środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 8

W kolejce do piekła
Księga II
Rozdział 8

*Clary*
"Już niedługo miałam dowiedzieć się prawdy od mężczyzny, który chce mnie zabić. Nie wiem, czy jestem na to gotowa" - pomyślałam i uścisnęłam mocniej dłoń Jace'a.
Nagle serce zaczęło szybciej bić, oddech stał się nierównomierny. Widziałam go, a w zasadzie jego cień. Podeszliśmy bliżej. Dopiero teraz mogłam go dokładnie zobaczyć. Wysoki, umięśniony mężczyzna. Czarnowłosy. Brązowe oczy, w których emanowała dodatkowo czerwona poświata. Pełne usta, na których widniała szkarłatna kropla.
- Wampir - warknęłam.
- Matthew - poprawił lekceważącym tonem. - Ale tak, masz rację. Jestem wampirem.
- Trudno tego nie zauważyć - wtrącił się Jace.
- Masz charakterek... podoba mi się to - zaśmiał się Matthew.
- Może przejdziemy do rzeczy? - spytałam, unosząc brew.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Clary. Zwykle nie przechodzisz do konkretów.
- W takim razie dobrze mnie nie znasz - jęknęłam pod nosem.
- Clarissa Adele Morgenstern...
- Fray - poprawiłam. - Wyparłam się tego nazwiska.
- To nie takie proste. Clave musi wyrazić zgodę, a z tego, co wiem.... nie wyraziło.
Nastało kilka sekund ciszy.
- Kontynuując. Jesteś biologiczną córką Valentine'a i Jocelyn Morgensternów. Siostra Jonathana. Parabatai Isabelle Lightwood. Uwielbiasz tańczyć i rysować. W wieku 10 lat zamieszkałaś w sierocińcu. Wygrałaś wojnę. W Instytucie mieszkasz już rok. Niedawno był bal z tej okazji, na którym zagościłem - zaśmiał się.
- Jak? - wyszeptałam.
- Ach... wracając wspomnieniami do ostatnich chwil... jak ci się podobała moja maszyna? Bajeczna, nieprawdaż?
- Stara kupa żelaza, na dodatek źle skonstruowana - oznajmił Jace. - Nie robi wielkiego wrażenia w porównaniu z maszynami Mortmaina z przed kilkuset lat.
- Axel Mortmain może i konstruował wybitne maszyny, ale niestety nie zdążył przekazać mi swoich tajemnic, nim zabił go William.
- Will - wyszeptał Jace.
- Kojarzysz go, prawda? Jeden z twoich przodków.
- Skoro żyłeś w tamtych czasach to musiałeś coś wiedzieć o Tessie Gray, prawda?
- Skoro interesuje cię jej postać to czemu się z nią nie spotkasz?
- Nie wiedziałam...
- Londyn. Nadal przesiaduje w Instytucie po śmierci Jamesa, dlatego miło by było, gdybyś ją odwiedziła - przerwał mi.
- Nie sądzę, że mówisz nam to z dobroci - zauważył Jace. - Nie wyglądasz na takiego.
- Rodzice cię nigdy nie uczyli, że "nie ocenia się książki po okładce"? - zacytował.
- Pozory mylą, ale w twoim wypadku...
- Skończ - znów przerwał komuś w połowie zdania. - Przyszliście tu tylko po to, by poznać prawdę. Prawda, Clary? - zwrócił się do mnie.
- Nadal chcesz mnie zabić, mam rację?
- Nie koniecznie. Za bardzo mi kogoś przypominasz.
- Więc o co chodzi? Mam ci pomóc wynaleźć lekarstwo na raka?
- Sądziłem raczej, by cię wykorzystać.
- Wolałbym się pobawić w inny sposób - oznajmił Jace.
- Chyba nie będziemy walczyć w takich strojach, prawda? - zauważył.
- Przeszkadza ci coś? - spytałam słodkim głosem, którym zawsze wszystkich denerwowałam.
- Sądzę, że Jace mógłby być trochę zazdrosny, jeśli cały czas patrzyłbym się na twoją uroczą bieliznę - mrugnął do mnie. Zarumieniłam się i szybko pociągnęłam sukienkę w dół. Na twarzy Jace'a malowała się wrogość. Dziwiłam się, że jeszcze nie zaczęli się okładać pięściami.
- Ehem - udał, że kaszle. - Może przejdziemy do rzeczy?
- Naturalnie. Clary - zwrócił się do mnie. - Od kiedy wojna się skończyła masz dużo znajomości w Alicante. Najważniejsze jest to, że masz wysoką reputację wśród Enklawy.
- I ma to związek z tobą, tak?
- Mniej więcej. Chciałbym móc godnie reprezentować rasę Dzieci Nocy. Tylko...
- Zapomnij - warknął Jace.
- Nagle zmieniłeś decyzję? Pamiętasz, co przed chwilą mówiłem?
- Pamiętam. I przynajmniej będę miał idealną okazję, żeby ci przyłożyć.
- Jedynym rozwiązaniem jest walka? - wtrąciłam.
- Tak! - krzyknęli razem i się na siebie rzucili. Chciałam ich jakoś rozdzielić, lecz szybko się cofnęłam, wymachując rękami.
Nie musiałam się długo zastanawiać nad tym, czy mam jakoś zareagować, dlatego wzięłam do ręki stelę i nakreśliłam Znak w powietrzu, który kilka dni temu powstał w mojej głowie. Spojrzałam na niego i wyciągając narzędzie do przodu rzuciłam nim w stronę Matthewa. Ten cicho zaklął i upadł na kolana przed Jace'em.
- Nie mogłaś chwilę poczekać? - jęknął.
- Miałam pozwolić na to, żebyście się zagryźli na śmierć?
- I masz zamiar go tak zostawić?
- Oczywiście, że nie.
- Więc? Jaki masz pomysł?
Przewróciłam oczami i nakreśliłam stelą kolejny Znak, tym razem na ramieniu Matta.
- Co to mu zrobi?
- "Wieczny sen" - oznajmiłam. - Reszty sam się domyśl - rozejrzałam się dookoła. - Chodź, zanim zjawi się cała gromadka Wampirów.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy do Instytutu.
- O czym myślisz? - spytał zatroskanym tonem.
- O Tessie.
- Chcesz pojechać do Londynu, prawda? - skinęłam głową.
- I zrobię to niedługo.
- Skąd możesz mieć pewność, że żyje?
- Czuję to. Jest ze mną połączona więzią, tak jak ja jestem połączona z Alex.
- Więzią?
- Jest równie silna, co Parabatai, lecz o wiele słabsza.
Nastała chwila ciszy.
- Mam jechać z tobą?
- Jeśli powiem, że nie, to będziesz zły?
- Tak.
- Musisz jechać, nie ma innej opcji!
Zaśmialiśmy się najgłośniej, jak potrafiliśmy. Nagle poczułam na skórze delikatne krople wody spadające z nieba.
- Deszcz? Teraz? - byłam wyraźnie zdziwiona.
Wtem zaczęło padać coraz mocniej, mogłabym nawet przysiąc, że jak z cebra. Ujrzeliśmy wysokie wieże Instytutu, dlatego Jace objął mnie w talii, podniósł lekko w
górę i okręcił dookoła. Gdy tylko postawił mnie na ziemi ujął mą dłoń i zaczął biec przed siebie, ciągnąc mnie za sobą.
"Jak romantycznie" - pomyślałam, przewracając niezauważalnie oczami.
Otworzył gwałtownie drzwi i wbiegł do środka. Sięgnął z górnej półki dwa ręczniki, jeden podając mi. Wytarłam nim dokładnie włosy i twarz, po czym oddałam go Jace'owi.
- Pójdę się przebrać - oznajmiłam. Pocałowałam go w policzek i weszłam na górę po schodach.
***
Po szybkim prysznicu i wysuszeniu mokrych włosów otworzyłam szafę, przeglądając w niej wszystkie ubrania, by znaleźć coś odpowiedniego. W końcu zdecydowałam się na szorty w kwiatowy motyw oraz szary top z napisem po francusku. Dopasowałam do tego czarne trampki. Włosy rozczesałam, spryskałam mgiełką i zostawiłam rozpuszczone. Usiadłam na łóżku i zaczęłam pisać list w szkicowniku zaadresowany do Tessy. Gdy już był gotowy wyrwałam kartkę i sprawiłam, by zaiskrzyła się ogniem, stając się w ten sposób ognistą wiadomością. Pozostało tylko czekać na odpowiedź.
By sprawić, żeby czas płynął szybciej zaczęłam liczyć tykanie zegara.
- Tik, tak, tik, tak, tik, tak...
Nagle do mojego pokoju wpadła Maryse.
- Możesz mi to wyjaśnić? - podeszła do mnie szybkim krokiem, podając mi wiadomość.
- Tessa - wyszeptałam i zaczęłam czytać. - Chcę się z nią spotkać. Porozmawiać. Jest jedyną osobą, która może mi powiedzieć wszelką prawdę o mnie i o moich rodzicach.
- Rozumiem, ale wypadałoby mnie o tym poinformować.
- Przepraszam.
- Kiedy wyruszasz?
- Nie znam dokładnego terminu. Napisała, że mnie poinformuje.
- W porządku - odrzekła. W tym samym czasie wiadomość spłonęła w mojej ręce, pozostawiając na niej popiół. Zdmuchnęłam go z dłoni. Maryse spojrzała na mnie groźnie.
- Od czego są służki w Instytucie, prawda? - zaśmiałam się... jako jedyna.
- Śniadanie o 10:00, nie spóźnij się - skinęłam głową. Uśmiechnęłyśmy się do siebie ostatni raz, po czym wyszła z pokoju.
Maryse traktowałam jak drugą matkę. Zajmowała się nami odkąd znów przejęła Instytut z rąk Hodge'a. Zawsze miała decydujący głos i zawsze podejmowała dobry wybór. A co najważniejsze... umiała gotować.... w porównaniu do Iz.
Zastanawiałam się nad tym, jak mogłabym zabić czas. Spacer odpada ze względu na deszcz. Na trening nie mam siły. Na taniec humoru. pozostało tylko rysowanie.
Coś, co w wieku 5 lat sprawiało mi największą radość. Wzięłam do ręki szkicownik i zaczęłam rysować. Na pierwszy ogień poszła Tessa. Zaczęłam ją sobie wyobrażać, tak, jak mole książkowe wyobrażają sobie bohatera książki. Jasna cera, długie i brązowe loki, szare oczy, lekkie piegi i elegancka suknia, jaką zwykle nosiło się w XVII wieku. Po skończonym dziele spojrzałam na zegar. 10:00. Cholera, jestem prawie spóźniona. Odłożyłam szkicownik na miejsce i wyszłam z pokoju. Wcisnęłam przycisk windy i wpatrzona w sufit zaczekałam na nią. Drzwi się otworzyły, weszłam do środka i zjechałam w dół. Jak przypuszczałam, przy stole siedzieli już wszyscy z wyjątkiem mnie.
- Clary... - zaczęła Maryse.
- Wybacz - przerwałam, unikając długiej rozmowy.
- Smacznego - jęknęła z zawiedzioną miną.
Usiadłam między Jace'em, a Isabelle, która trzymała małą Alex na kolanach. Dałam jej buziaka w policzek i zaczęłam nakładać sobie sałatkę.

~~30 minut później...
Po skończonym śniadaniu przeglądałam coś w czasopiśmie. Sama nie wiedziałam, że to kiedykolwiek powiem, ale...
- Izzy - zaczęłam. - Poszłabyś ze mną na zakupy? - spytałam uroczo się uśmiechając.
- Nie sądziłam, że kiedyś ty to zaoferujesz - odrzekła z naciskiem na "ty".
- Chcę kupić kilka ubrań na najbliższy wyjazd.
- No tak, Londyn.
- Maryse? - skinęła głową.
- Chodzi o niejaką Tessę, prawda? Tę kobietę, która była przy twojej pierwszej ceremonii.
- Tak, to ona. Zamierzam się z nią spotkać, by omówić kilka ważnych spraw.
- Ktoś jedzie z tobą?
- Wolałabym sama, ale niestety Jace nie ma zamiaru spuścić mnie z oka - przewróciłam oczami, gdy nagle dostałam w głowę miękką poduszką. Odwróciłam się ze złością w oczach.
- Więc kiedy idziemy do centrum handlowego?
- Najlepiej od razu. Deszcz przestał padać kilkanaście minut temu.
- Brzmi nieźle. Pójdę tylko poprawić makijaż i zaraz zejdę, a ty nie zapomnij o swojej karcie. Nocni Łowcy mają zniżkę - mrugnęła do mnie i weszła na górę.

~1 godzinę później...
Wjeżdżałyśmy windą na najwyższe piętro, gdzie znajdowały się sklepy z damskim oddziałem. - Może po zakupach zajrzymy do kawiarenki na rogu? Podobno sprzedają smaczną kawę, a ciasto dają w gratisie.
- Jasne. Dawno nie piłam dobrej kawy - oznajmiłam.
- O który sklep zahaczamy najpierw?
- Od tamtego w prawo - wskazałam na sklep z kolorowym szyldem. Skinęła głową, po czym weszłyśmy do środka.
Zaraz po wejściu spodobała mi się kolorowa sukienka z motywem babeczek, lecz po kilku minutach szukania mojego rozmiaru okazało się, że go nie ma. Załamana przeszukiwałam dalsze półki.
- Znalazłaś coś już dla siebie? - spytała Iz, która miała przewieszone przez ramię kilka sukienek i szortów.
- Jakoś nie bardzo - jęknęłam.
- W tym sklepie będzie trudno ci znaleźć rozmiar - oznajmiła. - Ale w tym czasie możesz mi pomóc, chodź - ujęła mą dłoń i zaprowadziła do szatni.
- Doradzisz mi, która sukienka jest lepsza - dodała i zniknęła za zasłoną. Po kilku minutach zdecydowałyśmy, że najlepszą sukienką pod względem koloru i wzoru jest niebieska z kwiatowymi rękawami.
- Weź ją - podała mi do ręki tę samą sukienkę, tyle, że białą. - Przecież lubisz biały kolor, prawda? Będzie idealna, uwierz - odebrałam sukienkę z jej dłoni i spojrzałam na rozmiar.
- To nie ten...
- Wiem, co mówię. Przymierz ją.
Przewróciłam oczami i zniknęłam za jedwabistą zasłoną. Przebrałam się w kilka minut.
- Mam nadzieję, że nie robisz sobie zdjęć, jak dziewczyny w przyziemnej szkole - oznajmiła.
Zignorowałam ją i wyszłam z kabiny.
- I jak? - zakręciłam się wkoło, jak typowa modelka.
- Idealnie - podskoczyła i klasnęła w dłonie.
- Mam ją kupić, tak?
- Masz ku temu jakieś wątpliwości?
Przewróciłam oczami i poszłam się przebrać.

~6 godzin później...
Po kilku godzinach szaleństwa na zakupach wróciłyśmy z pełnymi torbami do Instytutu, z czego połowa moich toreb była Iz. Ja kupiłam tylko sukienkę, spodnie z motywem flagi USA i top z tym samym motywem. Do tego buty na platformie i diamentową kolię. O tym, co kupiła Isabelle wolę nie wspominać. Zaraz po wejściu do Instytutu wjechałam windą na 2 piętro, przekazałam torby Izzy, a sama otworzyłam drzwi i położyłam się na łóżku, po drodze zdejmując buty. Usnęłam w okamgnieniu.

Bardzo was przepraszam, że dzisiaj tylko perspektywa Clary, ale nie sądziłam, że rozdział wyjdzie taki długi.
Jak mogliście się domyślić, niedługo spotkanie z Tessą ^^
Kto się cieszy :D?
Piszcie w komentarzach opinie. Kto wie? Może to i twoja zmieni coś w tym opowiadaniu ;)

3 komentarze:

  1. Codowny <3
    Kocham, kocham, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe kto ci pomógł wybrać te szorty? xD Bo bardzo mi się podobają.
    Rozdział fajny jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDO :*** KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!!!! Oczekuję z niecierpliwością NEXTA

    OdpowiedzUsuń