piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 22

Księga II
Rozdział 22

*Clary*
Nastała ten moment, ta chwila, w której spojrzenia moje i Jace'a się spotkały, a ja nie mogłam powstrzymać łez. Tak bardzo chciałam do niego podbiec i zrobić wszystko, by znów był ze mną... by był przy mnie i już nigdy nie odszedł, ale nie mogłam się na to zdobyć. Czułam, jakby moje nogi były przyklejony na jakiś cholerny klej do podłogi i już nigdy miały się nie odkleić. Ciszę przerwała Lilith.
- Przystajecie na moje warunki?
- W twoich snach - splunął Alec.
- Widzę, że jesteś odważny. Cóż, drogie Clave chyba się nie pogniewa, jeśli będzie miało jednego członka mniej, prawda? - i jednym szybkim ruchem odebrała mu nieśmiertelność, którą powierzył mu Magnus. Wiedziała, jak zagrać. I to było najgorsze. Tracąc Aleca na zawsze straciliśmy również Izzy. Nie była w stanie walczyć. Właśnie tak rozpętało się prawdziwe piekło.

*Alec*
Do tej pory nie wyobrażałem sobie śmierci. Nie wiedziałem, jak będzie wyglądać. I nie zdawałem sobie sprawy, że zobaczę kogoś, kto kiedyś był najważniejszą osobę w moim życiu. Kogoś, kogo pupilem musiałem się zaopiekować. I dopiero, gdy ujrzałem jego kocie oczy, jego czarne zmierzwione włosy, w których znajdowała się tona brokatu zrozumiałem, że to już koniec.

*Clary*
Walka trwała, a Lilith wciąż żyła. Jej wysłannicy dawno polegli, dając nam pełen dostęp do swojej Pani.
Wystarczył tylko dobry ruch, by wygrać jej grę. Gdy miała podnieś dłoń, by strzelić w nas burzą ognia użyłam swojej magii wody. Nie spodziewałam się tylko, że moja córka w tak młodym wieku potrafi panować nad swoją magiczną mocą. Gdy tylko strumienie wody znalazły się na ręce Lilith, Ciri jakimś dziwnym gestem zamieniła wszystko w lód. Byłam z niej dumna, ale i przerażona. Zdałam się tylko na delikatny uśmiech w jej stronę i wróciłam spojrzeniem do Demonicy. Jej wzrok był chłodny. Wyrażał tylko nienawiść i wrogie nastawienie. Pobiegłam w jej stronę, szykując się na potężne uderzenie piorunów z mojej strony. Wykonałam kilka ruchów rękoma, wywołując prawdziwą burzę. Wszystkie błyskawice uderzyły w samo serce Lilith, tworząc nad nią jasny rozbłysk i jednocześnie kierując ją na linię śmierci.
- Ta suka nadal żyje - wycedził przez zęby Jace, który już zdążył odżyć po nałożeniu Znaków i stracie parabatai.
- Jak widzisz, misiu - na te słowa przewróciłam oczami i uderzyłam w nią silną kulą ognia, wody, ziemi i powietrza. Wszystkie żywioły, nad którymi panowałam prawie ją zniszczyły. Widać było po jej postawie, że jest coraz słabsza.
- Gabriel... - wyszeptała, klękając na kolana.
Z jej myśli mogłam wyczytać obraz przedstawiający ją, jako Anielicę i Archanioła Gabriela. Najwyższy z Archaniołów ściskał jej delikatne dłonie, głaszcząc nadgarstki.
- Twój ukochany - powiedziałam, gdy wizja zniknęła.
- Tak bardzo go kochałam, a mimo to pozwoliłam, by odszedł. Nawet nie wiesz, jaki to ból.
Wtem przypomniało mi się wszystko, co miało miejsce przez ostatnie kilka miesięcy. To, jak porwała Jace'a w swoje sidła. To, jak porwała moje dzieci.
- Wiem doskonale, jak to jest, bo przez twój egoizm sama straciłam ukochanego i własne dzieci. Myślałaś tylko o sobie, nie rozumiejąc, ile Jace dla mnie znaczy. Był przy mnie zawsze, gdy go potrzebowałam, a ty wszystko zniszczyłaś jedną myślą. Jedną. Głupią. Cholerną. Myślą - krople łez spłynęły po moich po9liczkach. - Ale mimo to oddam ci to, co straciłaś kilkadziesiąt tysięcy lat temu.
- Nie zwrócisz mi Gabriela - jęknęła.
- Nie. Ale sprawię, że nigdy nie opuścisz tego miejsca i tak jak on błąka się po Niebiosach, tak ty będziesz się błąkać tutaj! - krzyknęłam i powalając nią niżej na kolana z potężną siłą zakończyłam jej życie. Sama nie wiem, jak, ale to zrobiłam. Sprawiłam, że nareszcie poczułam szczęście w sercu, jak i na zewnątrz. Mogłam się spokojnie uśmiechać bez wątpliwości, czy udaję szczęśliwą, czy faktycznie taka jestem. Tak, byłam szczęśliwa i żaden pieprzony Demon nie mógł tego zniszczyć.

***

~ Rok później...
Wszystko wyglądało cudownie. Każdy szczegół dekoracji był idealnie dopasowany do reszty ozdób. Moje stosunki z Maryse również zostały naprawione, lecz nadal czułam do niej lekką odrazę. Mimo to była tutaj ze mną i pomagała mi dekorować ostatni poziom tortu weselnego.
- Clary! - krzyknął Sebastian z drugiego piętra budynku.
- Już... idę! Nie musisz tak krzyczeć - ostatnie zdanie wymówiłam nieco ciszej, by tylko matka Izzy mogła to usłyszeć.
Ciągle się zastanawiam, jak razem z Isabelle tak szybko zapomniała o śmierci swojego drugiego syna. Nie interesowało mnie to jakoś szczególnie, po prostu ciekawość Morgensternów jest niewyobrażalnie silna i nic nie jest w stanie tego zmienić.
Właśnie otwierałam drzwi sypialni mojego brata, gdy z drugiego końca korytarza zawołała mnie Iz:
- Clary! Jak wyglądam?!
- Na pewno cudownie, Iz. Wybacz, przyjdę za chwilę - przewróciłam oczami, po czym zostałam siłą wepchnięta do królestwa Sebastiana.
- Czemu tak gwałtownie?
- Nie jesteś z porcelany, nie roztłuczesz się - zaśmiał się.
- Myślisz, że to jest śmieszne, braciszku? - uniosłam brew, krzyżując ręce na piersi i tupiąc irytująco nogą.
- Jest. Tak jak wszystkie moje żarty.
- Wybacz, ale twoje żarty są tak suche, jak rzeki na mapie.
- I że niby to miało być śmieszne? - spytał lekceważąco.
- Ależ tak. Tak, jak wszystkie moje żarty - starałam się naśladować jego głos.
- Może mam was zostawić samych? - spytał chichrający pod nosem Jace.
- Nie - zaprzeczyłam, całując go delikatnie w usta. - A dlaczego mnie wezwałeś? - skierowałam swoje pytanie do Sebastiana.
- Pomóż mi dopasować kolorystycznie muszkę - mówiąc to splótł razem palce i zrobił słodkie oczka, którym nigdy nie mogłam się oprzeć. Westchnęłam i dokładnie przyjrzałam się dwóm akcesoriom.
"Czarna, czy biała?" - to pytanie zaśmieciło mi umysł.
 - Cóż, masz czarny garnitur, dlatego weź białą - powiedziałam z uśmiechem i już miałam wychodzić, gdy usłyszałam udawany kaszel.
- Ehem... Clary? Pomożesz mi ją zawiązać? - pokazał swój śnieżnobiały uśmiech.
"Ugh, pieprzone zaślubiny" - pomyślałam, przewracając oczami i znów podchodząc do brata.
- Z tego co wiem na moim ślubie to właśnie ty zawiązywałeś krawat Jace'owi, a teraz nie potrafisz?
- Tak, krawat. To jest muszka.
- Faceci - przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju.

***

- Clary, co cholery! - zaraz po wyjściu na korytarz do moich uszu doszło wołanie Izzy.
- Ooo.... idę! - krzyknęłam niechętnie, udając zmęczony ton.
Tak, jak zostałam siłą wepchnięta do sypialni Sebastiana, tak zostałam wepchnięta do sypialni Iz. Życie jest piękne, prawda?
- Słucham, moja droga przyjaciółko? - odrzekłam słodko z rękoma założonymi na biodrach.
- Makijaż, sukienka, pomóż! - wykrzyczała i pociągnęła mnie do toaletki.
- Izzy, nie rozumiem tego pośpiechu. Wasz ślub jest dopiero wieczorem, a jest po 9:00.
- Ale wszystko musi być dopracowane - jęknęła.
- Będzie dopracowane - przysięgłam. - A teraz wybacz, muszę coś jeszcze zrobić. Wpadnę po południu pomóc ci z... tym wszystkim - gestem wskazałam na łóżko, na którym znajdowało się wszystko, co Isabelle chciała wykorzystać do swojej dzisiejszej kreacji. Uśmiechnęłam się ostatni raz i wybiegłam z pokoju, unikając zszokowanego wzroku Iz.
- Dzień dobry, panienko - dygnęła przede mną jedna ze służek.
- Witaj, Dakoto. Byłabyś tak miła i wezwała do mnie MOJEGO męża? - na słowo "mojego" specjalnie podniosłam głos. Wiedziałam, że gdy tylko nie patrzę, Dakota pożera Jace'a wzrokiem. Dosłownie.
- Tak jest - odparła zażenowanym tonem, znów dygnęła i odeszła.
Uśmiechnęłam się zwycięsko kierując się do swojej dawnej sypialni.

***

- Proszę! - krzyknęłam, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Panicz Jace już jest - powiadomiła mnie niska, urocza blondynka.
- Dziękuję, możesz odejść - odparłam. Gdy tylko opuściła moje królestwo do środka wszedł mój ukochany.
- Chciałaś mnie widzieć, Wasza Wysokość - zaśmiał się.
- Och, nie żartuj sobie. Nawet nie wiesz, jakie męczące jest mówienie za każdym razem "dziękuję", "dzień dobry", "witaj"... ugh. Mam tego dość. Zaraz po ślubie i przyjęciu weselnym wracamy do Rezydencji, gdzie mamy ciszę i spokój.
- Gdzie są dzieci? - spytał, siadając obok mnie na kanapie. Nim zdążyłam odpowiedzieć drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wpadli Ciri i Jacob.
- Tutaj - zaśmiałam się.
- Widzę - odparł, całując mnie wpierw w czoło, później w nos, policzki i na samym końcu w usta.
Nagle nasz mały chłopiec, który mimo tego, że miał 3 lata wyglądał jak niemowlak usiadł na kolana Jace'owi, szeroko się do niego uśmiechając. Był to uroczy widok, szczególnie wtedy, kiedy blondyn złapał małego za ręce i zaczął się nimi bawić. Nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
Gdy chłopcy bawili się ze sobą do mnie podeszła Ciri, która najwyraźniej była czymś zasmucona.
- Ciri, kochanie. O co chodzi?
- Dlaczego wujka Aleca z nami nie ma? - no tak. Musiałą zadać to pytanie prędzej czy później. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam mówić.
- Wiesz... w życiu każdego człowieka jest taki moment, w którym jest potrzebny gdzieś indziej - mówiłam, głaszcząc dłoń mojej córeczki.
- I tak jest i teraz - kontynuowałam. - Wujka Aleca zabrały do siebie Aniołki, obiecując mu, że nadal będzie z nami, tylko my go nie będziemy widzieć. Możesz sobie wyobrazić, jak właśnie teraz stoi za tobą i kładzie swoją dłoń na twoim ramieniu. Płacze. Gubi swoje myśli, których już nigdy nie zmieni. Ale cię kocha, bo jesteś dla niego bardzo ważna. Zapamiętaj to, dobrze? - skinęła głową. Wiedziałam, że zrozumiała. Ciri byłą wyjątkowo inteligentną dziewczynką.
- Zabiorę Jacoba na krótki spacer - oznajmił Jace. Poczekał na moją zgodę, choć nie wiedziałam dlaczego... przecież był ojcem chłopca, nie musiał mnie o wszystko pytać. Gdy tylko skinęłam z uśmiechem głową - wyszedł.
- Co chcesz porobić? - spytałam moją córeczkę.
- Chciałabym poćwiczyć moją moc. Pomożesz mi w tym?
- Oczywiście, słonko - pogłaskałam ją po policzku i ujęłam jej delikatną dłoń, wychodząc z pokoju. Sądziłam, że najlepiej potrenować w sali, gdzie jest najwięcej miejsca.

*Jace*
~Godzinę później...
Nasz spacer nie trwał zbyt długo, bo na dworze zaczął padać śnieg. Pierwsze oznaki zimy. Nie wiem po jaką cholerę Sebastian i Iz biorą ślub w taką pogodę, jak i porę roku. Nie lepiej poczekać do wiosny, gdzie wszystko budzi się do życia?
Ze spaceru nici, a że dawno nie ćwiczyłem z Jacobem trzeba to w końcu zrobić i udowodnić Clary, że jestem dobrym ojcem.
- Nie mam ochoty na trening, przepraszam, tato.
- Od rana nie wyglądasz najlepiej. Co się stało?
- Sam nie wiem. Jedynym lekarstwem jest książka - popatrzył na mnie z dołu uroczym wzrokiem.
- No dobrze, tym razem dam ci małą przerwę. Co mam ci poczytać?
- Cokolwiek - widocznie się ucieszył, bo zaczął aż skakać z radości. Wziąłem pierwszą lepszą książkę z półki nadal trzymając Jacoba w ramionach. Zacząłem czytać, przechadzając się po sypialni Clary w tą i z powrotem.

*Clary*
Po godzinnym treningu wraz z Ciri ta pobiegła do brata, a ja natomiast pomagałam swojej parabatai w dobraniu biżuterii do sukni. Obiecałam jej, że całe popołudnie jest nasze, a ja zawsze dotrzymuję słowa... choć czasami tego żałuję.
- Szafiry, czy diamenty? A może złoto? - spytała podekscytowana Iz.
- Diamenty. Będą idealnie pasować do sukienki, jednocześnie wyróżniając się spod złotego materiału.
- Zaczynasz mówić od rzeczy. Uważaj, bo będę zazdrosna - zaśmiała się.
- Izzy, nie oszukujmy się. Jesteś ekspertką w sprawach mody. Nie znam nikogo, kto by lepiej odróżniał kolory, a zwłaszcza jeśli chodzi o odcienie niebieskiego, z czym zawsze miałam problem.
- Pochlebiasz mi - zaśmiała się, a ja do niej dołączyłam.



W kolejnym rozdziale... ślub! Co sądzicie o zaślubinach Sebastiana i Iz? :D
I ogólnie o rozdziale :)?
I o niespodziewanej śmierci Aleca :o?
Spodziewaliście się, że Lilith sama z siebie odebrała mu nieśmiertelność i tak po prostu zabiła ;)?
Widzimy się, jak będzie tutaj 10 komentarzy... chcę, żeby tak było przy każdym, no ale cóż... nie każdy może mieć wszystko, prawda :)?
Do zobaczenia, mordki <3!

13 komentarzy:

  1. Alec [*]. I tak go nie lubiłam ; p
    Rozdział super, i ten ślub *-* Czekam na rozdział ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak myślałam, że to Alec umrze i że potem wszystko będzie dobrze. Rozdział świetny. Fajnie, że Izzy i Sebastian biorą ślub.
    Dzieci Clary i Jace'a są cudowne! Będą tak silne jak ich rodzice... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę doczekać się nexta *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział , czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niespodziewana śmierć Aleca? Pfff, no chyba nie.
    A co do rozdziału to nie dziwię się Clary, że zastanawia się jak mogły tak szybko zapomnieć o Alecu. Ja też się zastanawiam. A z tą ciekawością rodziny Morgenstern, to hmmm..... Czyżby ostatnio nie usłyszała, że ktoś, jest mega ciekawski? XD
    Ślub Izzy i Sebastiana <3
    Moje ulubione postacie ^^
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. IDEALNIE, IDEALNIE, IDEALNIE, PIĘKNIE, BOSKO, WOW, PERFECT <3 Wspaniały pomysł z zaślubinami, a Jace jako ojciec SŁODKI <3 Lecz jeden moment z tego rozdziału najbardziej mi zapadł w pamięć; "- Wiesz... w życiu każdego człowieka jest taki moment, w którym jest potrzebny gdzieś indziej - mówiłam, głaszcząc dłoń mojej córeczki." <3 Pięknie powiedziane <3 Czekam z niecierpliwością na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabawnie, słodko, smutno, idealnie! ♥
    Wybudziłaś we mnie tyle emocji tylko w tylu słowach, nie mówiąc już o tym, że seria książek Clare, która ma 6 części nie potrafiła tego zrobić za pomocą ok. 1000 słów. Jesteś świetna ♥ Ty i twój blog ♥ Jeśli skończysz z tym i zaczniesz pisać nowe ff to koniecznie nas poinformuj. Nie chcę stracić osoby z takim talentem <333
    Pozdrawiam - Julka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Alec [*] strasznie go lubiłam i przykro mi z powodu jego śmierci :)
    Fajnie ze Izy i Sebastian postanowili zawrzeć związek małżeński :D
    Ja wiedziałam ze Clary jest silna ale żeby pokonać Lilith ( jestem po ogromnym wrażeniem :D)
    Widzę ze dzieciaki szybko dorastają a Clary i Jace się dogadują ( rodzinka Herondalów w komplecie) <3
    Pozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział zresztą jak wszystkie inne. Czekam na next. Zapraszam na swojego bloga :
    http://innahistoria.blogspot.com/2015/08/1-ave-atque-vale.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny ! Czekamy na next !!

    OdpowiedzUsuń