Rozdział 10
Poprzednim postem było LBA, więc jeśli go nie czytaliście to serdecznie zapraszam :)
A jeśli czytaliście to zapraszam do czytania :D!
Rozdział 10
*Clary*
Uśmiechnięta usiadłam naprzeciwko Tessy, ale ta była zbyt zajęta lekturą, by na mnie spojrzeć. Rozejrzałam się po jadalni. Badałam wzrokiem każdy szczegół. Kinkiety wbudowane w ściany wyglądem przypominały pochodnie jarzące się czerwonym ogniem. Ściany dookoła pomalowane były jasnym kolorem przypominającym beż. Wtem do pokoju wszedł Jem, mamrocząc coś pod nosem. Najwidoczniej czytał czasopismo, które trzymał w dłoniach. Usiadł obok Tessy i pocałował ją w policzek. Odruchowo dotknęłam swojego. Przypomniałam sobie, jak zawsze Jace to robił, gdy siadał obok mnie przy stole.
- Też chcesz buziaka? - zaśmiał się, gdyż musiał to zauważyć.
- N-nie - jęknęłam. - Coś mi się przypomniało.
- To musiało być coś miłego, skoro się zarumieniłaś - oznajmił.
- Nie zadręczaj jej - uśmiechnęła się Tessa. - Wybacz - zwróciła się do mnie. Nie miałam siły, by cokolwiek wymówić, więc tylko skinęłam głową.
- Pójdę pomóc Emily - oznajmiła i wyszła z pomieszczenia.
- Clary - zaczął. - Chciałabyś po kolacji wybrać się na wycieczkę po Instytucie?
- Nie ma takiej potrzeby. Zaczynam się powoli orientować.
- Nalegam - zaśmiał się.
- No dobrze - westchnęłam i odwrócił wzrok. Nie patrząc na blondyna dodałam:
- Emily to wasza córka?
- Nie - zaśmiał się. - To nasza kucharka. Mieszka z nami od kilku lat. O dziwo naprawdę dobrze gotuje. Ale zaraz się o tym przekonasz - oznajmił z uśmiechem, obnażając śnieżno biały zęby. - Ale jeśli zaczęłaś temat dzieci... Karen wraz z swoim bratem Onyksem studiują na Uniwersytecie w Hiszpanii.
- Nie odwiedzają was?
- Nie muszą. Są już pełnoletni, mają nawet drugie połówki z którymi są bardzo szczęśliwi, a to jest najważniejsze.
- Tak - potwierdziłam.
- A ty? - uniosłam wzrok. - Masz... kogoś bliskiego twemu sercu?
- Mam mężczyznę swojego życia, jeśli o to ci chodzi.
- A dzieci? - pokręciłam głową.
- Jeszcze nie - odparłam.
- A mała Alex? Jesteś z nią zżyta, prawda?
- Skąd wiesz...
- Jestem Cichym Bratem - przerwał mi. - Byłem... Cichym Bratem.
- Zrezygnowałeś, czy...
- Tak - znów mi przerwał. - Czego się nie robi dla miłości, prawda?
- Wiem coś o tym - zarumieniłam się.
Nasza rozmowa się zakończyła, gdyż do pokoju weszła Tessa z blondynką u boku. Położyły srebrne tace z jedzeniem, gdy nagle jedna z nich odeszła, kłaniając się lekko. Tessa zajęła ponownie miejsce obok ukochanego, nakładając sobie warzywnej sałatki.
"Jem miał rację" - pomyślałam. "Już gdy patrzę na te potrawy cieknie mi ślinka" - zaśmiałam się w duchu i zaczęłam powoli jeść.
~30 minut później...
Po skończonej kolacji i krótkim odpoczynku brunetka opuściła nas bez słowa. Jem nie wiedząc, co zrobić podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Zaproponował ramię, które przyjęłam. Wiedziałam, że będzie to długa wycieczka i zamiast słów "To jest biblioteka, to jest sala treningowa..." usłyszę pytania różnego rodzaju. Bałam się tego, że poczuję się tak samo, jak podczas pierwszej nocy w Nowojorskim Instytucie.
"Kim jesteś?"
"Nie uciekniesz od prawdy"
"Niech cały świat się dowie, że jesteś Nocnym Łowcą".
Te słowa nadal krążyły w mojej głowie, nie dając mi spokoju.
- Czy Tessa zawsze taka jest? - spytałam.
- Co masz przez to na myśli?
- Zadufana w sobie. Nie dająca znaku życia. Pochłaniająca każdą literę w książce.
- Książki - oznajmił. - Ty wszystko ich zasługa.
- Widzę, że nie przepadasz za jej hobby.
- To tak bardzo widać? - zaśmiał się.
- Za każdym razem, gdy słyszysz słowo "książka" się krzywisz - dołączyłam do niego.
Nastała chwila ciszy, o której zawsze marzyłam. Ta jednak była lekko przytłaczająca. Nagle przerwał ją Jem.
- Możemy powrócić do tematu Alexandry?
- Ach, tak. To kilkumiesięczna córeczka mojej parabatai.
- Alexandra Lightwood.
- Wiesz o mnie sporo rzeczy, a ja o tobie nic.
- Bo o mnie nic nie trzeba wiedzieć.
- Masz sekret, Jem. Sekret, o którym mi nie mówisz, a który powinnam znać ze względu na pobyt tutaj.
- Sekret? - udawał zdziwionego.
- Nie udawaj, że nic nie wiesz, proszę.
- Nie udaję.
- Nie chcesz, nie mów. Zrozumiem - oznajmiłam i zaczęłam przyśpieszać kroku. Zniknęłabym za zakrętem, gdyby ten znów się nie odezwał.
- Zacznij temat - odwróciłam się na pięcie,a po chwili byłam znów blisko blondyna.
- Nie wypada. Dobrze o tym wiesz.
- Clary - położył dłonie na moich ramionach. Schylił się tak, że nasze spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie.
- Narkotyki, Jem - odwróciłam wzrok. - To przez nie masz taką barwę włosów i oczu, prawda?
- A więc o to chodziło - wyszeptał i uwolnił mnie z uścisku.
- Odpowiedz! - krzyknęłam. Zalałam się płaczem. Byłam bezsilna. Podszedł do mnie i ocierając łzy kciukiem odpowiedział:
- Masz rację. To przez to jestem taki, jaki jestem. To świństwo może i zmieniło mój wygląd, ale nie zmieniło charakteru i miłości, jaką czuję do Tessy i jaką czułem do Willa.
- Twojego parabatai, tak? - skinął głową. - Co się z nim stało?
- Starość i choroba.
- William Herondale - wyszeptałam. - Przodek Jace'a.
- Blondyn, złote oczy, arogancki, bojący się kaczek dupek.
- Jak chce to potrafi być miły.
- Dla kogoś, kogo kocha, prawda? - skinęłam głową. - Tak jak Will. Dużo ich nie różni.
- Skoro tak dobrze się rozumiemy, a ja już znam każdy zakątek Instytutu... - ostatnie słowa wypowiedziałam sarkastycznym tonem. - ... to może wrócę do swojej sypialni?
- Skoro chcesz - wzruszył ramionami. - Znasz drogę? - kiedy długo nie odpowiadałam, dodał:
- Za korytarzem skręć w lewo. Dojdziesz do windy. Drugie piętro, lewo, lewo, potem prawo i prosto. Trzecie drzwi po prawej stronie to twój pokój.
- Dzięki - jęknęłam i poszłam według wskazówek Jema.
~2 godziny później...
Nie zauważyłam nawet kiedy zegar wybił godzinę 22:00. Byłam wpatrzona w kartkę papieru, na której widniały litery tworzące pojedyncze zdania. Wahałam się nad wysłaniem go do Lightwoodów. Jace mówił, że mam ich codziennie informować. Bez względu na to, co będę robić. Ostatnie zdanie zakończone było kropką obok której było małe serduszko. Zawsze tak robiłam. Szczególnie, gdy w szkole trzeba było napisać długie wypracowanie, na które nigdy nie miałam pomysłu.
W końcu wiadomość zaiskrzyła się ogniem i rozpłynęła się w powietrzu. Nie tracąc czasu na zbędne czekanie poszłam wziąć prysznic. Namydliłam dokładnie skórę i poczekałam, aż na moje ciało spłyną strużki ciepłej wody. W Nowym Jorku zawsze w tym momencie zamykałam oczy i rozmyślałam nad tym, co ostatnio mnie dręczyło. Tym razem nie ukazało się nic. Kompletna pustka. Zero wizji. Uznałam to za coś w rodzaju kosmicznego żartu. Z natury wiedziałam, że nigdy nic nie jest w porządku. Nawet teraz, kiedy czuję się dziwnie bezpieczna. Mimo to brakuje mi ciągłego dotyku Jace'a. Jego zapachu skóry, włosów, krwi i Znaków. Moje rozmyślenia przerwało stukanie w szybę, więc szybko wyskoczyłam spod prysznica i nałożyłam na siebie szlafrok. Wybiegłam z łazienki, podchodząc do okna. Otworzyłam je i chwyciłam ognistą wiadomość do ręki. Zaczęłam czytać, lecz coś powaliło mnie na ziemię. Próbowałam uciec, czołgając się, lecz nie było dla mnie ratunku. Zobaczyłam krew na podłodze. Zamknęłam oczy, by przyszykować się na większy ból, który nie nadszedł. Otworzyłam powoli oczy. Napastnik zniknął, a ja zobaczyłam Jema. Pomógł mi wstać. Otrzepałam się z kurzu znajdującego się na podłodze. Chciałam coś powiedzieć, podziękować, lecz nie mogłam. Jakieś dziwne uczucie pozwalało mi tylko na uśmiech, więc w geście podzięki zrobiłam tylko tyle. Uśmiechnęłam się najszerzej, jak umiałam. Gdy wychodził ujrzałam Tessę, która przyglądała się całej tej sytuacji. Podeszła bliżej i wyciągnęła ręce do przodu. Zrobiłam to samo, a po chwili stałyśmy i lekko się kołysałyśmy w objęciach. Jej dotyk był równie uspokajający. Mogłam poczuć więź, którą byłam złączona z nią od mojej inicjacji. Czasami nie rozumiałam tej kobiety. Potrafiła być miła, urocza i kochająca, ale częściej była zadufana w sobie, nieśmiała i poważna. Odsunęłyśmy się od siebie. Tessa spojrzała na Jema stojącego w progu. Spojrzała na niego błagająco, na co ten skinął głową. Uniosłam brew w geście zdziwienia.
- Już ci tłumaczę - zaśmiała się. - Od twojego przyjazdu próbuję namówić Jema, by nas zabrał na przyjęcie organizowane w Paryżu z okazji tysięcznej rocznicy wybudowania Wieży Eiffla.
- Uznałem, że jesteś raczej typem samotniczki i nie lubisz chodzić na tego typu imprezy - wytłumaczył.
- Miałeś rację, nie lubię imprez. Ale zgodzę się ze względu na Tessę.
- Cudownie! - klasnęła w dłonie i podskoczyła z radości.
- Więc kiedy jest to przyjęcie?
- Jutro wieczorem - oznajmiła. - Radzę ci wypocząć, bo od rana zaczynasz szukać odpowiedniej sukienki - zaśmiała się.
- Elegancka, czy skromna?
- Jak wolisz. To ma być twój wieczór, Clary - oznajmiła i wyszła trzymając Jema za rękę.
Gdy drzwi się za nimi zatrzasnęły kontynuowałam czytanie wiadomości, której nadawcą był Jace. To, co było w nim napisane musiało ukrócić mój pobyt w Londynie. Alex zachorowała, a ja byłam zbyt daleko, bym mogła wyczuć jej aurę. Po moim poliku spłynęły łzy. W głowie zaczęły pojawiać się różne myśli. Nie miałam siły, by móc ustać na równych nogach, więc skulona usiadłam na podłodze. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam oparta o ramę łóżka.
***
- Clary? - poczułam delikatne szturchanie na ciele. - Clary, obudź się.- C-co? - otworzyłam powoli oczy. - Tesso...
- Nic nie mów, wyglądasz okropnie - zrobiła chwilę przerwy, dokładnie mi się przypatrując. - Płakałaś?
- Alex zachorowała. Tylko ja mogę jej pomóc, a zamiast być w drodze do Nowego Jorku siedzę tutaj i pozwalam sobie na utratę godności.
- Rozumiem, że wyjeżdżasz już dziś.
- Tak. Wybacz, ale dzisiejsze przyjęcie...
- Wiem. Pójdę powiadomić Emily, by przygotowała wcześniej śniadanie. Później porozmawiamy o twoim... - przerwało jej pukanie w szybę okna. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam wysokiego mężczyznę. Jego piękne oczy połyskiwały w blasku słońca, a długie włosy opadały na czoło. Blondyn przeczesał je ręką i uśmiechnął się szeroko, ukazując śnieżno białe zęby.
- Jace - wyszeptałam. Zaczęłam powoli podchodzić z myślą, że to zaraz może zniknąć. Uznawałam to za sen. Wtem blondyn złożył dłoń w pięść i szybkim ruchem wybił szybę, wchodząc do środka.
- Witam - skinął głową w geście przywitania. - Tessa, prawda? - podszedł do brunetki i kłaniając się przed nią pocałował jej dłoń. Odwrócił się w moim kierunku, szeroko się uśmiechając.
- Zostawię was samych - oznajmiła i wyszła.
Wpatrywałam się w jego złote oczy. Obserwowałam każdy ruch... każde uniesienie klatki piersiowej. W końcu zrobił kilka kroków w moją stronę. Ujął moje ręce i zarzucił je sobie na ramiona, a on sam objął mnie w talii. Zaczęliśmy się lekko
kołysać. Może i nie było to bardzo romantyczne przywitanie, na jakie było go stać i jakiego się spodziewałam, ale to nie zmieniło faktu, że przestałam go kochać. Wtulona w niego wdychałam jego zapach, którego mi brakowało. Gdy się od siebie odsunęliśmy podniósł mnie lekko w górę, by nasze spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie. Krzyknęłam z zaskoczenia
. Roześmiana objęłam go rękami wokół szyi. Przysunął mnie bliżej siebie i musnął lekko moje usta. Zaraz po odstawieniu mnie na ziemię pochylił swoją głowę i wyszeptał mi do ucha:
- Wiesz, gdzie chciałbym cię pocałować?
- W usta? - zaczęłam zgadywać.
- Nie.
- W policzek?
- Nie.
- W szyję?
- Nie - skończyły mi się pomysły.
- Więc gdzie?
- W kościele, gdy przed wszystkimi nałożymy sobie Znaki i złożymy Przysięgę.
Oczy zalały się łzami, a ja objęłam Jace'a mocniej. Wracając do dawnych myśli... liczył się tylko on. Jace, który zawsze uspokajał mnie swoim dotykiem. Jace, któremu powierzyłam cały mój świat. Jace, któremu powierzyłam wszystkie sekrety. Jace, którego kocham i z którym pragnę wiec szczęśliwe życie.
Jak wam się podobało :)?
Z góry mówię, że jeśli chcecie MUSI być tutaj przynajmniej 8 komentarzy. Wiem, że wam się uda, bo poprzednim razem, jak dałam wam limit wykonaliście zadanie, więc tym razem też się uda ^^
W komentarzu proszę was również, byście pozostawili odpowiedź na pytanie poniżej:
Czy chcielibyście, by Clace się ZARĘCZYŁO?
Nie mówię tu o ślubie, tylko o zwykłych zaręczynach.
Wymiana pierścieni rodowych.
Co wy na to? Jeśli uważacie, że za wcześnie na taki wybryk mogę oczywiście poczekać.
Do zobaczenia już jutro (chyba że nie będzie 8 komentarzy <szyderczy śmiech - buahahaha>)!
Rozdział cudowny, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńA Clace takie słodkie, że woooow *-*
Też chcę mieć takiego chłopaka jakim jest Jace :/
Ale takie ideały nie istnieją...
Co do zaręczyn uważam, że jest odpowiedni moment. W końcu to tylko zaręczyny, prawda?
Pozdrawiam, kc <3
SUPER !!
OdpowiedzUsuńRozdział piękny!!
Z niecierpliwością czekam na neta!
Ps. Te zaręczyny znalazłaś w internecie (bo chyba coś takiego widziałam)?
Tak, dokładnie :)
UsuńA że mi się to spodobało to postanowiłam wstawić to do rozdziału :D
I to w sumie nie zaręczyny, one dopiero będą... niebawem :D
Rozdział PIĘKNY<3 Co do zaręczyn, to jestem na TAK<3 Masz talent do opisywania takich wydarzeń, więc to zrób :)))
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
OdpowiedzUsuńwedług mnie zaręczyny to dobry pomysł ;)
"Wtem do pokoju wszedł Jem"
OdpowiedzUsuńDŻEM :3
"- Też chcesz buziaka? - zaśmiał się, gdyż musiał to zauważyć."
Dżem jest taki odważny? Zawsze myślałam, że jest uroczy i nieśmiały.
"Karen wraz z swoim bratem Onyksem studiują na Uniwersytecie w Hiszpanii."
ONYKS?! Hahahahahah xD Onyks. Jest takie imię?
"- Jestem Cichym Bratem - przerwał mi."
WAT?!
"Byłem... Cichym Bratem."
Aaaaa. I wszystko jasne.
"- Zadufana w sobie. Nie dająca znaku życia. Pochłaniająca każdą literę w książce."
Tessa zadufana w sobie?
"- Za każdym razem, gdy słyszysz słowo "książka" się krzywisz "
Już jej nie lubię :P
"a po chwili byłam znów blisko blondyna."
Jem był blondynem?
"Jego zapachu skóry, włosów, krwi i Znaków."
Rozumiem, że Clary postanowiła porzucić rasę Nocnych Łowców i zostać wampirem? Bo jak wytłumaczysz krew?
"Napastnik zniknął, a ja zobaczyłam Jema. "
Jaka ty naiwna. Tym napastnikiem był na pewno Jem. Mam wrażenie, że to nie Jem tylko ktoś podszywa się pod niego. Nie pasuje mi coś tu.
"Od twojego przyjazdu próbuję namówić Jema, by nas zabrał na przyjęcie organizowane w Paryżu z okazji tysięcznej rocznicy wybudowania Wieży Eiffla."
Ukończenie budowy - 1889
Coś się nie zgadza...
"- Elegancka, czy skromna?"
Weź taką, żeby wszystkim oczy wypadły xD
"pozwalam sobie na utratę godności."
TO nie jest utrata godności! C.!
"Jego piękne oczy połyskiwały w blasku słońca, a długie włosy opadały na czoło."
Myślałam, że to jakiś mega przystojny chłopak, i że będzie jakiś romans. A tu:
"- Jace"
No i koniec. Tu moja wyobraźnia została brutalnie zdeptana ;-;
"Wtem blondyn złożył dłoń w pięść i szybkim ruchem wybił szybę, wchodząc do środka."
Problemy z niepochamowaną agresją?
"jakiego się spodziewałam, ale to nie zmieniło faktu, że przestałam go kochać."
JEST! Koniec Clace xD
A tak na serio to popraw (chyba, że ona naprawdę przestała go kochać)
"Przysunął mnie bliżej siebie i musnął lekko moje usta."
A podobno się nie kochają...
"- W kościele,"
To Nocni Łowcy wierzą w Boga o.O
"Z góry mówię, że jeśli chcecie MUSI być tutaj przynajmniej 8 komentarzy."
Nie wiem co chcemy, ale jak będzie 8 komentarzy to się dowiemy xD
"Czy chcielibyście, by Clace się ZARĘCZYŁO?"
Nie.
Czy czasem Clarissa nie jest niepełnoletnia?
"Co wy na to? Jeśli uważacie, że za wcześnie na taki wybryk mogę oczywiście poczekać."
Wybryk xD
Za wcześnie.
****
Rozdział fajny, ale Alex chora O.O
Depresja, choroba, śmierć xD
Super czekam na zaręczyny <3
OdpowiedzUsuńCudowny, jestem na tak z zaręczynami! <3
OdpowiedzUsuńClace takie słodkie, aż się popłakałam :')
Czekam na nexta ^^
Nie wierzę, Jace przyjechał do Londynu po Clary... bezgraniczna miłość :')
OdpowiedzUsuńTacy słodcy i kochani... nasze Clace <3
Coraz bardziej zakochuję się w twoich rozdziałach...
i mam nadzieję, że niedługo będą te zaręczyny, bo nie wytrzymam :D
Tak... 15 rozdział... myślę, że byłoby dobrze :)
Pozdrawiam - Klaudia
ZARĘCZYNY, TAK <3!
OdpowiedzUsuńdawaj, dawaj, dawaj <3!
Zgadzam się z komentarzem Veronici Hunter - masz talent do pisania takich rzeczy! :)