sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 3

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 3

*Cecily*
-Clary?! Clary, proszę cię, obudź się - potrząsałam jej ramieniem. - Proszę - po moim poliku spłynęła łza. - Razjelu - skierowałam na niego wzrok, ale ten zniknął i zostawił mnie samą z Clary na zboczu klifu. Dopiero po zniknięciu Anioła wróciłam do mojej poprzedniej wizji. Rozejrzałam się dookoła. Ten sam biały pokój. Ten sam Anioł przede mną. Co się tu dzieje, do cholery?
- Na ciebie już pora - rzekł Rafael.
- Zaczekaj! Kim są... - zniknął. - Nocni Łowcy. 
Wtedy wszystko stało się czarne. Wróciłam do punktu wyjścia.
*Clary*
Minęła już godzina, a Cecily nadal się nie obudziła. Wiem, co może mnie w tej chwili uspokoić...
- Natalie. Możemy już iść? 
- Oczywiście - położyła rękę na moich plecach i poprowadziła do wyjścia. Po chwili ujrzałam światło dnia i mogłam w końcu pooddychać świeżym powietrzem.
- Jedź sama. Ja muszę jeszcze coś zrobić - rzekłam.
- Ma to jakiś związek z Simonem? - spytała zaniepokojona.
- Absolutnie nie - odrzekłam i  pobiegłam do parku. Gdy się odwróciłam, Natalie już nie było.
Musiałam przejść przez park, żeby dotrzeć do sali gimnastycznej. Spojrzałam na zegarek. "Ósma wieczorem. Jestem przekonana, że sala będzie pusta". I pobiegłam w stronę sali treningowej.
                                                                            **
Tak jak myślałam. Pusto. Wyjęłam z kieszeni odtwarzacz muzyki, włączyłam moją ulubioną piosenkę. Po chwili w mojej głowie rozbrzmiewały nuty piosenki "River Flows In You". Wyszłam na środek sali i zaczęłam tańczyć. To mnie zawsze uspokajało. Szczególnie, gdy nikt na mnie nie patrzył. I tak oto minęła kolejna godzina.
**
Byłam zbyt zmęczona, żeby iść na pieszo do sierocińca, dlatego też wezwałam taksówkę. Przyjechała w 10 minut. Kierowca opuścił szybkę.
- Dzień... cześć, Clary - poznałam ten głos. To...
- Jonson? Cześć, dawno się nie widzieliśmy, prawda? - byłam zszokowana. Po tylu latach odnalazłam dawnego przyjaciela mamy. Zawsze go lubiłam.
- Prawda. Wsiadaj, po drodze pogadamy. Sierociniec, mam rację? - skinęłam głową i wsiadłam do auta.
                                                                            **
Na szczęście, byłam już w swoim pokoju. To jakiś cud, że Natalie nie czekała na mnie z urażoną miną, jak zawsze. Spojrzałam w górę. Zegarek wskazywał dziesiątą w nocy. "O-o. Pora iść spać". Wzięłam szybki prysznic, wskoczyłam w koszulę nocną i położyłam się do łóżka. Po kilku chwilach wpadłam w objęcia Morfeusza.
*Cecily*
Bałam się, że się już nigdy nie obudzę. Cały czas ten sam obraz. Ciemny i straszny. Próbowałam otworzyć oczy, jednak na darmo. Ile dni mogłam jeszcze tak leżeć? Podejrzewałam, że niedługo znów ujrzę tę piękną białą salę. Że znów będę rozmawiać z Aniołem. I że tym razem wszystko mi wyjaśni. Świat Cieni? Nocni Łowcy? Wampiry, Wilkołaki, Czarownicy... i Fearie? To wszystko istnieje?

*Clary*
Jak zwykle rano dzwonił budzik, by obudzić mnie do szkoły. I jak zwykle chowałam głowę w poduszkę, by uciszyć ten dźwięk. I jak zwykle nie tylko budzik próbował mnie wyciągnąć z łóżka.
- Clary, wstawaj - Natalie. Potrząsała moim ramieniem.
- Natalie, proszę. Daj mi 5 minut - mówiłam zmęczonym głosem.
- Nie idziesz do szkoły - oznajmiła.
- CO? Jak to? - szybko zerwałam się z łóżka.
- Dzwonili ze szpitala. Cecily się obudziła. Potrzebuje cię. - mówiła. Podeszła do budzika, uderzając w niego. - Tak lepiej - i skierowała się w stronę drzwi.
Cecily... się obudziła. To była najlepsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć po ostatnich wydarzeniach. Po szybkim wystrojeniu się, zeszłam na dół. Ominęłam resztę dzieciaków z sierocińca i wybiegłam na podwórko. 

*Cecily*
Po moich cichych rozmyśleniach usłyszałam głos lekarza. Uznałam, że jestem gotowa, żeby otworzyć oczy i ujrzeć światło dzienne. Tym razem się udało. To wszystko było jakieś pogmatwane. Ale nie miałam ochoty się tym przejmować, bo nareszcie jestem wolna. Prawie wolna. Muszę się tylko wypisać ze szpitala...
- Panno Adams? Jak się pani czuje? - dopytywał się lekarz.
- Dobrze. 
- Da pani radę wstać?
- Jasne - wstałam, żeby mu to udowodnić. 
- Wspaniale. Niedługo będę mógł panią wypisać, jeszcze tylko poszczególne badania...
- Jak długo to potrwa? - przerwałam mu.
- Kilka minut. Pobiorę pani krew i zbadam puls...
- I będę wolna? - znów mu przerwałam.
- T-tak - jąkał się. - Naturalnie.
- Dobrze. Więc niech pan się streszcza - pośpieszałam go.
Po jakiś dziesięciu minutach podeszłam do recepcji w celu wypisania mnie ze szpitala. Podałam jej karteczkę od doktora.
- Dobrze. Proszę o podpis w tym miejscu - rzekła recepcjonistka. Bez chwili namysłu podpisałam. - Dziękuję. Jest pani wolna. Miłego dnia.
"Nareszcie! Kierunek, sierociniec". 

*Clary*
Byłam już przed szpitalem. Wbiegałam po schodach, gdy nagle zobaczyłam moją przyjaciółkę.
- Cecily? - powiedziałam, łapiąc co chwilę oddech.
- Clary? - pobiegła w moim kierunku. Wpadłyśmy sobie w ramiona.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam! - kręciłyśmy się w kółko.
- Ja też! A Simon... - rzekła. - No tak. Nie przyszedł, prawda?
- Nie dzwoniłam. Nie chcę go widzieć, tobie też radzę tak zrobić - odrzekłam z urazą.
- Dlaczego? To nasz przyjaciel...
- Przez którego trafiłaś do szpitala i omal nie umarłaś - przerwałam jej.
- Wiem, ale nie mogę go obwiniać. To ja chciałam wejść...
- Cecily, proszę. Zróbmy sobie od niego przerwę - znów jej przerwałam.
- Dobrze. Clary, czy... czy... - jąkała się. - Czy był u ciebie Anioł? W wizji?
- Anioł? W wizji? O czym ty... - zaskoczyła mnie. Po chwili zorientowałam się, o co może jej chodzić. Dziwne postacie, a nad nimi Anioły i Demony...
- Więc muszę ci wszystko wyjaśnić. Tylko od czego mam zacząć... - zaciągnęłam ją na ławkę przed szpitalem. Opowiedziała mi o swojej wizji. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Moi rodzice żyją? A ja mam brata, o którym nie miałam bladego pojęcia? A świat, w którym żyjemy zamieszkiwany jest przez Wampiry, Wilkołaki, Fearie, Czarowników i... Nocnych Łowców? A ja i Cec jesteśmy jednymi z nich...
- To niemożliwe. Nie wierzę - z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
- W-wiem, że trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda, Clary.
- Mogę o tym komuś powiedzieć? Natalie? Simonowi? 
- A jednak interesuje cię Simon - powiedziała z uśmiechem. - Nie. Nikomu ani słowa, póki nie porozmawiasz z Aniołem.
- Kiedy to się stanie, Cecily? KIEDY? - dopytywałam się.
- Kiedy Anioł uzna, że jesteś gotowa - wstała z ławki. - Chodź. Pójdziemy do Java Jones.
                                                                           **
Chwile z Cecily mijały bardzo szybko. Przyjemnie mi się z nią rozmawiało. Naprawdę traktowałam ją jak własną siostrę. Rozejrzałam się w poszukiwaniu zegara. 
- Cecily. Muszę już iść. Godzina policyjna.
- Jasne. Spotkamy się jutro, prawda?
- Jak zawsze - uśmiechnęłam się do niej. Przytuliłyśmy się na pożegnanie. Zatrzymałam się przy drzwiach, żeby spojrzeć na przyjaciółkę. Stała przy ladzie, zamawiając kolejną kawę. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Pobiegłam szybko w kierunku "domu". Tym razem, Natalie czekała na mnie na schodach pożarowych.
- Nareszcie. I jak z Cecily? - dopytywała się. Najwyraźniej też się o nią martwiła.
- Wypisali ją. Jest cała i zdrowa - uśmiechnęłam się i powędrowałam po schodach do mojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu, Natalie nie poszła za mną tylko skierowała się do kuchni. Po szybkim prysznicu byłam gotowa do snu. Szybko wpadłam w objęcia Morfeusza.
                                                                           **
Śniło mi się nasze piękne miasto. Nowy York, pełen dymu i pędzących samochodów. Znajdowałam się na środku parku, przy fontannie. Nagle coś przykuło moją uwagę. Podeszłam do iskrzącego się w blasku księżyca przedmiotu. Kartka papieru. "Dziwne. Od kiedy kartki się błyszczą?". Przeczytałam tekst, który był na niej napisany:
"Prawda nadchodzi. Jesteś blisko". 
Brzmi przerażająco. Nagle kartka rozpadłą mi się w dłoni. W oddali zauważyłam kolejną.
"Bliżej".
Co to za dziwna gra? Mam iść za kartkami? I co mi to da? Już widziałam koniec drogi. A raczej bramę zagradzającą przejście. 
Świetnie. I co teraz?
Podeszłam bliżej. Na murze obok bramy wyryty był napis.
"Hasło jest w głębi twojej duszy".
ALE JA NIE ZNAM ŻADNEGO HASŁA!
- Łatwe jest zejście do piekieł - głos wydarł się z moich ust. "Przecież ja tego nie powiedziałam".
Brama się otworzyła, a ja zobaczyłam wysoki i masywny budynek. Podeszłam bliżej. Na drzwiach widniał napis.
"INSTYTUT".

Rozdział 3 już za nami :)!
Do tego momentu rozdziały będą nieco nudne, ale już w kolejnym, czwartym rozdziale pojawi się KTO? 
Jace ^^
*Jutro POWINIEN pojawić się rozdział*

1 komentarz:

  1. O jeju super ehhh to chyba mój ulubiony cytat a raczej jego część.

    OdpowiedzUsuń