Księga I
Rozdział 5
MIŁEGO CZYTANIA :)!
*Alec*
Po rozmowie z Jace'em i dziewczynami natychmiast wybiegłem z salonu w poszukiwaniu Magnusa. Usłyszałem dźwięku dochodzące z biblioteki. Otworzyłem drzwi za przez nie zajrzałem.
- Magnusie? - wszedłem do środka. -Magnusie?
- Na dole - usłyszałem głos czarownika. Zszedłem na dół po schodach.
- Magnusie, potrzebujemy twojej pomocy. Jace przyprowadził dwie dziewczyny. Trzeba sprawdzić, czy są Nocnymi Łowczyniami - wytłumaczyłem.
- Salon? - skinąłem głową. - Zaraz będę.
Po tych słowach popędziłem do salonu. Wbiegłem do środka jak burza.
- Magnus zaraz będzie - odrzekłem.
- Dobrze. W tym czasie pokażę dziewczynom ich sypialnie - zaangażowała się Isabelle.
I we trójkę wyszły z salonu. Zostałem tylko ja i Jace.
*Clary*
- Clary, ty masz pokój po prawej. Cecily... ty chodź ze mną - powiedziała Izzy, dała mi klucz do mojej nowej sypialni, a następnie razem z Cec popędziły korytarzem. Przekręciłam klamkę. Szybko otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się wielki, kwadratowy pokój. Miał łóżko z baldachimem, czarne ściany, wyglądał prześlicznie. Gdy zapoznałam się ze wszystkimi szczegółami, postanowiłam jeszcze zobaczyć łazienkę. Była równie śliczna, jak reszta pomieszczenia. Przypomniało mi się o spotkaniu z Magnusem. Szybko wybiegłam z pokoju i powędrowałam korytarzem. Na szczęście, zapamiętałam drogę, więc bez problemu trafiłam do salonu.
Magnus Bane |
- Teraz, gdy jesteśmy wszyscy, mogę zacząć badania? - spytał zniecierpliwiony Magnus. Wszyscy
skinęliśmy głową. W tym momencie z rąk czarownika błysnęły niebieskie iskry i powędrowały w moim kierunku. Czułam, jak wirują wokół mnie. Zamknęłam oczy i dałam unieść się magii. Minęło kilka chwil, zanim mogłam panować nad swoim umysłem. Czułam dziwne wibracje. Potem ugięły się pode mną kolana. Szybko otworzyłam oczy. Nade mną stali Jace, Izzy, Cecily i Alec. Z ich twarzy wyczytałam niepokój i strach.
- Możecie się odsunąć? - spytałam. Odsunęli się. Wszyscy oprócz Jace'a. Ten wyciągnął do mnie rękę. Wahałam się, ale po chwili ja ujęłam. To miłe z jego strony, że pomógł mi wstać. Równie dobrze poradziłabym sobie sama. - Dzięki - uśmiechnęłam się, a ten odwzajemnił uśmiech. Nastała chwila ciszy. Przerwał ją Magnus:
- Twoja kolej - wskazał na Cecily. Wtedy iskry znów błysnęły z rąk Magnusa i wirowały nad moją przyjaciółką. Po długiej ciszy i skończonym badaniu czarownik wyszedł z pokoju. Wtedy pokój wypełniły głośne rozmowy. Ktoś pociągnął mnie do tyłu. Jace.
- O co chodzi? - spytałam?
- Chcę ci coś pokazać - ujął mą dłoń - Mogę? - skinęłam głową. Blondyn pociągnął mnie korytarzem.
- Nie poczekamy na wyniki? - spytałam po chwili ciszy.
- Dowiecie się jutro. To nie trwa tak szybko, jak myślisz -wyjaśnił.
- Rozumiem - nastąpiła niefortunna cisza. - Jace... czy...
- Tak?
- Czy Alec jest... - skinął głową. Wiedział o co mi chodzi... - Och.
- To nic wielkiego. Przyzwyczailiśmy się. Ty też się przyzwyczaisz.
- Jeśli będę tu mieszkać...
- Dlaczego sądzisz, że nie? - spytał kierując na mnie swój wzrok.
- Tylko Nocni Łowcy mogą zamieszkiwać Instytut. Jeśli jestem zwykłą Przyziemną...
- Nie jesteś - przerwał mi.
- Skąd to wiesz? - spytał, również podnosząc na niego swój wzrok.
- Bo wiem. Wiem wszystko - zaśmiałam się.
- Dokąd mnie prowadzisz? - spytałam po chwili.
- Na dach. Chcę ci pokazać Oranżerię - oznajmił. Trzymając mnie za rękę, przyśpieszył tempo.
**
- To tu? - spytałam. Staliśmy przed dużymi drzwiami.
- Tak - uwolnił moja rękę z uścisku i otworzył drzwi. Wtedy moim oczom ukazał się piękny widok. Dookoła pełno przeróżnych kwiatów.
- Jak tu pięknie - powiedziałam. Spojrzałam na blondyna. Uśmiechał się, patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok, by dalej ekscytować się niezwykłymi okazami kwiatów. Usłyszałam kroki. Jace znów ujął mą dłoń i pociągnął w kierunku schodów.
- Spójrz. Widzisz ten kwiat? - wskazał palcem na najmniejszy gatunek z tego pomieszczenia. Skinęłam głową. - To kwiat północy. O północy rozwija swoje płatki, wypuszczając dookoła pyłki. Widok jest wtedy nieziemski.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Czy w Instytucie jest sala treningowa? - skinął głową. - Zaprowadź mnie do niej.
Wyprowadził mnie z Oranżerii i razem popędziliśmy wzdłuż długiego korytarza.
- Jesteśmy. Po co chciałaś tu przyjść? To chyba nie najlepsza godzina na zwiedzanie Instytutu.
- Zamknij się i nie marudź. Z resztą, możesz iść. Dalej sama sobie poradzę.
- Nie pójdę, póki nie powiesz mi, o co ci chodzi - oznajmił.
- Och, ale z ciebie uparciuch. Dobrze. Chciałam potańczyć.
- Potańczyć? - spytał zaskoczony.
- Tak. To moja pasja. Nie rozumiem, co cię tak zaskoczyło.
- Teraz na pewno nie wyjdę - powiedział z nutą rozbawienia w głosie.
- Jak chcesz - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami sali. Wyjęłam z kieszeni odtwarzacz MP3. Wyszłam na środek sali. Wtedy po sali rozległ się dźwięk utworu "River Flows In You". Zamknęłam oczy i zaczęłam tańczyć. Muzyka sama mnie prowadziła. Usłyszałam kroki. Szły w moją stronę. Jace. Z każdą sekundą podchodził bliżej. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Usłyszałam skrzyp ławki, co oznaczało, że ktoś na niej usiadł. Wtedy się rozluźniłam swoje mięśnie. Wiedziałam, że blondyna nie ma obok i dałam się dalej ciągnąć muzyce.
**
Tańczyłam dobrą godzinę. Byłam już strasznie zmęczona, nie tylko tańcem, ale i ostatnimi wydarzeniami. Przestałam tańczyć i podeszłam do odtwarzacza.
- Ślicznie tańczysz - oznajmił Jace.
- Dzięki - nastała niekomfortowa cisza.
- Słuchaj... - usłyszeliśmy dźwięk zegara.
- Trzecia w nocy. Już późno - stwierdziłam.
- Rzeczywiście - potwierdził moje słowa. - Pamiętasz drogę do swojej sypialni? - dodał. Pokręciłam głową. - W takim razie cię odprowadzę.
- Nie trudź się. Dam sobie radę... - wziął mnie za rękę, przerywając mi. Wybiegł z sali, ciągnąc mnie za sobą. Po chwili byliśmy na korytarzu.
- Czym się interesujesz? Poza tańcem? - dopytywał się.
- Rysuję.
- Coś jeszcze?
- Gram na pianinie... - oznajmiłam.
- Od kiedy? - nie przestawał pytać.
- Jesteś strasznie ciekawski... - stwierdziłam. - Od dziecka. Przestałam w wieku 10 lat, gdy trafiłam do sierocińca.
- Rozumiem. Tęsknisz za rodzicami? - nie odpowiedziałam. Po chwili dodał:
- Przepraszam. Nie powinienem o to pytać, przecież to oczywis...
- Nie.
- Słucham?
- Nie tęsknię. Znam Magnusa. Teraz wszystko sobie przypomniałam.
- Co takiego? - spytał.
- Mama mnie do niego przyprowadzała, gdy byłam dzieckiem. Nie wiem po co, ale się dowiem.
- Jesteśmy - rzeczywiście dotarliśmy na miejsce. - Jesteś zmęczona?
- Wystarczająco.
- W porządku - rzekł zrezygnowany. - Ale...
- Ale?
- Mogę... cię przytulić na dobranoc? - zaskoczył mnie. Nawet Simon nie pytał mi się o takie rzeczy. Simon... wypadało by go poinformować o całej tej sytuacji...
- Jeśli to ma ci sprawić przyjemność... - rzekłam z nutą sarkazmu w głosie i podeszłam do niego. Wtuliłam się w jego tors. Może i to dziwne, ale w jego objęciach czułam się bezpiecznie... "Skończ majaczyć, Clary". Odsunęłam się od niego i skierowałam do drzwi sypialni. Odwróciłam się, by spojrzeć na blondyna.
- Dobranoc - rzekłam z radośnym uśmiechem.
- Dobranoc - odpowiedział, odwzajemniając uśmiech i popędził korytarzem. "Nagle zrobił się całkiem miły. Może jeśli się go lepiej pozna i spędzi z nim chwilę czasu... Och, Clary. Skończ śnić na jawie". Gdy Jace szedł w kierunku swoje sypialni, ja brałam zimny prysznic. Po chwili położyłam się do łóżka. Ostatnie, co zobaczyłam przed snem do blask księżyca.
*Isabelle*
Po dobrze przespanej nocy byłam przygotowana na wyzwania, jakie spotkają mnie w ciągu reszty dnia. Pomaszerowałam radosnym krokiem do pokoju Clary. Miałam nadzieję, że już się obudziła. Usłyszałam kroki. Odwróciłam się.
- Magnus?
- Och, Isabelle. Mam wyniki.
- NO TO MÓW! SZYBKO,SZYBKO, SZYBKO! - krzyczałam na cały głos.
- Ciii, Izzy - uciszał mnie. - Nie krzycz tak.
- Dobrze, ale mów wreszcie... -podał mi kartkę papieru. - Na Anioła! Clary... jest Nocną Łowczynią!
- Czytaj dalej.
- Cecily? - skierował wzrok z powrotem na kartkę. - Och... - rzekłam zażenowana. - Nie jest.
- Przyziemna. Nie może tutaj mieszkać, Izzy - oznajmił.
- Wiem. Znam Prawo.
- Musisz o tym powiedzieć Clary. Natychmiast - rzekł, wskazując palcem na drzwi rudowłosej.
- Dobrze - odwróciłam od niego wzrok i zapukałam.
*Clary*
Z głębokiego snu wybudziły mnie krzyki. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam. Moim oczom ukazała się czarnowłosa postać. - Izzy? Coś się stało? - mówiłam zaspanym głosem.
- Och, obudziłam cię? Przepraszam, ale... mam wyniki.
- No to mów i daj mi dalej spać... - podała mi kartkę papieru. - Och...
- Nie cieszysz się? Jesteś Nocną Łowczynią!
- Cieszę, ale... Cecily... nie będzie mogła tu mieszkać, prawda? - skinęła głową.
- Tak mi przykro - podeszła bliżej i objęła mnie ramieniem. Wtuliłam się w nią, szlochając cicho.
- Zostawisz mnie samą, Izzy? -skinęła głową i wyszła z sypialni. Zostałam tylko ja i moje myśli... położyłam się na łóżko i szlochałam w poduszkę. Gdy się trochę uspokoiłam, usłyszałam głos w mojej głowie:
"Nie uciekaj od tego, czym jesteś.
Niech cały świat się dowie, że jesteś Nocnym Łowcą".
Niestety, jutro chyba nie będzie rozdziału, dlatego dodałam jeden jeszcze dziś :)!
Pamiętaj:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ, MNIE MOTYWUJESZ!
Super ! Czekam na next < 3
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj natknęłam się na twoje opowiadanie. Supcio. I rozdział też. Czekam na next :3
OdpowiedzUsuń