środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 20

Księga II
Rozdział 20

*Clary*
- Jak się czujesz? - to pytanie słyszałam z ust każdego, kto tylko przychodził sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku. Tym razem przed sobą widziałam Isabelle. Poczułam, jak materac łóżka ugina się pod jej ciężarem.
- A jak mogę się czuć? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, chowając twarz w dłonie.
- Ktoś chce cię widzieć - odparła. - Czeka na zewnątrz.
- Ale ja nie chcę - powiedziałam sama do siebie, gdyż ta zdążyła już opuścić pokój.
Wstałam, przytrzymując się pobliskiego krzesła i podeszłam do okna. Odsłoniłam żaluzje, przez co do sypialni wpadło jaskrawe światło.
- Nie jesteś tu proszonym gościem - warknęłam, mrużąc oczy.
Przez szybę zauważyłam Matta siedzącego na ławce. Był wyraźnie zniecierpliwiony, co można było poznać już po jego postawie.
- A ten tu czego? - pytałam sama siebie. Poprawiłam potargane włosy, otworzyłam gwałtownie drzwi i wolnym krokiem podeszłam do windy, wciskając szary przycisk na ścianie. Zjechałam w dół najszybciej jak było to możliwe.
- Kogo ja tu widzę? Księżniczka raczyła obudzić się z głębokiego snu?
- Alec, to nie pora na żarty - jęknęłam.
- Wiem - obszedł mnie dookoła, stając z tyłu. Zarzucił mi ręce na szyję i pocałował w czubek głowy, po czym odszedł, mierzwiąc moje włosy, które i tak były w nieładzie.
- Dzięki - wyszeptałam i wyszłam na zewnątrz.
Obeszłam Instytut dookoła, by móc pooddychać świeżym powietrzem, a na końcu spotkać się z tym idiotą.
- Hej, dziecko - przywitał się.
- Hej, dorosły - sama nie wiedziałam z jakiej okazji nazwałam go "dorosłym". W końcu nie był dużo starszy ode mnie. - Mów co masz powiedzieć. Nie mam ochoty na rozmowę.
- Nie masz ochoty na nic. Nawet nie potrafisz porządnie rozczesać włosów, by się ze mną zobaczyć.
- Masz jakiś problem? W każdej chwili mogę odejść - zrobiłam kilka kroków w tył, by się z nim podroczyć.
- Myślisz, że przyszedłem tutaj, by pogadać z tobą o błahostkach? Nie. Jestem tu dla ciebie, bo uznałem, że powinnaś wiedzieć.
- Wiedzieć o czym? - przełknęłam głośno ślinę.
- Może się przejdziemy? - wskazał ręką za siebie, na przepiękny teren.
- Nie - zaprotestowałam. - Jest zimno, a ja nie wzięłam kurtki - Matt zaczął powoli ściągać z siebie bluzę, którą miał na sobie. - Twojej nie chcę.
- Ech - westchnął. - Czasami zachowujesz się jak prawdziwa pesymistka, choć nią nie jesteś. Nie zachowujesz się jak na nią przystało.
- Optymistką też nie jestem.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Pesymista widzi ciemny tunel. Optymista widzi światełko w tunelu. Realista widzi światło pociągu...
- A maszynista widzi trzech debili na torach - zaśmiał się. Okrutnie się zaśmiał, choć nie powinien. Ale nie mogłam mu tego zabronić. Choć on starał się być szczęśliwy. Naprawdę cieszył się z życia, w porównaniu do mnie... Ostatnio jestem wrakiem człowieka, gdyż od kilku dni nie możemy znaleźć Jace'a. Nie pozostawił po sobie żadnego znaku życia...
- Więc kim jesteś? - spytał, przerywając moje rozmyślenia.
- Nikim. Jestem zerem, rozumiesz? Wrakiem człowieka, bo nadal nie mogę znaleźć Jace'a...
- Właśnie z tym do ciebie przychodzę - przerwał mi.
- Wiesz, gdzie jest?!
- Uspokój się. Usiądź.
- Nie rozkazuj mi - fuknęłam.
- Usiądź, bo po tym, co zaraz usłyszysz możesz stracić przytomność, a ja nie zamierzam cię łapać w razie czego!
Spełniłam posłusznie polecenie, siadając obok niego na ławce.
- Teraz możesz przejść do rzeczy?
- Nie wiem, czy chcesz to usłyszeć...
- Liczę do pięciu. Jeśli nie usłyszę od ciebie żadnych informacji o Jasie to nie ręczę za siebie - ostrzegłam. - 1...2...3...4...
- Jace nie żyje - odparł.
Nagle poczułam, jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. Jest mi gorąco. Cały chłód, który czułam przed chwilą na ramionach... zniknął. Zrozumiałam, że to był pierwszy raz, kiedy nie ustąpił mi pierwszeństwa. Wiem, że ten, kto tego nie usłyszał... nie zobaczył... nie doświadczył... ten nie zrozumie. Ale to tak, jakbyś krzyczała, ale nikt cię nie usłyszy. Czujesz się zawstydzony, że ktoś może być tak ważny, że bez niego jesteś nikim.
Wiem, że wszyscy będą mówić - zapomnij. Ale nie da się zapomnieć o kimś, kto dał ci tak dużo do zapamiętania.
Tak bardzo chciałam zmienić słowa, które ostatnio do niego powiedziałam. Zwykłe "idioto", na "kocham cię i nigdy nie zapomnę". Bo tak będzie. Kiedy pierwszy raz mnie objął... pocałował... uzupełnił moje życie brakującym puzzlem, który znowu straciłam. Straciłam i nigdy nie odzyskam.
- Jego śmierć to początek twojego nowego życia - powiedział i odszedł, zostawiając mnie samą. Samą, na środku zimnego chodnika. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać i przypominać sobie wszystkie urocze momenty, które razem przeżyliśmy.

"- Jak się nazywasz? - spytałam.
- Jace Wayland - odpowiedział i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Clarissa Fray. Dla przyjaciół Clary - oznajmiłam.
- Więc... mogę ci mówić Clary? - spytał tym samym tonem, co wcześniej.
- Jak chcesz".

"- Jesteś zmęczona?
- Wystarczająco.
- W porządku - rzekł zrezygnowany. - Ale...
- Ale?
- Mogę... cię przytulić na dobranoc? - zaskoczył mnie. Nawet Simon nie pytał mi się o takie rzeczy. Simon... wypadało by go poinformować o całej tej sytuacji...
- Jeśli to ma ci sprawić przyjemność... - rzekłam z nutą sarkazmu w głosie i podeszłam do niego. Wtuliłam się w jego tors. Może i to dziwne, ale w jego objęciach czułam się bezpiecznie..."

"- Nienawidzę cię - odrzekłam.
- Mam nadzieję, że to był sarkazm - zaśmialiśmy się. - Czyli... mi wybaczyłaś?
- Nie widać? Mam ci to udowodnić na piśmie?
- Wróciła moja dawna Clary... - objął mnie ramieniem. "Moja Clary". Te dwa słowa wymówił cicho, ale było w nich słychać... miłość".

"- Wejdź - mówiłam przez łzy. Blondyn podszedł bliżej, kucając przy mnie.
- Hej - objął mnie ramieniem. - Wszystko będzie dobrze. Jestem...
- Tu. Tak, wiem - dokończyłam za niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Zaczęłam cicho szlochać. Jace musiał to usłyszeć, ponieważ odwrócił mnie w swoją stronę, po czym kciukiem otarł łzę.
- Dziękuję".

- Clary! - otworzyłam powoli oczy, wciąż nie wiedząc o co chodzi.
- Izzy? - spytałam, mrugając z niedowierzenia. Rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam jakim cudem znalazłam się w swojej sypialni.
- Płakałaś przez sen. Krzyczałaś.
- Więc... to był tylko sen?
- Tak. Już jesteś bez... - przerwałam jej, obejmując ją najmocniej, jak umiałam. Odwzajemniła uścisk, głaszcząc mnie po głowie.
"Więc to był tylko sen" - powtarzałam sobie w myśli.
- Jace wrócił? - spytałam z łzami w oczach.
- Jeszcze nie.
Nastąpiła chwila ciszy.
- To on ci się śnił, prawda? - skinęłam głową. - Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem przez te "drobne wybryki" nie wywołał u ciebie więcej łez i smutki niż radości.
- Gdzie jest Ciri i Jacob? - zignorowałam jej stwierdzenie.
- Ciągle w skrzydle.
- Pójdę do nich. Niech przynajmniej mają matkę, skoro ojciec szwenda się nie wiadomo gdzie - prychnęłam.
- Jesteś jeszcze słaba. I tak nie powinnaś nigdzie wychodzić po porodzie, a ty od razu poszłaś na spacer z Sebastianem. Pamiętaj, że to był ostatni wyjątek...
- Nie praw mi morałów - fuknęłam i wstałam z łóżka, podchodząc do szafy. Wybrałam pierwsze lepsze ubrania, rzuciłam nimi prosto w Izzy i zniknęłam za drzwiami łazienki. Po chwili poczułam, jak przyjemnie ciepłe strużki wody spływają po moim ciele. Dokładnie wytarłam skórę, po czym owinęłam się ręcznikiem. Podłączyłam moją niebieską suszarkę do gniazdka, wcisnęłam przycisk z numerem 2 i zaczęłam suszyć każde z osobna pasmo włosów. Zajęło mi to nie więcej niż piętnaście minut. Ręcznik zamieniłam na szlafrok i wyszłam z łazienki.
- Następnym razem uważaj jak rzucasz, dobrze? Możesz być na mnie zła, ale chciałabym uniknąć nieprzyjemnych sytuacji związanych z twoim bezwartościowym gustem.
- Bezwartościowe to są twoje kolczyki od Sebastiana, które kupił na wyprzedaży na eBayu.
Prychnęła i wstała, wybiegając z pokoju. Oczywiście musiała zachować się jak rozkapryszona nastolatka i trzasnęła drzwiami. Spojrzałam na nie smutnym wzrokiem, wzdychając. Odwróciłam wzrok, spoglądając na siebie w lustrze. Wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam dokładnie rozczesywać kosmyki rudych loków.
***
Zjechałam windą na dół. Idąc holem zauważyłam Isabelle w kuchni, więc natychmiast odwróciłam wzrok i udawałam, że jej nie widzę. Może nie był to najlepszy pomysł, ale za to pierwszy, który przyszedł mi do głowy. Skręciłam w lewo i otworzyłam masywne drzwi do skrzydła szpitalnego. Już po przekroczeniu progu usłyszałam westchnięcie Maryse.

*Isabelle*
- Przestańcie w końcu prawić mi morały! - usłyszałam krzyk Clary i głośne tupanie nogami. Ta dziewczyna ostatnio nie ma żadnych uczuć co do bliskich. Natychmiast pobiegłam do Sali, gdzie pewnie odbywało się ta cała szopka.
- Gdzie dzieci? - warknęła rudowłosa.
- Clary, uspokój się...
- Nie - podniosła głos. - uspokoję się - kontynuowała, tym razem nieco ciszej.
- Nie rozumiesz, do cholery, że się o ciebie martwimy?! - wtrąciłam się.
- A wy nie rozumiecie, że nienawidzę, kiedy ktoś prawi mi morały i mówi, co mam robić, a czego nie?!
- Widzę cię u siebie w gabinecie za 30 minut - oznajmiła wściekle moja matka.
- Za pół godziny to ja będę daleko stąd - prychnęła, gdy wyszła.
- Dlaczego jesteś ostatnio taka zimna? - spytałam.
- Bo nie wiesz, co dokładnie mi się śniło - powiedziała cicho, prawie niesłyszalnie.
- Więc może mi opowiesz?
- Och, domyśl się! Twój rozum umie się odezwać tylko wtedy, gdy chodzi o sprawy mody i urody?
- Dzisiaj chyba nie porozmawiamy - jęknęłam i wyszłam, zn trzaskając drzwiami.

*Clary*
Może i zachowałam się ozięble w stosunku do Iz. Jest tak od kilku dni. Nie potrafię się na niczym skupić, o niczym innym myśleć. Moje myśli toczą się tylko wokół Jace'a, którego nadal przy mnie nie ma. Z każdą sekundą traciłam do niego zaufanie. Dlaczego? Bo obiecał, że będzie na zawsze, w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe. A gdy w końcu nadarzyła się taka okazja po prostu uciekł, jak tchórz, nie pozostawiając po sobie znaku życia.
Odebrano mi wszystko, co w życiu kochałam najbardziej na świecie. Jace'a i dzieci. Ale dwójkę małych szkrabów można było odnaleźć bardzo łatwo. Wystarczyło się tylko skupić i wsłuchać.
Zamknęłam oczy, które już dawno zaszły łzami. Wyciągnęłam ręce do przodu, uwalniając specjalną moc, którą obdarzyły mnie Anioły.
- Są tutaj - stwierdziłam zdziwiona. Rozejrzałam się dookoła. Nie zauważyłam nic podejrzanego. Żadnej kurtyny, za którą mogłoby znajdować się jakieś tajemnicze pomieszczenie. Podeszłam do jednej ścian i zaczęłam w nią pukać, dokładnie wytężając słuch. W końcu natrafiłam na pusty dźwięk. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam wciskać każdy kamień, który tworzył dekorację pustej ściany. Nagle fasada cofnęła się do tyłu, odkrywając ciemne przejście.
Badałam lewy bok dłonią, w końcu znajdując przełącznik. Po naciśnięciu mroczny pokój wypełniło światło, a ja zobaczyłam dwie drewniane kołyski. Zrozumiałam, że Maryse nakazała ukryć przede mną dzieciaki, ale nie wiedziałam czemu. Nie byłam złą matką. Nawet nie mogłam jej tego udowodnić, gdyż cały czas nie miałam dostępu do maluchów.
- Mama! - krzyknęły cicho. Nie zdawałam sobie sprawy, że będą potrafiły mówić mając zaledwie tydzień.
- J-jak to możliwe? - pytałam sama siebie. Zdezorientowana wzięłam Ciri pod lewe ramię, a Jacoba pod prawe.
- Wciśnij ten przycisk - poprosiłam chłopca, a ten posłusznie wykonał polecenie. - Teraz twoja kolej, kochanie - pokazałam dziwnym gestem lekko wysunięty kamień. Moja córeczka wiedząc, co ma zrobić wsunęła go do środka, dzięki czemu pomieszczenie zostało zamknięte.
***
Zaprowadziłam dzieci do podziemi. Zniszczyłam portal, który stworzyłam tutaj jakiś rok temu, by nie mieli dostępu do Idrisu. Wiedziałam, że jeśli zauważą nasze zniknięcie pierwszym miejscem, które odwiedzą będą podziemia. A ja nie mogłam pozwolić na to, by znowu nas rozdzielono.
Nagle usłyszałam głośny krzyk Maryse. Krzyk pełen straty i zmartwienia. Postawiłam dzieci na bruku, po czym wyciągnęłam stelę zza paska dżinsów. Szybko narysowałam czarne linie, które po chwili utworzyły znak otwierający Bramę. Przeprowadziłam przez nią dzieci, a ja sama weszłam w nią w ostatniej chwili, całkowicie ją zamykając. Ostatnie co usłyszałam to kolejne głośne wycie matki mojej parabatai.


Przepraszam ogromnie za tak krótki rozdział.
Napiszcie, co sądzicie, bo nie jest dla mnie jakimś ogromnym dziełem. Musicie mi to wybaczyć, ostatnio nie mam weny.
Jak wam się podobał sen Clary mówiący o śmierci Jace'a? Przyznawać się, kto płakał :)?
Mam nadzieję, że nie wyszło źle.
Chcę widzieć dużo, dużo komentarzy! Dzięki temu będę wiedzieć, czy pisać dalej, czy nie :)
Pozdrawiam ^^!

21 komentarzy:

  1. Ale mnie przestraszyłaś! Już myślałam, że Jace naprawdę umarł, ale nie płakałam. Nie wiem czemu, ale ja jakoś nigdy nie płaczę przy książkach i filmach, nawet przy Gwiazd naszych wina nie płakałam. Rozdział cudowny! Mam nadzieję, iż w następnym rozdziale pojawi się Jace i że będzie wszystko dobrze. Życzę bardzo dużo weny! ;) A i pisz dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczalam jak dziecko! :ccc
    Juz serio myslalam ze to prawda,a nie sen. Rozdzial nie byl taki krotki, byl w sam raz :)
    I byl swietny, nawet kiedy nie mialas weny :) <3
    No i pisz dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie płakałam ( no może troszeczkę ;( :P)
    Rozdział genialny nie mogę się doczekać nexta <3
    Strasznie mnie ciekawi dlaczego Marys schowała dzieci przed Clary ? :D
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybko proszę o kolejny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie ryczałam ������rozdział świetny pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. O MATKO <33
    KOCHAM TWOJEGO BLOGA <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zimna jak lód ❄ i nie płakałam ;)
    Rozdział świetny ^^
    Jest kilka rzeczy, do których doczepiłabym się (jak zawsze zresztą XD), ale jest za ciepło, więc moja złośliwość wyparowała ;-;
    Czekam na następny rozdział, i musisz go dodać szybko, bo nie mam co robić XD
    A z Jace'em, to wiedziałam, że prędzej czy później coś się stanie, bo to tak bardzo w twoim stylu ;-; (wiem, nie umarł, to był sen, á propos snu, to z maszynistami mi niedawno wysłałaś XD)
    No, to czekam na rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz dalej, nawet jak nie masz weny to piszesz super. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż zaniemówiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następny rozdział ?? Już prawie tydzień minął, kiedyś dodawałaś po dwa rozdziały dziennie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  12. Udało mi się powstrzymqć łzy :) rozdział super czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział cudowny, z resztą jak zawsze ;)
    Przepraszam, że nie zawsze komentuję.
    Pragnę ogłosić, że zostałaś nominowana do LBA i TAG-u
    Więcej informacji na moim blogu
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
    -adeczka45

    OdpowiedzUsuń
  15. Wkurzyłam się na ciebie! Rozumiem, że może nie masz weny, ale od dziesięciu dni nic nie wstawiłaś! Mogłabyś chociaż napisać jeżeli nie masz zamiaru już w ogóle pisać, albo że nie wstawisz rozdziału przez jakiś czas. Bo ja jak taka głupia wchodzę codziennie na twojego bloga i sprawdzam czy coś wstawiłaś. Lubię twojego bloga. Piszesz cudowne opowiadanie. Nie było rozdziału, który bym uważała, że nie jest dobry, albo nie ciekawy. Wszystkie twoje rozdziały są świetne!
    Jeżeli nie będziesz już wstawiać rozdziałów i nie będziesz już kończyć tego opowiadania to napisz chociażby w komentarzu.
    Nie mam zamiaru wchodzić na twojego bloga codziennie i wyczekiwać, czy coś wstawisz, czy nie.
    Sorry, ale jeżeli uważasz, iż 15 komentarzy to mało to się mylisz, bo nie którzy na swoich blogach o tylu kom mogą tylko pomarzyć!
    Czekam na jakikolwiek wpis.
    /Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale tu nie chodzi o wenę. Zostałam po prostu bez komputera, a nie mam zamiaru pisać jakiegokolwiek rozdziału na telefonie. Ty pewnie też byś nie chciała. Cieszę się, że tak oceniasz mojego bloga. I cieszę się, że wchodzisz codziennie, by sprawdzić, czy coś napisałam. Ale zrozum, że nie jestem w stanie teraz nic napisać. Nawet nie odpowiedziałam na powyższe LBA.
      Bloga jeszcze nie kończę, choć nie ukrywam, że się do tego zbliżam. Oczywiście poinformuję was, gdy takie coś się stanie. Dzisiaj powinnam mieć naprawiony komputer, a w sumie nie ja, lecz mój tata, więc postaram się coś napisać :)
      I jeszcze dla twojej wiadomości jestem tylko człowiekiem. Nie muszę wstawiać codziennie/co dwa dni rozdziału, bo też mam swoje życie, które chcę poświęcić dla rodziny i przyjaciół. Moja mama otrzymała tygodniowy urlop, więc chciałam to wykorzystać, by spędzić z nią czas. W dni robocze haruje do nie wiadomo której godziny, a gdy wraca z tej cholernej pracy nie ma na nic czasu. Mam nadzieję, że zrozumiałaś :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  16. Ok. Przepraszam i rozumiem. Chyba trochę mnie poniosło i też myślałam że oczekujesz na jeszcze więcej komentarzy. Po prostu bardzo spodobał mi się twój blog. :) Jeszcze raz przepraszam. /Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarze są do wyrażania swojej opinii, więc nie mam ci za złe tego, co napisałaś. Przynajmniej tą opinię uzasadniłaś :) Cieszę się, że blog się podoba, jutro biorę się za pisanie rozdziału. :)
      Także spokojnie, nic się nie stało ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Cudo <3 i ogłaszam, że zostałaś nominowana do LBA! Więcek info: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/2015/08/lba-2.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy wiesz jak gorąco mi się zrobiło, kiedy napisałaś, że Jace umarł, a potem nagle okazało się, że to sen?! JEJU! Rozdział NIEZIEMSKI <3

    OdpowiedzUsuń