Rozdział 18
*Isabelle*
Instytut o 10:00 wyglądał jak boisko szkolne w czasie przerwy. Wszyscy biegali w tą i z powrotem, nawet Alec, który zawsze był strasznie leniwy. Ojciec znów został wezwany do Idrisu... już trzeci raz w tym miesiącu. I tym razem był tam zajęty na tyle, by nie odbierać telefonu.Od ostatniego tygodnia dużo się zmieniło. Choćby wygląd pokoju młodych Herondale'ów. Odkąd postanowili zamieszkać w rezydencji te pomieszczenia stały się puste, więc zmieniliśmy trochę ułożenie mebli. Pozostało tylko czekać, aż jakiś Nocny Łowca pojawi się w Instytucie prosząc o nocleg.
Po wspólnym śniadaniu rozeszliśmy się w dobrze znane nam strony. Jedynie ja z Sebastianem i Alex u boku poszliśmy na krótki spacer po pobliskim parku, który wyjątkowo o tej godzinie był opustoszały.
- Dzieciaki mają już wakacje? - spytałam zdziwiona.
- Dlaczego pytasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- To miejsce wygląda na oblężone przez duchy, nie uważasz?
- Jest dopiero 12:00 - oznajmił.
- Tak, ale zwykle o tej godzinie tamte huśtawki były zajęte przez małe dziewczynki, które ustawiały się długi ogonek, a dookoła tej karuzeli biegali chłopcy z patykami w ręce i bawili się w "Gwiezdne Wojny".
- Spójrz w niebo, zaraz będzie padać - zauważył. - To nie jest pogoda na zabawę.
- Może i masz rację - podrapałam się po głowie, na co ten zaśmiał się pod nosem. - Co się tak bawi? - spytałam.
- Ty - oznajmił. - Jesteś urocza, gdy to robisz - zarumieniłam się.
- Mamo, moge iść sie pohuśtać? - spytała moja mała córeczka, która miała już swoje dwa lata i potrafiła wymówić każde słowo. No... prawie każde. Wciąż miała problemy z wymową litery "r", jak każde dziecko w jej wieku.
- No nie wiem. Nie sądzę, by sąsiedzi byli zadowoleni, gdyby zobaczyli huśtawkę, która sama się buja - zaśmiałam się.
- Plose - zrobiła oczy kotka ze Shreka. Wiedziała, jak wzbudzić we mnie emocje, dlatego odwróciłam wzrok i spojrzałam na ukochanego. - Tatooo - przeciągnęła. - Moge? - spojrzała na niego tym samym wzrokiem.
- Hmm... pójdziesz się pobujać, ale w zamian nie dostaniesz ani jednego cukierka.
- A jeśli nie pójde?
- To dostaniesz taką dużą - pokazał gestem ilość słodkości. - górę cukierków.
- To zostaje - zachichotała.
- Chodźmy już do domu - poprosiłam. - Nie chcę zmoczyć włosów, a potem męczyć się z ich ułożeniem kilka godzin.
- Och, tak. To straszne - szturchnęłam go w ramię, po czym wróciliśmy do Instytutu.
*Clary*
Obudziły mnie mdłości, które pojawiały się u mnie od ostatnich kilku dni."Może rzeczywiście jestem w ciąży?" - pytałam sama siebie, biegnąc do łazienki. Rozważaliśmy z Jace'em taką możliwość. Co prawda wymioty nie muszą koniecznie oznaczać dziecka w drodze. Zwykła grypa żołądkowa też mogła być brana pod uwagę.
- Jak się czujesz? - spytał, pomagając mi wstać.
- Gorzej niż wczoraj - odparłam.
- Ciąża? Dziecko?
- Myślisz, że naprawdę spodziewam się dziecka?
- Ostatnio była to tylko grypa, ale teraz... może?
- Pójdę się przewietrzyć - oznajmiłam.
- W koszuli nocnej? - zaśmiał się.
- Och - zarumieniłam się, spoglądając na ubranie. - To pójdę się przebrać, a dopiero potem spacer brzegiem morza.
***
Po szybkim prysznicu powędrowałam do walizki. Do tej pory się nie rozpakowałam. Wyciągnęłam biały crop top, czarne szorty z ćwiekami oraz czarne roshe. Skoro wszyscy mieli te buty, to dlaczego ja nie miałabym mieć, prawda? Włosy rozczesałam i związałam w koka. Pojedyncze pasma włosów opadały mi na szyję. Dopiero teraz poczułam silne bóle w okolicy brzucha, lecz kompletnie je zignorowałam. Ze szkatułki wyjęłam uroczą bransoletę z przywieszką w kształcie złotego serduszka. Cała kreacja komponowała się idealnie. Byłam za leniwa, by zrobić jakikolwiek makijaż, dlatego z daleka można było zauważyć moje sine wory pod oczami. Były bardzo widoczne, gdyż moja blada jak ściana karnacja zupełnie ich nie ukrywała. Może "naturalne jest piękne"... ale nie tym razem.Gdy już byłam gotowa otworzyłam szeroko drzwi wejściowe i wyszłam na zewnątrz, by pooddychać świeżym powietrzem. Dziecku też dobrze to zrobi. Nie miałam żadnych wątpliwości, że spodziewam się małego szkraba. Na samą myśl o tym robiło mi się ciepło w środku. Od razu przypomniałam sobie Alex, wtedy jeszcze tycią. Tęskniłam za nią. Tak cholernie za nią tęskniłam. Zrezygnowałam ze spaceru. Jedyne, co zrobiłam to nakarmienie naszych wierzchowców, które aż podskoczyły z radości, gdy mnie zobaczyły. Nie chciałam się z nimi rozstawać, ale nie miałam innego wyjścia. Takie duże zwierzęta nie zmieszczą się przez Bramę, a ja nie potrafię stworzyć jej większej. Wróciłam do domu.
- Jace! - wykrzyczałam imię męża, który natychmiast podbiegł do mnie, gdy zobaczył mnie obezwładnioną na podłodze.
- Clary? - potrząsał moimi ramionami. - Clary! - otworzyłam powoli oczy. Fakt, zrobiło mi się słabo zaraz po przekroczeniu progu. Upadłam. Dalej była tylko ciemność, kroki i wrzaski. Gdy zobaczył moje tajemnicze spojrzenie od razu skojarzył to z jakąś wizją. I miał rację, jak zawsze.
- Co widziałaś? - spytał.
- Dziecko - wyszeptałam. - Widziałam dziecko - pomógł mi wstać i nakazał usiąść na kanapie.
- Jest jeszcze coś - oznajmiłam po chwili. - Nie mam żadnych wątpliwości co do ciąży. Mdłości, bóle... i wizja - uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Och, Clary - wyszeptał uradowany. Podbiegł do mnie, porwał w ramiona i obrócił o 360°.
- Przygotuj Bramę, a ja nas spakuję. Jedziemy do domu - oznajmił.
Dom. Już nawet zapomniałam, jak on wygląda. Jasne, czy ciemne ściany? Dwie, czy trzy łazienki? Kuchnia na lewo, czy na prawo od holu? I co miał na myśli mówiąc "dom"? Instytut... czy Rezydencja?
Po narysowaniu Bramy zadzwoniłam do Izzy, by poinformować ją, że wracamy do... no właśnie, gdzie? Do Idrisu? Czy Nowego Jorku? 1 sygnał, drugi, trzeci... nic. W końcu usłyszałam odrzucenie połączenie.
"Nie odbiera" - pomyślałam. Spróbowałam jeszcze raz. Pierwszy, drugi, trzeci...
- Halo? - odezwał się męski głos po drugiej stronie telefonu.
- Halo? Alec?
- Nie, Zakład Pogrzebowy "Radość", w czym mogę pomóc?
- Ty i twoje poczucie humoru - skarciłam go. - Izzy nie ma?
- Jest zajęta, kazała odebrać. Więc... jaki kolor trumny pani wybiera?
- Wracamy.
- Nie dosłyszałem?
- Wracamy! - krzyknęłam tak głośno, że wzrok ludzi dookoła mnie skierował się na moją osobę.
- C-co? A, wracacie! Tak wcześnie, dlaczego?
- Spodziewam się dziecka - powiedziałam po kilkusekundowej przerwie zawahania.
- Na Anioła, naprawdę?
- Tak. Przekaż reszcie. Załatwimy z Jace'em jeszcze kilka spraw i...
- W porządku, rozumiem - przerwał mi. Wcale nic nie rozumiał. Cały Alec.
- Do zobaczenia.
Rozłączył się pierwszy. Wróciłam do ukochanego, który stał już w progu z walizkami.
- Wiedziałeś, że Alec założył swój własny zakład pogrzebowy? - zażartowałam, całując go w policzek. Odebrałam od niego swoją torbę i zaprowadziłam go do miejsca, gdzie emanowała błękitna mgła.
- Gotowa? - spytał. Nie odpowiedziałam, tylko ujęłam jego dłoń, westchnęłam, po czym oboje weszliśmy w sam środek niebieskiego dymu.
*Alec*
Powiadomiłem wszystkich o małej niespodziance, którą sprawiła nam Clary. Każdy z osobna zaczął skakać z radości. Nie dziwiłem im się. Byłą to naprawdę wspaniała wiadomość. Osobą, która ucieszyła się najbardziej była oczywiście Izzy. W końcu była parabatai rudowłosej.Chwile mijały wyjątkowo szybko. Nawet nie zorientowałem się kiedy usłyszałem ciche dźwięki dochodzące z podziemi.
*Jace*
Odłożyliśmy nasze bagaże w Rezydencji, po czym znaleźliśmy się w podziemiach Instytutu. Miejsca, w którym dorastałem. Miejsca, które zawsze było moim domem.Po otworzeniu małych, drewnianych drzwi spodziewałem się wiwatów, jakiegoś wielkiego powitania. A zastałem kompletną nicość. Te same jasne ściany i zapalone kinkiety przy suficie. Weszliśmy z Clary do salonu. Nic.
- Dziwne - oznajmiła cicho.
- Bardzo dziwne - potwierdziłem i ruszyłem dalej korytarzem. Zatrzymałem się przed masywnymi wrotami biblioteki.
- Wchodzimy?
- A mamy inne wyjście? - spytałem, po czym otworzyłem drzwi. Dopiero wtedy zobaczyłem znajomą grupkę osób.
*Clary*
Przywitaliśmy się z wszystkimi, wylewając łzy szczęścia, po czym wszyscy zaczęli mi gratulować. Były to przyjemne życzenia, prosto z serca. Nie urządziliśmy imprezy ze względu na dzieci. Bałam się, że może im się coś stać. W zamian za to usiedliśmy przy stole, zjedliśmy wspólną kolację, pogadaliśmy. Ciche, skromne spotkanie. Nic wielkiego. Alex pokazała mi swoje rysunki, które wyszły jej wyjątkowo ślicznie. Byłam z niej dumna jak nigdy. Uśmiechnięta biegała raz w prawo, raz w lewo prawie się nie przewracając, co strasznie zdenerwowało Izzy. Była wspaniałą matką dla Alexandry. Opiekuńcza, czasem nawet za bardzo. Była dla niej przykładem do naśladowania. Bałam się, co Alex będzie robić, gdy będzie mieć... 10 lat. Malować się kosmetykami matki? Chodzić na zakupy i wydawać pieniądze na ubrania, które nie będą mieścił się jej w szafie? Albo co gorsza chodziła w szpilkach o wysokości siedmiu cali. Wróciłam myślami do teraźniejszości.Po kilku godzinach rozmowy pożegnaliśmy się ze sobą. Co prawda było ciężko. Czasem nawet zastanawiałam się, czy nie namówić Jace'a na powrót do murów Instytutu. Ale wolałam nie próbować.
***
~2 godziny później...Nasza pierwsza kłótnia... nie, to za mocne słowo. Mała sprzeczka, nic wielkiego.
- Mary! - krzyczał swoją propozycję imienia dla dziewczynki, gdyż dla chłopca już ustaliliśmy. Chociaż w tym byliśmy jednoznaczni. Jackob.
- Cirilla! - to była moja propozycja. Brzmi ślicznie, jakby królewsko.
- Mary!
- Ciri! - tym razem użyłam zdrobnienia.
- Mary!
- Ciri!
I tak w kółko. W końcu ustaliliśmy, że nasza córeczka będzie nosiła dwa imiona.
Cirilla Mary Herondale.
Oraz Jackob Herondale.
Nie spodziewałam się bliźniaków, choć byłoby wspaniale mieć dwójkę dzieci. Imiona uzgodniliśmy na zapas, by potem nie było żadnych problemów. Komu to szkodzi?
Miałam do zrobienia drobną papierkową robotę, z którą uwinęłam się w oka mgnieniu. Zmęczona położyłam się do łóżka, wtulona w tors Jace'a. Nawet nie zauważyłam, kiedy zamknęłam oczy, wpadając w objęcia Morfeusza.
I jak się podobało?
Mam nadzieję, że jesteście zachwyceni wiadomością o ciąży :)!
A co sądzicie o imionach?
Chłopiec - Jakob
Dziewczynka - Cirilla Mary.
Pamiętajcie... 10 komentarzy - piszę nowy rozdział!
A może uda wam się wbić 15? Było by nieziemsko :3!
SPRÓBUJCIE :D!
A! I jeszcze jedno! Jak mogliście zauważyć w pierwszej wypowiedzi, gdzie Izzy, Sebastian i Alex są na spacerze mała Alexandra błaga rodziców o pobujanie się na huśtawce. Tam, gdzie nie ma polskich znaków oraz w słowie "PLOSE" - te wyrazy nie są błędnie napisane! Próbowałam napisać to tak, jak powiedziałaby to Alex. :) Mam nadzieję, że rozumiecie.
Więc... miłego dnia, kochani!
Jaaaa... tak sobie wchodzę na twojego bloga i myślę "Ciekawe, czy jest rozdział" a tu BUM! Jest :D I do niedawno dodany :3
OdpowiedzUsuńTakże najbardziej rozwaliła mnie rozmowa Clary i Aleca:
- Halo? - odezwał się męski głos po drugiej stronie telefonu.
- Halo? Alec?
- Nie, Zakład Pogrzebowy "Radość", w czym mogę pomóc?
- Ty i twoje poczucie humoru - skarciłam go. - Izzy nie ma?
- Jest zajęta, kazała odebrać. Więc... jaki kolor trumny pani wybiera?
- Wracamy.
- Nie dosłyszałem?
- Wracamy! - krzyknęłam tak głośno, że wzrok ludzi dookoła mnie skierował się na moją osobę.
- C-co? A, wracacie! Tak wcześnie, dlaczego?
- Spodziewam się dziecka - powiedziałam po kilkusekundowej przerwie zawahania.
- Na Anioła, naprawdę?
- Tak. Przekaż reszcie. Załatwimy z Jace'em jeszcze kilka spraw i...
- W porządku, rozumiem - przerwał mi. Wcale nic nie rozumiał. Cały Alec.
- Do zobaczenia.
GHAHAHAHAHB XD
A imiona są urocze <3
Kubuś <3
A Ciri kojarzy mi się z Wiedźminem, czyż nie :D?
A Mary... z tobą :3! Mary... Martyna :D
Urocze, naprawdę <3
Mam nadzieję, że dzieci będą naprawdę słodkie i podobne do rodziców <3
Pozdrawiam /Justyna
Świetny rozdział :) Mam nadzieje że będą bliźniaki chł+dziew <3 albo dziewczynka:D + Czy następny rozdział będzie np.(3mies później)? Jak było w przypadku Izzy?. :)
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie tak będzie :)
UsuńDziękuję, cieszę się, że się podoba <3
Rozdział świetny czekam na next :)
OdpowiedzUsuńFajnie by było gdyby były bliźniaki i świetne imiona wybrałaś. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Nie mogę uwierzyć, że Jace będzie tatusiem. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie mogę się doczekać następnego :) Och Alec i to jego poczucie humory zakład pogrzebowy " Radość" haha... : D Ś liczne imiona dla dzieci w szczególności Ciri :) Jeżeli dobrze pamiętam to w 31 rozdziale Clary śniły się dzieci chłopiec i dziewczynka więc mam nadzieję że to mam coś wspólnego z jej obecną ciążą :-) Pozdrawiam i życzę weny xd <3
OdpowiedzUsuńZmień imie dziecka !!!
OdpowiedzUsuńKtóre ci nie pasuje :)?
UsuńKocham Twoje opowiadanie!
OdpowiedzUsuńSUPER rozdział, życzę weny :3
OdpowiedzUsuńJaaaaaaa *.*
OdpowiedzUsuńCiri, Cirilla, kurczę Wiedźmin ci się udziela XD
Swoją drogą w poniedziałek wypożyczyłam "Ostanie życzenie".
Jakob, nie powinno być Jacob?
Alec i jego czarny humor <3
Ja tam mam jeszcze beznadziejniejsze poczucie humoru także...
No i Alex <3
Wiem, że tego nie lubisz, ale "MOJA ALEX *.*"
Rozdział świetny ;*
Czekam na następny
Jestem dumna, że jestem ostatnim komentarzem, dzięki któremu piszesz nowy rozdział, bo ten był tak zajebisty, że aż brak mi słów :D
OdpowiedzUsuńImiona dla dzieci są naprawdę urocze, a szczególnie Ciri *-* Wiedźmin, prawda :D? No-life z cb :D <3 Ze mnie też, kocham Wieśka <3 Już nie mogę doczekać się porodu, a najbardziej tego, jak dodasz dzieciaki do zakładki "Bohaterowie" <3
I mam małą propozycję:
Może zaktualizujesz bohaterów tak bardziej szczegółowo? Żeby nie było tylko imię i nazwisko, ale też kolor włosów, kolor oczu, specjalne moce, rodzice, parabatai itp.? Mam nadzieję, że to zrealizujesz :D
Pozdrawiam :)
Zuzia.
Wspaniały rozdział! Nie mogę się doczekać następnego. A tak wgl świetne imię dla dziewczynki ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział �� czekam na next ��
OdpowiedzUsuń"- Wiedziałeś, że Alec założył swój własny zakład pogrzebowy? - zażartowałam, całując go w policzek." NIE NO PADŁAM <3<3<3 Cudownie, że Clary spodziewa się dziecka <3 A ta ich mała sprzeczka z imionami też była mocna XD CIRILLA <3 PIĘKNE!
OdpowiedzUsuń