wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 23

Księga II
Rozdział 23

*Clary*
~2 godziny później...
- Ciociu! - usłyszałam głos 5-letniej Alex, więc natychmiast pobiegłam do biblioteki. Dziewczynka zwykle tam przesiadywała swój wolny czas. Była strasznie zapatrzona w książki. Czytanie ich było jedną z jej pasji.
- Tak, skarbie? - spytałam, klękając przy niej, by nasze oczy znalazły się na tym samym poziomie.
- Dlaczego mama z tatą dopiero teraz biorą ślub? - nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który był trochę sztuczny. Może i wiedziała, że Sebastian nie jest jej prawdziwym ojcem, ale to nadal oznaczało, że mogę złamać jej serce. Za bardzo byłą do niego przywiązana.
- Kochanie, po prostu uznali, że to ten moment, by połączyć swoje serca w jedno. Chcieli się upewnić, że do czasu ich zaślubin nie wydarzy się nic złego. Może teraz tego nie rozumiesz, ale za kilka lat, gdy będziesz starsza - na pewno.
- A czy ślub oznacza taką wielką i prawdziwą miłość? - zadała kolejne pytanie.
- Bardzo wielką i potężną miłość - przytaknęłam. - Nawet większą, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić.
Nie odpowiedziała, tylko najnaturalniej w świecie się we mnie wtuliła. Odwzajemniłam uścisk. Choć tak mogłam zaspokoić jej ciekawość.
- To wszystko? - spytałam, gdy się ode mnie odsunęła.
- Tak.
- Dobrze. Więc idź się teraz pobawić z Ciri i Jacobem. Nie możesz cały czas czytać, zwłaszcza przy takim świetle. Chyba nie chcesz nosić takich ogromnych okularów, jakie ma Maryse, prawda?
- Ależ skąd! Babcia ma strasznie brzydkie okulary! - zaśmiała się. Dołączyłam do niej, zaprowadzając na korytarz, gdzie bawiły się moje dzieci.
- Bawcie się dobrze - odrzekłam w ich stronę i na prośbę Isabelle wróciłam do kuchni.

***

Po sprawdzeniu wszystkich ciast poszłam prosto do sypialni mojego brata, gdzie od godziny poprawiał włosy.
- Zaczynasz zmieniać się w Jace'a. Chyba spędzasz z nim za dużo czasu - zażartowałam.
- Tak uważasz? - zaśmiał się, nadal wykonując swoje zadanie.
- Odwróć się - nakazałam.
Gdy spełnił polecenie wplątałam palce w jego włosy i próbowałam je odpowiednio ułożyć. Po kilku sekundach, jak i zakończeniu pracy Sebastian stwierdził, że nadaję się na fryzjerkę.
- Wiesz, Jace jest moim mężem. Codziennie o poranku wykonuje tą samą czynność przed lustrem, a ja ciągle mu się przypatrując zapamiętałam każdy jego ruch. Nie musisz dziękować.
- Dziękuję - odrzekł.
- Uparciuch. Lubię takich - zaśmiałam się i wyszłam z pokoju.

*Sebastian*
Wszelkie przygotowania skończone. Ostatnie poprawki. Ostatnie minuty bycia niezobowiązanym. Ostatnie chwile, w których mogłem spokojnie wyjść z domu, a gdy wracałem nikt nie pytał mi się "Gdzie byłeś?" i "Z kim byłeś?". Będę za tym tęsknił, ale mając u boku taką kobietę, jak Izzy życie staje się piękniejsze. No, chyba że chce iść na zakupy. Wtedy nie. Jestem pewien, że po ślubie "pożyczy" sobie moją kartę kredytową i już nigdy jej nie odda. A kto będzie musiał za to płacić? Tak, ja.
- Gotowy, braciszku? - nawet nie zauważyłem, kiedy weszła do pokoju.
- Można tak powiedzieć.
- W takim razie czekam na zewnątrz - nim otworzyła drzwi zdążyłem ją zatrzymać.
- Poczekaj. Z jednej strony chcę wyjść za Iz, bo kocham ją całym sercem. Jest jedną z dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu. I jest jedną z dwóch, których nie chcę stracić pod żadnym pozorem.
- Zgaduję, że tą drugą jest Alex?
- Nie. Ta druga zawsze była przy mnie. Nawet, gdy o tym nie wiedziała. Kocha rysować i tańczyć. Ma dwójkę cudownych dzieci. Jej imię zaczyna się na literę "C". W jej rudych lokach codziennie rano odbija się blask słońca, a szmaragdowe oczy i piegi dodają uroku. A co najważniejsze jest moją młodszą siostrzyczką, dzięki której zmieniło się moje życie.
- Na lepsze?
- Na pewno jest lepsze, niż kiedyś - zapewniłem.
Nie odpowiedziała, tylko mocno się we mnie wtuliła. Zresztą nie musiała nic mówić. Wiedziałem, ile dla niej znaczę.
- Do zobaczenia - oznajmiła z uśmiechem, gdy się ode mnie odsunęła. To były jej ostatnie słowa zanim zniknęła mi z oczu.

*Clary*
Wszyscy siedzieli na swoich miejscach. Kątem oka widziałam, jak dzieciaki korzystają z wolnej chwili i gonią się dookoła ławek. Był to uroczy widok, kiedy Ciri próbowała dogonić Jacoba, a ten był za szybki. Niestety. Słodycz się skończyła, kiedy moja córeczka "złapała zająca". Nie płakała, choć w jej wieku to było normalne. Była silną wojowniczką. Już chciałam do nich podbiec i złagodzić sytuację, ale jej bliźniak mnie uprzedził. Zachował się jak dojrzały mężczyzna. Był idealnym przykładem. Wtem przypomniało mi się jak to właśnie Sebastian, jako starszy brat pocieszał mnie, kiedy mi było źle. Ale w chwili, kiedy najbardziej go potrzebowałąm on odszedł, przechodząc na stronę ojca tylko dlatego, żeby sprawić mu powód do dumy.
Gdy wspominałam chwile z dzieciństwa podszedł do mnie Jace, obejmując mnie od tyłu. Delikatnie muskał
mój policzek.
- Spójrz na dzieci - wyznał po chwili.
Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jak Ciri składa delikatny pocałunek na policzku brata, dziękując mu po prostu za to, że jest.
- Są uroczy - oznajmiłam.
- Jak ty - odwrócił mnie do siebie i namiętnie pocałował w usta. Brakowało mi tego. Od rana pomiędzy nami nic nie zaiskrzyło, co było dziwne.
Moje rozmyślenia przerwał głos za mną.
- Clary - szeptał Sebastian, pokazując gestem, bym do niego podeszła.
- Co jest?
- Jeśli powiem, że się stresuję wyjdzie na to, że jestem skończonym idiotą?
- Nawet gorzej - zaśmiałam się. - Uspokój się. Jedyne co musisz robić to powtarzać słowa Cichego Brata. Nic wielkiego, prawda?
- Niby tak. Ale jeśli...
- Zamknij się, dobrze? Nie myśl o tym, tylko idź do ołtarza. Pamiętaj, że nieważne co by się stało - jestem z tobą.
- Kocham cię - zmierzwił mi włosy i odszedł, nim zdążyłam odpowiedzieć "Ja ciebie też".

*Isabelle*
- Nie pozwól jej upaść - szepnęła Clary do Jace'a, który był jedyną bliską mi osobą, która mogłaby prowadzić mnie do ołtarza. Jedyną, prócz mojego ojca, który dostał ważne zlecenie w Idrisie i nie mógł zjawić się na zaślubinach.
- Zaufaj mi - puścił jej oczko.
- Jesteś gotowa? - szepnął do mnie, gdy Clary zajęła swoje miejsce.
- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A więc w drogę, siostrzyczko - i ruszyliśmy do ołtarza w rytm dzwonów weselnych. Zawsze marzyłam, by je usłyszeć na własnym ślubie. I właśnie dziś spełniłam dwa marzenia.
Wyjść za mąż.
I usłyszeć pięknie brzmiące dzwony.

*Jace*
Ceremonia wyszła cudownie. Ani Isabelle, ani Sebastian nie popełnili żadnego błędu. Mógłbym przysiąc, że ich ślub był idealniejszy od mojego, ale to niemożliwe. Nic nie może się równać z moimi własnościami. Krócej mówiąc z niczym, co należy do mnie. Czas na wesele, które mimo większej ilości ozdób również nie jest lepsze od mojego.
- Naszego - poprawiła mnie Clary, której do tej pory nie zauważyłem.
- No tak. Zapomniałem, że potrafisz czytać w myślach.
- Czas się przyzwyczaić. Swoją drogą jesteś bardzo pewny siebie. Nawet za bardzo.
- Przeszkadza ci to?
- Nie. Tak tylko mówię - zaśmiała się i przejechała dłonią po moim torsie.
- A co powiesz o mojej jakże fantastycznej urodzie?
- Uroda jak każda inna - przewróciła oczami, myśląc zapewne, że mnie to ruszy.
- Kochanie, chyba zapomniałaś, że jestem mistrzem sarkazmu. Potrafię go wyczuć na odległość tysiąca mil.
- Za wysoko się cenisz, Jasie Herondale.
- Nie chcę przeszkadzać, ale pora na poobiad - oznajmiła Iz, kiedy byliśmy bliscy pocałunku.
- Poobiad? - spytaliśmy zdziwieni.
- No wiecie... jest 17:30. Obiad zwykle jemy o 15:00, a kolację o 19:00, dlatego czas najwyższy wymyślić nazwę dla takiej uczty, nieprawdaż?
- Nie łatwiej powiedzieć lunch?
- Lunch? Poobiad brzmi oryginalniej.
- Zaraz będziemy - oświadczyłem, by uniknąć dalszej rozmowy, która tylko by mnie odmóżdżyła.


*Clary*
Alkohol lał się wszędzie, a Jace wlewał go do kieliszków jak zawodowiec.
No tak, przecież jest pieprzonym podrywaczem. A raczej był, dopóki nie poznał mnie. I kto teraz jest skromny aż do bólu?
Tańczyłam razem z Jią i Tessą w rytm muzyki. Bawiłam się świetnie, co jest idealnym wydarzeniem do zapisania w kalendarzu. Odkąd pojawiłam się w Instytucie
stałam się bardziej pewna siebie. Może jest to wynik tego, że pochodzę z rasy Nocnych Łowców?
Gdy skończyła się muzyka wszyscy zeszli się dookoła stołu. Był to dokładny znak na to, że za chwilę będzie krojony tort.
Wszyscy z zaciekawieniem i entuzjazmem spoglądali w drzwi, w których za chwilę miały stanąć służki niosące weselne ciasto. Znając nasze szczęście zapewne całe przyjęcie zostałoby zepsute przez nagły atak demonów, ale że nie stało się tak rok temu - teraz też się nie zdarzy. A przynajmniej taką mam nadzieję.


Myślę, że to doskonały moment, by zakończyć dzisiejszy rozdział, który jest jednym z ostatnich na tym blogu. Tak, dobrze przeczytaliście. Do końca tygodnia planuję zakończyć księgę, jak i całe fanfiction. Ale wszystkiego dowiecie się NIEBAWEM, czyli w epilogu :)
A teraz standardowe pytania:
Jak się podobało? I jak myślicie: czy na przyjęciu zdarzy się coś złego? Czy może wszystko będzie w porządku? Jaki był wasz ulubiony moment (bo starałam się napisać coś, co was rozśmieszy lub zasłodzi :p)?
Zachęcam do zostawienia komentarza, by zmotywować mnie do jutrzejszego pisania rozdziału. Mam nadzieję, że dobijemy 10, a może nawet 15 komentarzy ^^
Dacie radę?
Do zobaczenia!





9 komentarzy:

  1. Nie wierzę, że jesteś taka potworna i rozwalisz im ślub. ;_;
    No, to tyle, bo resztę masz na fb ^^
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie nie wierzę, czyli nie, że się boję, że wszytko popsujesz, tylko wierzę, że wszytko będzie dobrze.
      Przeczytałam mój komentarz i tak jakoś dziwnie mi to brzmiało, więc muszę to wyjaśnić ^^

      Usuń
  2. Cudowny rozdział i dawaj jak najszybciej next! ;)
    O Boże, kocham Jace'a i te jego sarkazmy i jego pewność siebie i to że jest we wszystkim najlepszy i jego całego! On jest taki idealny i cudowny! Chciałabym mieć kiedyś takiego Jace'a, no ale niestety go nikt nie zastąpi, a Jace jest tylko jeden... <3 Clary i Jace to wspaniała para i fajnie, że w twoim fanfiction pokazałaś nam jak mogło wyglądać ich późniejsze życie i ich dzieci i w ogóle, bo niestety to jak zakończyła się jakoś tak niespodziewanie książka Cassandry to mnie trochę zawiodło i to co by się działo potem, np. jak wyglądałby ich ślub to mogliśmy się tylko tego domyślać, a ty to nam pokazałaś. Nawet jak już zakończysz tą historię to będę ją długo pamiętać i tak zawsze będę sobie wyobrażać to co by się wydarzyło po skończeniu książki Cassandry. Jestem ci ogromnie wdzięczna za napisanie tej całej historii... :D Śledziłam twojego bloga cały czas od początku i regularnie czytałam twoje rozdziały... Trochę mi szkoda że to już prawie koniec.. :/
    I mam nadzieję, że na przyjęciu nic się nie wydarzy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham, kocham, kocham i jeszcze raz kocham twojego bloga. Zgadzam się z Alexxx. To taki piękny dzień. Musi być perfekcyjny. No chociaż może i by się przydało ciutkę pazura na koniec. Nie to tak okropnie brzmi. Koniec.KONIEC!!!. Ten wspaniały blog nie może się skończyć. A co się teraz wydarzy. Wszystko jest aż za piękne.... Ze zniecierpliwiebiem czekam na Epilog. Weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wierzę, że to prawie koniec :(
    No ale w porządku... znając siebie będę ryczeć, bo twój blog jest naprawdę super <3 Twoje rozdziały są strasznie dopracowane mimo tego, że improwizujesz i zamiast obmyślać przez kilka dni co dokładnie będzie to ty siadasz przez komputerem i po prostu piszesz! To jest coś niezwykłego <3
    Pytasz się o ulubiony moment, tak?
    Cóż, trudno wybrać jeden, więc napiszę kilka, dobrze?
    1. "- Poczekaj. Z jednej strony chcę wyjść za Iz, bo kocham ją całym sercem. Jest jedną z dwóch najważniejszych kobiet w moim życiu. I jest jedną z dwóch, których nie chcę stracić pod żadnym pozorem.
    - Zgaduję, że tą drugą jest Alex?
    - Nie. Ta druga zawsze była przy mnie. Nawet, gdy o tym nie wiedziała. Kocha rysować i tańczyć. Ma dwójkę cudownych dzieci. Jej imię zaczyna się na literę "C". W jej rudych lokach codziennie rano odbija się blask słońca, a szmaragdowe oczy i piegi dodają uroku. A co najważniejsze jest moją młodszą siostrzyczką, dzięki której zmieniło się moje życie".
    Boże, to takie urocze :'( <3
    2. "- Zamknij się, dobrze? Nie myśl o tym, tylko idź do ołtarza. Pamiętaj, że nieważne co by się stało - jestem z tobą.
    - Kocham cię - zmierzwił mi włosy i odszedł, nim zdążyłam odpowiedzieć "Ja ciebie też".".
    Och, so sweet <3
    3. "- Nie chcę przeszkadzać, ale pora na poobiad - oznajmiła Iz, kiedy byliśmy bliscy pocałunku.
    - Poobiad? - spytaliśmy zdziwieni.
    - No wiecie... jest 17:30. Obiad zwykle jemy o 15:00, a kolację o 19:00, dlatego czas najwyższy wymyślić nazwę dla takiej uczty, nieprawdaż?"{
    Hahahahahah.... poobiad XDD
    No dobra, to chyba wszystkie momenty :)
    Cały rozdział jak zwykle wyszedł genialnie, aż nie można tego opisać słowami <3
    Będę tęsknić, jeśli zakończysz fanfiction, ale cóż. Nic co dobre nie trwa wieczne, prawda? Zresztą widać, że to się zbliża do końca.
    Wszystko, cop chcę ci napisać napiszę w epilogu. Nie ma sensu teraz :D
    Do zobaczenia, kocham cię, Ruda <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne <3! Oby się nic złego nie wydarzyło :(
    A! I będę tęsknić, jak już zakończysz to fanfiction :( I płakać :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne, ale szkoda, że już koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział naprawdę PIĘKNY <3 Ne potrafię wybrać ulubionego momentu, ponieważ cały rozdział był DOSKONAŁY <3 Uwielbiam to ff, i serce mi pęka na myśl, że już nie długo koniec :(( Tak czy siak, czekam z niecierpliwością na NEXTA!
    PS. Spróbuj zepsuć ten ślub, to nie wiem co ci zrobię!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż rozdział genialny :) Moj ulubiony momemt hmm... :) Mam dwa:
    1.Rozmowa Clary i Sebastiana gdy mówi że w jego życiu są dwie najważniejsze kobiety ona i Izzy ( to było takie slodkie <3 )
    2.To jak Jackob pocieszał Ciri a ona potem dała mu całusa w policzek( ja też chcę w przyszłości mieć takie kochana dzieci : D)
    Szczerze ci powiem że liczę na to że coś wydarzy się na wesrlu w końcu trzeba podkręcić atmosferę :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń