąć. Naprawdę próbowałam. A Cecily? Zraniła mnie jak nigdy. Była dla mnie jak siostra... była. Po tym wszystkim, trudno będzie mi jej wybaczyć. Isabelle... ona mnie wysłucha. W jak najszybszym tempie pobiegłam do sypialni Izzy. Grzecznie zapukałam.
- Proszę - odpowiedziała. Gdy weszłam do środka, dodała: - Clary, to coś ważnego? Trochę mi się śpie...
- Tak - przerwałam jej i podeszłam bliżej. Gdy zobaczyła, jak łzy spływają po moich polikach wyciągnęła ręce w moją stronę. Wtuliłam się w nią i oddychałam szybko. Ciężko było mi złapać oddech.
- Clary, no już. Ciii, ciii. Spokojnie, jestem przy tobie. Chodź - odsunęła się ode mnie i obie usiadłyśmy na łóżku. - Mów, co się stało.
- Podobno ci się śpieszy - odrzekłam.
- Nie aż tak bardzo - uśmiechnęła się szeroko.
- Dobrze. Ja... widziałam ich. Razem.
- KOGO? Clary, mów ze szczegółami. Inaczej ci nie pomogę - powiedziała z urazą.
- Jace'a. I Cecily - łzy znowu zaczęły skapywać po moich polikach.
- Och... Clary. Tak mi przykro...
- Nie oszukuj się. Nie wiesz, co czuję - odwróciłam od niej wzrok.
- Clary, ja... ja wiem. Kiedyś przeżyłam podobną sytuację. Nie mogłam się pozbierać. Moje serce było w strzępach. Myślałam, że już nigdy nikogo nie pokocham. Minęło wiele dni, zanim postanowiłam wyjść z pokoju i stawić czoło światu. Ale ty... ty jesteś silniejsza ode mnie. Wiem to - spojrzałam na nią. 
- Jeszcze nigdy nikomu tego nie mówiłaś, prawda? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Skąd wiesz? - była zaskoczona, albo udawała.
- Czuję to.

*Jace*
Po tej niekomfortowej sytuacji nie wiedziałem, co ma zrobić. Iść wytłumaczyć wszystko Clary, czy może lepiej zostawić ją w spokoju z jej myślami. Z drugiej strony, nie powinna być sama... ale pewnie Izzy z nią jest. Wiem to. A Cecily? Właśnie, Cecily. Muszę jej to wyjaśnić. Podszedłem pod drzwi jej pokoju i cicho zapukałem. Gdy nikt nie odpowiedział, postanowiłem wejść. Ujrzałem Cecily na swoim łóżku w słodkiej nocnej koszuli. Spojrzałem szybko na zegar, myśląc, że jest już późno. Natychmiast odwróciłem wzrok, gdy zobaczyłem, że nawet nie ma dwunastej rano.
- Wiedziałam, że przyjdziesz - wstała i podeszła do mnie. Owinęła swoje ręce wokół mojej szyi. Och, dlaczego mi się to podobało? Zbliżyłem swoje usta do jej warg. Nagle zobaczyłem ciemny tunel. Zbliżałem się do wyjścia, gdy nagle usłyszałem krzyki. Szybko się odwróciłem. Za mną stała Clary. Była umazana krwią. Obok mnie pojawiły się kolejne rudowłose piękności. Dopiero wtedy zrozumiałem, kto jest dla mnie najważniejszy. Clary. Odepchnąłem od siebie Cecily, najszybciej jak mogłem i bez żadnych wyjaśnień wybiegłem z pokoju.

*Isabelle*
Clary zasnęła w moich ramionach. Powoli położyłam ją na łóżku. Miałam nadzieję, że jej nie obudziłam. "No dobra. Teraz idę urwać łeb mojemu bratu" - pomyślałam i skierowałam się do wyjścia. Zaraz pod wyjrzeniu na korytarz, moim oczom ukazał się Jace.
- No proszę. Kogo my tu mamy... ZDRAJCA! - krzyknęłam, wskazując palcem na blondyna.
- Izzy, proszę. Musze z nią porozmawiać. Jest tu, prawda? - zbliżył się do drzwi mojego pokoju. Szybko zasłoniłam mu przejście swoim ciałem.
- Jest, ale śpi. Poza tym, naprawdę myślisz, że po tym, co jej zrobiłeś, będzie chciała z tobą porozmawiać? - spytałam z udawaną irytacją. Tak naprawdę szkoda mi było mojego brata. Chłopak w końcu znalazł miłość...
- Izzy. To ja ich pierwszy zobaczyłem.
- Kogo? Clary i Cecily?
- Nie bądź głupia! Clary i Jamesa! - podniósł głos.
- Nie krzycz na mnie, dobrze? Ciesz się, że Clary jest bezpieczna, bo na ciebie nie może już liczyć! - krzyczałam na niego. - Rozliczę się z nimi! - warknęłam i poszłam wzdłuż korytarza.
- Z kim?! - krzyczał za mną. Odwróciłam się.
- Z Cecily i Jamesem! - lekko ściszyłam głos, by nikt prócz Jace'a mnie nie usłyszał. Cecily było łatwo znaleźć. Jak zwykle była w salonie i przeglądała różne książki. Uważałam ją za przyjaciółkę, Clary z resztą też. Zraniła nas obie...
- Cecily... - zaczęłam. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niej na kanapie.
- Ty też chcesz mnie oczerniać?! - warknęła.
- Wiesz, że mam ku temu prawo - spuściłam głowę w dół.
- Nie! Nie masz prawa oczerniać mnie o coś, czego nie zrobiłam! To twój brat idiota pierwszy mnie pocałował!
- Nie mów na niego idiota! Jeśli ktoś nim jest, to ty! - podniosłam głos. Jak zwykle ktoś mnie wyprowadził z równowagi. 
- Myśl co chcesz, Izzy! - wstała z kanapy. Już miała wyjść, ale w ostatniej chwili złapałam ją za rękę i pociągnęłam do siebie. - Puść mnie, idiotko! 
- Po pierwsze, dla ciebie jestem Isabelle. Tylko PRZYJACIELE - powiedziałam z naciskiem na słowo "przyjaciele" - mogą mówić mi Izzy. A po drugie... - uderzyłam ją w policzek. Co prawda, lekko. Ale podejrzewam, że będzie miała małe draśnięcie. 
- Wszyscy jesteście idiotami! - popędziła schodami w górę. Oburzona wróciłam na kanapę i zaczęłam przeglądać czasopisma. Po chwili usłyszałam trzask zrzucanych walizek. Wyjrzałam na korytarz. Cecily. Czemu mnie to nie dziwiło...
- Droga wolna. Mam cię odprowadzić? - warknęłam.
- Nie trzeba. Jaśnie pani połamałaby sobie paznokcie - rzekła z irytacją i wyszła, trzaskając drzwiami. "Jeśli tak dalej pójdzie, w Instytucie zapanuje cisza. Muszę jeszcze pogadać z Jamesem". 

*Clary*
Sama nie wiem czy usnęłam, czy straciłam przytomność. Ale znów miałam wizję. Tańczyłam w sali treningowej, a kilka metrów dalej stał Jace i celował do tarczy. Za każdym razem pudłował. Gdy podeszłam bliżej, obraz zniknął, a ja zostałam sama w ciemnym pomieszczeniu. Usłyszałam za sobą głośny huk, więc szybko odwróciłam się do źródła dźwięku. Jace. Trafił w tarczę. Tym razem, gdy podeszłam, obraz się nie rozmazał... i nie zniknął. Położyłam dłoń na ramieniu Jace'a. A gdy odwrócił się w moją stronę, zobaczyłam twarz Jamesa. Krzyknęłam i upadłam na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Wtedy się obudziłam. Miałam podkrążone oczy od płaczu i poplątane włosy. "Chyba mogę skorzystać z toaletki Izzy." - pomyślałam i wzięłam kosmetyczkę, by ukryć pod makijażem cienie pod oczami. Przebrałam się w pierwszy lepszy strój i wyszłam z pokoju. Nogi same prowadziły mnie do sali treningowej. Gdy otworzyłam wysokie drzwi, moim oczom ukazała się postać. Jasne blond włosy i strój bojowy. Jace. Już miałam wyjść, ale ten się odwrócił.
- Możemy porozmawiać? - spytał.
- Nie mamy o czym.
- Clary, proszę. To ważne... - dodał.
- Dlaczego, Jace. Dlaczego... - nie słuchałam go, tylko mówiłam swoje.
- Daj mi to wytłumaczyć - podchodził bliżej.
- Ale nie ma o czym! - cofnęłam się i uniosłam ręce w górę, wymachując nimi przez kilka sekund.
- Proszę... - był irytujący, ale jednocześnie uroczy. A jeśli mówił prawdę? Naprawdę mu zależy... na mnie?
- Masz 5 minut. I ani sekundy więcej - oznajmiłam, a ten zaczął przepraszać i mówić, jak to bardzo mu przykro. Nie to chciałam usłyszeć. Chciałam usłyszeć prawdziwe słowa... płynące z głębi serca. 
- Daj mi szansę... daj szansę nam - prosił.
- Jace, zmarnowałeś już swoją szansę - odwróciłam się do wyjścia. Jace ujął mą dłoń, zatrzymując mnie przed wyjściem z sali.
- Spójrz na mnie i powiedz mi, że ci nie zależy - nie mogłam tego zrobić, bo bym go okłamała. "Powiedz mu prawdę, Clary. Dasz radę..." - dodawałam sobie otuchy.
- Nie - odwróciłam się i spojrzałam na niego. - Nie zrobię tego, bo to by było kłamstwo.
- Czyli jest... - zaczął.
- Nie, Jace. Nie ma żadnej szansy - odrzekłam, nie dając mu dokończyć zdania.
- Dobrze. W takim razie opowiedz mi, jak ty to widzisz. 
- Co? - spytałam zdziwiona.
- Opowiedz swoją wersję wydarzeń.
- Z przyjemnością - i opowiedziałam mu wszystko. Wszystko, od momentu pocałunku z Jamesem, do teraz.
- Było... miło? - spojrzałam na niego pytająco. Byłam kilka kroków od wybaczenia mu. Widać, że naprawdę mu zależy... - No wiesz... z Jamesem - szturchnęłam go z całej siły w ramię.
- Nienawidzę cię - odrzekłam.
- Mam nadzieję, że to był sarkazm - zaśmialiśmy się. - Czyli... mi wybaczyłaś?
- Nie widać? Mam ci to udowodnić na piśmie?

- Wróciła moja dawna Clary... - objął mnie ramieniem. "Moja Clary". Te dwa słowa wymówił cicho, ale było w nich słychać... miłość.

Jak się wam podobał kolejny rozdział i reakcja Isabelle :)?
Lub naprawa relacji Clary i Jace'a? Co prawda, JESZCZE nie są razem, ale... ^^
Dobranoc misiaki <3!

4 komentarze:

  1. SUPER a myślałam że Cecyli będzie dobra a tu to łał <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio. Trochę szkoda Cecyli ale skoro okazała się taką wredną... Dobra lepiej nie mówię co ;) Jej! Clace powraca. Taak! Daj czadu w następnym rozdziale. Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. twój blog jest okej chociaż taki nie naturalny pomijając fantastykę to jest niemożliwe za szybko za szybko zwolnij dziewczyno i niech ich relacje będą bardziej ...prawdziwe?
    życzę weny i jeszcze raz zobacz przychodzi i od razu jesteś dla mnie najważniejsza i kocham cię wiesz jak w normalnym życiu takie słowa zobowiązują i powinni się zakochiwać w sobie powoli nie sądzisz? ale to twój blog a więc możesz pisać co chcesz weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie wszystko dzieje się za szybko, ale ok. Rozdział spoko. :|

    OdpowiedzUsuń