poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 19

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 19

*Clary*
Po szybkim prysznicu wysuszyłam włosy, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Poczułam zimne powietrze na skórze, od którego przeszedł mnie dreszcz.
- Alec miał rację. Dziewczyny strasznie długo biorą prysznic - podskoczyłam ze strachu już po pierwszym słowie.
- Kto do... - odwróciłam się w stronę mojego łóżka, na którym leżał... - Jace. Natomiast chłopcy są strasznie szybcy. Już się odświeżyłeś? - przy ostatnim wyrazie zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
- Wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy, przebrałem się w czyste ubranie... - przewróciłam oczami, gdy na mnie spojrzał. - Mam wymieniać dalej?
- Nie, wystarczy.
- Masz zamiar długo stać na środku pokoju owinięta ręcznikiem, czy może się przebierzesz? -
wskazał palcem na biały ręcznik. Znów przewróciłam oczami i poszłam do szafy. Wybrałam jasne rurki i czarny podkoszulek z białymi groszkami.
- Zaraz wracam - syknęłam i zniknęłam za parawanem. Po minucie się wychyliłam i wyjęłam z dolnej szafy czarne zamszowe obcasy.
Spojrzałam na Jace'a, na co on się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam przed toaletkę. Włosy ułożyłam w niechlujny kok, przytrzymując go spinką. Z szuflady wybrałam srebrną bransoletkę. Na jej łańcuchu przyczepione było serduszko, a na nim widniała wygrawerowana nazwa sklepu. Usiadłam na materacu obok leżącego Jace'a. Chciałam się zbliżyć i pocałować go w policzek, lecz zauważyłam, że zasnął. Potwierdzało to również ciche chrapanie. Uśmiechnęłam się szeroko i cicho otwierając drzwi, wyszłam z pokoju. W drodze do biblioteki wpadłam na Isabelle.
- Clary, szybko się uczysz. Śliczne dopasowanie ubrań - pochwaliła czarnowłosa.
- Dziękuję, Iz, ale nie mam czasu na pogawędki - powiedziałam, wycofując się tym samym z rozmowy.
Po chwili byłam przed masywnymi drzwiami, które otworzyłam bez problemu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam Szarą Księgę w miejscu, gdzie ją zostawiłam wcześniej. Zabrałam ją do swojej sypialni, wyciągnęłam szkicownik z szuflady pod łóżkiem i zaczęłam rysować runy. Bałam się, że przewracając kartki obudzę...
- Clary? - ...blondyna. - Co robisz?
- Rysuję - odparłam. - Obudziłam cię, przepraszam - nie odpowiedział, tylko zagłębił się w Znaki na kartce.
- Ślicznie rysujesz - skomentował. Teraz ja nie odpowiedziałam, więc nastała niekomfortowa cisza. Mijały minuty spoglądania w to samo miejsce. W końcu nie wytrzymałam i przerwałam ciszę:
- Idę po coś do picia. Przynieść ci coś?
- Szklankę wody - oznajmił. Skinęłam głową i wyszłam z pokoju.

*Jace*
Kiedy Clary wyszła z pokoju, ja wykorzystałem okazję i zajrzałem do jej szkicownika. Czułem, że to nieodpowiednie zachowanie, ale ostatnio coś z nią się dzieje, czego nie chce mi powiedzieć.
"Ucieka przed prawdą" - podpowiedział mi głos w głowie. Zignorowałem to i przeglądałem dalej kartki, kiedy trafiłem na coś ciekawego. Był to portret pół-anioła i pół-człowieka. Był to... mój portret. Takiego widziała mnie Clary? Człowieka ze skrzydłami Anioła wyrastającymi z pleców? Jest to dosyć miłe zaskoczenie, tylko dlaczego nie powiedziała mi tego wprost? W tym momencie usłyszałem ciche kroki za drzwiami. Szybko przewróciłem kartki na tę z runami, zacierając ślady po moich poszukiwaniach. Drzwi się otworzyły, a w progu stała Clary. Jej śliczne, rude loki jaśniały w blasku słońca.
- Przyniosłam wodę - uśmiechnęła się, kładąc na łóżku drewnianą tacę z napojami. Wziąłem pierwsze kilka łyków i odstawiłem szklankę na szafkę nocną.
- Może teraz spróbujesz narysować coś z pamięci? - spytałem.
- Nie sądzę, żeby był to najlepszy pomysł.
- A ja sądzę wręcz odwrotnie. Clary - położyłem swoje ręce na jej ramionach i spojrzałem na nią w taki sposób, by nasze oczy znajdowały się na tym samym poziomie. - Wiem, że dasz radę. Spróbuj.
- W porządku - jęknęła i wzięła do ręki ołówek. Przyglądałem się jej uważnie. Obserwowałem każdy jej ruch. Westchnęła i przyłożyła narzędzie do kartki, rysując na niej kreski, z których po chwili powstała runa.
- Runa niewidzialności - stwierdziłem.
- Udało mi się - wyglądała na zszokowaną, a zarazem zadowoloną z siebie.
- Co powiesz na mały odpoczynek? - powiedziałem z uśmiechem.
- Dobrze rozumiem, że to rodzaj nagrody? - skinąłem głową. - W takim razie brzmi zachęcająco.

*Clary*
Wstałam z łóżka i zamknęłam drzwi na klucz, kładąc go później na toaletkę. Zasłoniłam żaluzję, by w pokoju panował półmrok, po czym stanęłam w miejscu i zaczęłam przyglądać się blondynowi. Gdy tylko odwzajemnił spojrzenie wstał i podszedł do mnie z wyciągniętą ręką, którą przyjęłam. Przyciągnął mnie do siebie szybko i rzucił na łóżko. Po chwili czułam jego oddech na mojej skórze. Wiedziałam, że jest tuż obok mnie, dzięki czemu czułam się bezpieczna. Zaczął całować mnie delikatnie po szyi, zjeżdżając powoli w dół. Podciągnęłam ręce w górę, by ułatwić mu całą sprawę. Po kilku minutach nasze ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju, a ja leżałam w objęciach Jace'a. "Zrobiliśmy to" - mówiłam sobie w myśli. "Był to mój pierwszy, najlepszy i nieostatni raz w życiu".

*Isabelle*
~3 godziny później...
Cały czas spoglądałam na zegar, gdyż o 16:30 byłam umówiona z Jace'em w salonie. Spóźniał się już trzydzieści minut, co mnie niepokoiło.
- Tik-tak-tik-tak-tik-tak - szeptałam równo z tykaniem zegara.
- Isabelle! - gdy usłyszałam krzyk Jace'a natychmiast spojrzałam na zegar. "17:45"
- Spóźniłeś się całą godzinę i piętnaście minut! - warknęłam.
- Wiem, przepraszam.
- O co chodzi? - spytałam po chwili ciszy.
- Musisz mi pomóc - oznajmił.
- To wiem - przewróciłam oczami. - Mów, w czym problem?
- Chodzi o... mały prezent dla naszej rudowłosej.
- Dla Clary? - wyszeptałam. - To wspaniale!
- Dlatego chcę, żebyś mi pomogła w wyborze pierścionka - podał mi katalog, otwierając go wcześniej na danej stronie. - Myślałem o tym - wskazał na lewą stronę. - I o tym - tym razem wskazał na prawą.
- Lewy - odrzekłam bez namysłu.
- Tak myślisz?
- Zdecydowanie. Clary lubi tego rodzaju kamienie - uśmiechnęłam się.
- Dzięki, Izzy - szepnął i pocałował mnie w policzek. Taki braterski gest. Po chwili wybiegł z pokoju jak burza. Usłyszałam tylko trzask głównych drzwi, zanim weszłam na górę po schodach.

                                                                                            ***
Jako, że zbliżał się wieczór, postanowiłam wziąć odświeżający prysznic i przebrać się w czyste ubrania. Tym razem wybrałam miętowy sweterek, beżowe rurki i czarne zamszowe szpilki. Włosy lekko przeczesałam i spięłam w wysoki kucyk. Jako, że nie miałam ochoty przesiadywać w Instytucie, wyszłam na krótki spacer po parku.

*Clary*
Minęła godzina, odkąd Jace zniknął za drzwiami mojej sypialni. W czasie czekania na niego postanowiłam znów porysować. Nauka szła dosyć szybko. Pamiętałam już większość run, które były najważniejsze do walki z demonami.
"Bezdźwięczność. Nieustraszoność. Uzdrowienie. Siła. Unik. Przyśpieszenie. Precyzja. Równowaga. Wytrzymałość. Zwinność. Odwaga" - powtarzałam sobie w myśli, wskazując na poszczególne runy. Kilka sekund później do pokoju wbiegł Jace. Trzymał coś w ręce.
- Clary - rzekł powitalnym tonem. - Jako, że jesteś tutaj już cały miesiąc, mam dla ciebie mały upominek. Jest to również dowód mojej miłości - zaśmiał się przy ostatnim zdaniu.
- Mówiąc mały, masz na myśli...
- Och, zamknij oczy i wyciągnij rękę.
- Prawą, czy lewą? - spytałam, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Obojętnie - oznajmił. Posłuchałam go i zamknęłam oczy, wyciągając prawą dłoń w jego stronę. Po chwili poczułam zimny chłód na jednym z palców. Zadrżałam i otworzyłam oczy. Spojrzałam w dół, gdzie moją uwagę natychmiast przykuł złoty pierścionek z czerwonym rubinem na środku.
- J-j-jest śliczny - w moich oczach pojawiły się łzy.
- Podoba ci się? - skinęłam głową i rzuciłam mu się w ramiona. Podniósł mnie i całując, przyparł do ściany. Odsunęliśmy się od siebie, bo zaczynało nam brakować tlenu.
- Kocham cię - wyszeptał. Na dowód wzajemności znów go pocałowałam. Tym razem bardziej namiętnie. Poczułam swoje włosy na ramionach. Zrozumiałam, że spinka nie mogła
dłużej utrzymać takiego ciężaru, dlatego wypuściła kosmyki włosów, które teraz zasłaniały mi całą twarz. Zignorowałam ten gest, ponieważ skupiłam się na innej sytuacji. W tym momencie istniał dla mnie tylko on. Nikt inny się nie liczył. Żadne krzyki na ulicach, odgłosy hamulców, klaksony, deszcz, burza, kroki nie mogły zepsuć tej chwili. Liczył się tylko Jace, Jace, Jace.



Jeśli chodzi o sytuację z pierścionkiem:
Nie, to nie były oświadczyny :)
Do tego jeszcze daleka droga :D
W każdym razie mam nadzieję, że wszystko wam się podobało, do zobaczenia we wtorek ^^!
Komentujcie, żebym znała waszą opinię !

2 komentarze:

  1. Boże jak słodko!
    Co do zaręczyn to było by to rzeczywiście za szybko ;)
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział NIEZIEMSKI <3 KOCHAM KOCHAM KOCHAHAM!!!

    OdpowiedzUsuń