wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 13

Księga II
Rozdział 13

*Clary*
- Jonathan? - wymamrotałam. Moje usta utworzyły kształt litery "O". Nie mogłam dojść do siebie. Sama wbiłam sztylet w jego serce. Widziałam, jak umiera, a teraz stoi przede mną w zupełnie nowej postaci. Szmaragdowe oczy, takie jak moje. Białe włosy jak śnieg, którym w tym roku nie zdążyliśmy się nacieszyć. 
- Sebastian - poprawił. - Jestem Sebastian. 
W końcu nie wytrzymałam presji. Skulona usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać Byłam bezsilna. Moje ręce jakimś cudem stały się sine, a włosy przybrały bardziej zaogniony kolor. Wtem z końców moich palców wystrzeliły jednobarwne błyskawice, które mieniły się na niebiesko. 
- Clary - wyszeptał blondyn wystraszonym głosem.
Uniosłam wzrok. Zobaczyłam, jak wszystko dookoła nas traci swój zielony kolor i przybiera szary. Wszystko się paliło. I to była moja wina. 
- N-nie potrafię tego ugasić - oznajmiłam z przykrością.
"Skup się" - nakazał głos w mojej głowie. 
Zamknęłam oczy, wyciągając ręce do przodu. Serce boleśnie uderzało o żebra, oddech stał się nierównomierny. Poczułam, jak krew w organizmie się zatrzymuje, a mnie przechodzą dreszcze. Skóra zaczynała się powoli złuszczać. Nagle doznałam lekkiego wstrząsu. Dłonie przybrały jasnoniebieski kolor, a po chwili pojawiła się na nich kałuża wody, która natychmiast zmieniła się małe tsunami, zalewając ogień przed nami. Sparaliżowana upadłam na ziemię. Zrozumiałam, że musiało mnie to kosztować dużo wysiłku, ale w końcu otworzyłam oczy. Ujrzałam pochylającego się nade mną Jace'a oraz Sebastiana w oddali. 
- Dobrze się czujesz? - pytał, szturchając mnie za ramiona. 
- Pomóż mi wstać - nakazałam, unikając odpowiedzi. Wiedziałam, że jeśli powiem "nie" zacznie się o mnie martwić i troszczyć jak o małe dziecko. To było jedyne zachowanie, które mnie w nim irytowało. Gdy spełnił polecenie bez żadnego słowa pobiegłam przed siebie, lecz Sebastiana już tam nie było. 
- Gdzie on jest? - spytałam ukochanego, który jakimś cudem pojawił się obok. Wzruszył ramionami i objął mnie w talii. Zaczął delikatnie muskać moją szyję. Odchyliłam głowę do tyłu, ułatwiając mu sprawę. Upewnił się, czy nikogo nie ma w pobliżu, po czym zaczął powoli ściągać ze mnie ubrania. Nigdy bym nie pomyślała, że będziemy to robić na trawie. Może i nie było to romantyczne, ale, jak teraz mówi to dzisiejsza młodzież... "nie ważne gdzie, ważne z kim". I tego się trzymałam.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w drodze do Instytutu. Całe szczęście, że Przyziemni nie byli w stanie nas zobaczyć, co oszczędziło nam wstydu. Nie chciałam sobie wyobrażać naszych min, gdyby inni ujrzeli nasze podarte ubrania. Kto jak kto, ale Jace w tych sprawach nie jest delikatny.
Nagle niebo spochmurniało, a z ciemnych chmur zaczęły spadać silne krople deszczu, które po chwili tworzyły kropki na ulicach. Przemoknięci wtargnęliśmy do Instytutu jak burza, która również towarzyszyła dzisiejszej pogodzie.
- To już czwarty deszcz w tym tygodniu - zauważyłam i sięgnęłam dwa ręczniki z półki. Jeden cisnęłam w Jace'a, który od razu zrobił minę zbitego psa, gdy jedwabisty materiał trafił w jego śliczną buźkę. Zaśmiałam się głośno, lecz po chwili również oberwałam, tyle że mokrą ścierką z kuchni.
- Już ci nie jest do śmiechu, prawda?
- 1:1, kochanie - uśmiechnęłam się szyderczo i weszłam na górę po schodach, nie spuszczając z niego wzroku. Zanim popędziłam korytarzem prosto wychyliłam się zza barierki i krzyknęłam:
- Och, zapomniałabym... kaczka za tobą!
Zachichotałam, gdy zobaczyłam jak biedny leży na podłodze, skulony w kącie i całkowicie obezwładniony kiepskim żartem.
- 2:1 dla mnie - zaśmiałam się, zbiegając na dół. Zaraz po ujrzeniu jego smutnych oczu pocałowałam go w policzek. Próbowałam wstać, lecz ten przytrzymał mój nadgarstek i przyciągnął bliżej, całując namiętnie w usta. Gdy się od siebie odsunęliśmy uśmiechnięta popędziłam na górę. Otworzyłam drzwi do sypialni. Zaraz po wejściu zauważyłam otwarte okno.
"Byłam pewna, że je zamykałam przed wyjściem" - pomyślałam zaskoczona. Weszłam w głąb ciemnego pokoju, zamykając drewniane drzwi z numerem "3". Nagle ktoś przycisnął mnie do ściany, trzymając palec na moich ustach, jak i również na swoich.
Sebastian.
- Obiecuję, że zdejmę palec z twoich ust, jeśli ty obiecasz mi, że nie krzykniesz. Zgoda? - skinęłam głową, a gdy spełnił przysięgę - krzyknęłam, nie wywiązując się z umowy. Wtem znów poczułam dotyk na wargach.
- Mogłem się tego spodziewać. Nigdy nie spełniałaś poleceń - uśmiechnął się.
- Teraz masz szansę na wytłumaczenie wszystkiego. Tylko... - spojrzałam w dół, na swoje usta.
- Och, w porządku - jęknął i odsunął się ode mnie kilka kroków.
- Więc? - ponagliłam.
- Zaraz po śmierci wtargnąłem do bram piekieł. Było chłodno, tak jak się tego spodziewałaś - uśmiechnął się. - Wszędzie dookoła ogień i śnieg, który nie topniał pod wpływem temperatury płomieni. Widziałem różnego rodzaju demony. Niektóre szybowały w górze, inne pilnowały ziemi. W oddali widziałem dziwne wzniesienie, za którym znajdowało się duże pomieszczenie. To właśnie tam znajduje się siedziba Lilith, najpotężniejszej demonicy.
- Jaka ona jest? - przerwałam.
- Piękna, a zarazem niebezpieczna. Tak jak ty, gdy jesteś strasznie zła - nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Niebezpieczna dla kogo?
- Najbardziej dla kobiet w pierwszych tygodniach ciąży. Ale nie w tym rzecz.
- Tak - potwierdziłam. - Kontynuuj.

*Sebastian*
- Z ciekawości postanowiłem zajrzeć do budynku. I wtedy zaczęła się rozmowa między mną, a nią. Postawiła warunek. Odda mi życie, jeśli oddam cię w jej ręce - gdy zobaczyłem przerażenie w jej oczach natychmiast dodałem:
- Spokojnie. Nie zamierzam spełnić obietnicy, ale musisz mimo wszystko uważać.
- Wytłumaczysz mi jeszcze coś?
- Co takiego?
- Dlaczego nazywasz się teraz Sebastian? I dlaczego masz zielony kolor oczu?
- Tak nazwała mnie Lilith, byś po spotkaniu ze mną w innej postaci nie zorientowała się, kim jestem. Ale jak widać jesteś bardzo bystra i spostrzegawcza - uśmiechnąłem się. - A szmaragdowe oczy miałem od urodzenia. To, że podczas wojny były bezbarwne i czarne jak smoła było tylko przykrywką złego charakteru. Nigdy nie chciałem być taki, jaki byłem, Clary. To, że tak bardzo mnie nienawidziłaś mogę zawdzięczać tylko Valentine'owi. 
- Co takiego zrobił ojciec?
- To on nakazał mi być... jego odzwierciedleniem. Nie miałem wyboru, musiałem się zgodzić. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
- Już wybaczyłam - uśmiechnęła się i rzuciła mi się w ramiona. Odwzajemniłem uścisk. Pogłaskała mnie po głowie, po czym bardziej ją objąłem. Kołysaliśmy się lekko przez dobre kilka minut, dopóki do sypialni nie wszedł Jace. Odskoczyliśmy od siebie. Z zabójczego spojrzenia blondyna mogłem wyczytać, że nie jest mile zaskoczony.
- Och, wybacz. Nie chciałem przeszkadzać - powiedział gniewnym tonem.
- Jace, to nie tak jak myślisz...
- Każda dziewczyna tak mówi, jeśli ich chłopak odkryje zdradę.
- Ale to nie zdrada! Jace, to... to Sebastian. Mój brat - z każdym słowem rudowłosa ściszała głos.
- Wiem, że to głupio wygląda, ale jesteśmy rodzeństwem. Wszystko wyjaśniłem Clary... - wtrąciłem się.
- On nie chce mnie skrzywdzić - zapewniła.
- W porządku - powiedział cicho. - Może i trochę przesadziłem.
Wyciągnął ręce do przodu, które Clary bez wahania ujęła.
- To jak? Opowiesz mi, czego chce twój braciszek?
- Nie kpij z niego, proszę cię.
- Wybacz. Wiesz, że nie mogłem się powstrzymać.
- Niestety - jęknęła, po czym opowiedziała mu całą historię, jak i dlaczego tu jestem.

*Jace*
- Może i faktycznie nie masz złych zamiarów - odrzekłem, drapiąc się po głowie. Wyciągnąłem dłoń w stronę Sebastiana. Odwzajemnił gest. Uścisnęliśmy sobie ręce na zgodę i przysięgliśmy, że oboje będziemy chronić Clary (najważniejszą osobę w naszym życiu), ryzykując nawet własne życie. Mógłbym przysiąc, że nareszcie wszystko zaczynało się układać.

~ 6 miesięcy później...
Mijały już dwa lata, odkąd Clary pojawiła się w Instytucie wraz z Cecily. Był to dziwny moment dla nas wszystkich. Musieliśmy przyjąć ją z otwartymi rękami, bo wiedzieliśmy, że jest Nocną Łowczynią, a gdy tylko potwierdziły to testy byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Wiedziałem też, że nie był to dla niej łatwy etap w życiu. Widziałem, jak codziennie żarła się z Aleciem, który dopiero po dwóch miesiącach zaczął ją traktować jak siostrę. Teraz jest już dużo łatwiej. Dwa lata znajomości zmieniły się niewybaczalnie, a przez te sześć miesięcy zdążyliśmy oswoić się z Sebastianem. Mało tego... on sam został nawet ukochanym mojej siostry. Alec zdążył już zapomnieć o Magnusie. A przynajmniej do tego stopnia, że w nocy nie słyszę kropel płaczu spadających na podłogę. Dla mnie ten okres czasu był pełen przemyśleń. Uznałem, że już pora zająć się życiem moim i Clary. To był ten dzień, w którym postanowiłem, że się jej oświadczę. Chcę, żeby był to wyjątkowy dzień dla nas obojga. Z pomocą Maryse udało mi się zdobyć pierścień rodowy Herondale'ów. Miałem wielkie szczęście, że Jia była Konsulem. W innym wypadku miałbym kilka problemów, o których nie warto wspominać. Sebastian zabrał Clary na "krótki" spacer. W tym czasie Alec i Isabelle dekorowali salon. Zaraz po powrocie zastałem go w balonach i serpentynach. Na stole był poustawiane wysokie kieliszki, w których odbijał się blask zachodzącego słońca. W tym momencie poczułem znajome wibracje w kieszeni.
"Jesteśmy przed Instytutem"
- Kto to? - spytała podniecona Izzy.
- Twój ukochany - zaśmiałem się. - Pisze, że są przed Instytutem. Zajmijcie odpowiednie miejsca, a ja wyjdę na zewnątrz.
- Stój! - krzyknęła Maryse. - Pierścień...
- W kieszeni, spokojnie. Jestem odpowiedzialnym...
- Mężczyzną?
- Powiedzmy - zaśmialiśmy się, po czym wyszedłem z budynku.

*Clary*
- Po co mamy tutaj czekać? O co chodzi? - zasypywałam go gradem pytań.
- Clary, do cholery, bądź cierpliwa.
- Jesteś moim bratem. Powinieneś mnie znać na tyle, byś wiedział, że nie należę do cierpliwych osób.
Wtem drzwi Instytutu się otworzyły, a w progu stanął Jace.
- Nareszcie! Może ty mi powiesz, o co chodzi?
- Zaraz się przekonasz - wyszeptał mi do ucha i wziął na ręce. Nie miałam żadnych domysłów.
***
Zaraz po przekroczeniu progu salonu zobaczyłam, że jest ślicznie udekorowany. Balony, serpentyny i brokat. Gdybym była małą dziewczynką udawałabym, że jestem księżniczką, lecz teraz nie był na to odpowiedni moment, a ja nie miałam ośmiu lat. 
- Kto ma urodziny? - spytałam zdziwiona, na co wszyscy się zaśmiali. 
Jace postawił mnie na ziemi, po czym uklęknął na jedno kolano. Wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
- Clary - zaczął. - Czy... wyjdziesz za mnie?
Jego słowa uderzyły mnie jak grom z jasnego nieba. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Widząc zaskoczenie w moich oczach spiął się jeszcze bardziej i zaczął wyrzucać z siebie słowa:
- Wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale...
Skinęłam głową, po czym pisnęłam cicho "tak".
- T-tak? - widziałam w jego oczach niedowierzanie, które po chwili zmieniło się w radość i przepełniony miłością uśmiech.
- Tak! - krzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Objął mnie, unosząc lekko w górę i obracając wokół własnej osi, po czym stawiając mnie na ziemię wsunął na mój serdeczny palec sygnet Herondale'ów. Uniosłam dłoń w górę, dokładnie przyglądając się pierścieniowi. W literce "H" odbijał się blask świec. Wtem wszyscy zaczęli do mnie podchodzić i ściskać. Na samym końcu podeszła do mnie Alex. Co prawda umiała chodzić, ale czasami chwiała się na lewo i prawo. Nie przeszkadzało mi to, dopóki nie zrobiła sobie krzywdy. Złapałam ją w ostatnim momencie i uniosłam w górę, tuląc do siebie i całując w główkę.
"Niedługo będzie się bawić z moimi dziećmi" - pomyślałam.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Pójdę zobaczyć - zgłosiłam się i popędziłam do holu. Wtem w progu pojawiła się Tessa z Jemem. Krzyknęłam z radości i rzuciłam im się na szyję.
- Co tu robicie?
- Myślałaś, że przegapimy twoje oświadczyny.
- Och, przykro mi - pokazałam im prawą dłoń, na której iskrzył się sygnet.
- Cholera, mówiłam, żeby nakazać taksówkarzowi jechać szybciej! - szturchnęła blondyna w ramię.
- Ważne, że przyjechaliście - uścisnęłam ich jeszcze raz i zaciągnęłam do salonu, przedstawiając ich wszystkim  po kolei.
Wtem światła kinkietów zgasły, a zastąpiły je błyski reflektorów. Muzyka zaczęła grać. Były to moje wymarzone oświadczyny.


I jak wam się podobało?
Koniecznie piszcie w komentarzach :)!
Clace się zaręczyło, Sebastian wrócił do życia, Isabelle znalazła ukochanego, Alex umie chodzić, Tessa i Jem przybyli na zaręczyny, a Alec zapomniał o Magnusie.
Jeśli będzie tutaj 8-10 komentarzy piszę kolejny rozdział :D!
Do zobaczenia <3!



10 komentarzy:

  1. Jak to czytałam to było takie O BOŻE O BOŻĘ !!!!!!!!!! rozdział mega po prostu grr nie umiem się wysłowić XD po prostu mega i cudo i blog cudo w nocy przeczytałam go od początku i znów te same emocje

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow !! Super !!! Czekam na nextaa !!! Małe Clace będą :D :* weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże.... będą małe KLEJSIĄTKA (takie określenie dla dzieci Clace XD)? <3 Już nie mogę doczekać się nexta <3
    Btw. tak długo czekałam na te cholerne oświadczyny i w końcu są <3 Mało tego... wrócił Sebastian <3 Proszę cię, niech niedługo będzie ślub <3 Błaaaaaagam <3 Albo niech niedługo Clary zajdzie w ciążę <3 Albo obydwa <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Anioła! To były najlepsze zaręczyny jakie przeczytałam!! ♥ Chcę nexta!!! Natychmiast!!!! ♥♥ xd

    OdpowiedzUsuń
  6. O MY GOD!♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ Piękne zaręczyny, zupełnie jak i cały rozdział <3<3<3 I ta scena z Tessą i Jemem :D ♥ KOCHAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!!!❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Na Anioła! To były najlepsze zaręczyny jakie przeczytałam!! ♥ Chcę nexta!!! Natychmiast!!!! ♥♥ xd

    OdpowiedzUsuń
  10. CUDO CUDO CUDO CUDO! <3
    Te zaręczyny, OMG <3
    Tessa, Jem <3
    Lepszych zaręczyn nie czytałam nigdy <3
    Liczę, że niedługo będzie ślub, a Clary urodzi słodziutkiego bobaska :D

    OdpowiedzUsuń