sobota, 16 maja 2015

Rozdział 22

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 22


*Jace*
Położyłem Clary na jednym ze szpitalnych łóżek, a po chwili w Sali pojawił się Magnus z Aleciem.
- Iz zaraz będzie - rzekł mój parabatai, na co ja skinąłem głową.
- Jace, jeśli mogę...
- Nie - przerwałem czarownikowi. - Chcę przy niej być.
- Urocze, ale musicie stąd wyjść, jeśli chcecie, żeby wyzdrowiała.
- Dlaczego nie mogę zostać?! Obiecałem jej to! - wydarłem się i wyszedłem, trzaskając drzwiami. Zobaczyłem, jak czarnowłosa schodzi ze schodów. Słyszałem tupot jej wysokich szpilek.
- Jace, wszystko w porządku? Co z Clary? - zasypywała mnie dużą ilością pytań. Pokręciłem głową i usiadłem na ziemi, kuląc się ze strachu, że mogę stracić rudowłosą. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc uniosłem głowę.
- Magnus jest z nią. Wyzdrowieje - zapewnił.
- Powinienem tam być - wyszeptałem. - Obiecałem jej to - powtórzyłem cicho słowa, które wymówiłem niedawno w Sali.
Minęła godzina, a o stanie Clary nic nie wiadomo.
- Myślałem, że dzieciństwo to mój najgorszy okres w życiu, ale się myliłem. Ten moment jest najgorszy. Moja Clary jest na łożu śmierci, a ja nic nie mogę zrobić - wyszeptałem, patrząc nadal w to samo miejsce. W drewnianą podłogę Instytutu.
- Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze, wierzę w to - odrzekła Iz i lekko się uśmiechnęła.
- Ona ma rację - potwierdził Alec.
- Idę do kuchni, przynieść ci coś? - spytała, patrząc prosto w moje oczy.
- Szklankę wody - odpowiedziałem.
- I jabłko - odrzekł Alec, a Izzy spiorunowała go wzrokiem, po czym wyszła z korytarza i skierowała się do kuchni.

*Isabelle*
- Jabłko, jabłko, jabłko, jab... mam! - sięgnęłam po krwistoczerwony owoc. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu szklanek, jakbym była tu pierwszy raz. Skutkiem tego był tylko i wyłącznie stres i strach o Clary. "Jeśli ona zginie, to z kim ja będę chodziła na zakupy? - pomyślałam i westchnęłam. Odwróciłam się i sięgnęłam po wcześniej zauważoną szklankę. Nalałam do niej wody o temperaturze pokojowej i wyszłam z pomieszczenia.

*Jace*
- Jak długo to trwa? - spytał zniecierpliwiony Alec. Nie odpowiedziałem, a czarnowłosy tylko westchnął, czego się nie spodziewałem. Nagle w progu stanęła Isabelle ze szklanką wody i jabłkiem dla Aleca.
- Trzymaj! - rzuciła owocem w stronę Aleca. - A to dla ciebie - usiadła obok mnie i podała mi szklankę.
- Dzięki - wyszeptałem.
- Idź się położyć, jesteś strasznie blady - oznajmiła.
- Nie. Muszę tutaj zostać - odpowiedziałem.
- Jak chcesz - odrzekła.
- Idę potrenować, chyba nie masz nic przeciwko temu? - spytał Alec.
- Idź. Niedługo wybuchnie wojna, dlatego musisz być gotowy na wszystko - powiedziałem.
- Isabelle? - moja siostra podniosła głowę i spojrzała na brata. - Idziesz? - przeniosła wzrok na mnie. Skinąłem głową. Po chwili zostałem sam, skulony pod ścianą. Jedyne światło, które mi towarzyszyło było blaskiem kinkietów na przeciwległej ścianie.

~3 dni później...
Obudziłem się w ciemnym pokoju. Poczułem, jak czyjaś ręka podtrzymuje moją. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem Isabelle. Za nią stał nikt inny, jak Alec.
- Gdzie jestem? - wyszeptałem zdezorientowany.
- W swojej sypialni - odpowiedział i nagle w pokoju zrobiło się strasznie jasno. - Lepiej? - skinąłem głową. Próbowałem wstać z łóżka, lecz wszystko mnie bolało.
- Co się do cholery stało? - warknąłem cicho.
- Zemdlałeś przed Salą - oznajmiła.
- A Clary? Co z nią? - dopytywałem się.
- Nadal nieprzytomna. Magnus od trzech dni próbuje ją obudzić, lecz nic z tego.
- Trzy dni?! - krzyknąłem i natychmiast opadłem na poduszki, gdy poczułem ból w klatce piersiowej. Zobaczyłem, jak Alec również opada na ziemię.
- Więź parabatai. Prawda? - spytała.
- Tak - pomogła wstać chłopakowi.
- Wracając do twojego pytania. Tak, leżysz tu od trzech dni.
- Cholera - jęknąłem cicho, po czym jakimś cudem udało mi się wstać z łóżka. Już miałem wychodzić z pokoju, kiedy zatrzymał mnie głos Aleca:
- Gdzie idziesz?
- Przed Instytut. Muszę się przewietrzyć - skinął głową, a ja wyszedłem z sypialni. Gdy byłem w holu usłyszałem tajemniczy dźwięk i krzyki. Magnus. Natychmiast uchyliłem drzwi do Sali. Gdy zobaczyłem Clary... moją Clary... serce mi zamarło. Podszedłem bliżej o kilka kroków, a gdy byłem przy łóżku kolana się pode mną ugięły, pozwalając mi w ten sposób na kolejne łzy smutku.
- Co jej zrobiłeś? - wyszeptałem.
- Jace, ona nie odeszła.
- Przcież jest przezroczysta! - wydarłem się na niego, gwałtownie wstając.
- Anioły zabrały ją do Carbo.
- Dokąd? - uniosłem brwi.
- Świat duchów. Raziel chce z nią porozmawiać.
- Wróci? - spytałem po chwili ciszy.
- Wróci - odpowiedział i lekko się uśmiechnął.

*Clary*
Nagle ciemność zniknęła, a ja znalazłam się w śnieżno białym pokoju. Wiedziałam, że to kolejna wizja, w której za chwilę będę miała okazję porozmawiać z Aniołem. Tylko czego dowiem się tym razem?
- Clarisso - usłyszałam głos za plecami, więc się odwróciłam. Zauważyłam jak postać w białej szacie i z pięknymi skrzydłami wyciąga dłoń w moją stronę. Ujęłam ją.
- Gdzie mnie zaprowadzisz?
- Zamknij oczy - uniknął tematu. Posłuchałam go, a po chwili poczułam zimne powietrze na skórze. Zadrżałam.
- Gdzie jesteśmy?
- Nie poznajesz tego miejsca? - pokręciłam głową. - Popatrz dokładniej - wskazał palcem na budynek z białej cegły. Przymrużyłam oczy, by lepiej zobaczyć posiadłość.
- Mogę podejść bliżej? - spytałam. Skinął głową, a ja zbliżyłam się bliżej do rezydencji.
- Nadal nie poznajesz tego miejsca?
- Nie - wyszeptałam. - Nigdy tu nie byłam.
- W takim razie chodź za mną - oznajmił. Otworzył wysokie drzwi, które pod siłą jego nacisku zaskrzypiały. Szłam powoli za nim, przyglądając się po drodze obrazom na ścianach. Dziwne, ale skądś je kojarzyłam. Anioł zaprowadził mnie do piwnicy.
- Nie spytałam, jak cię nazywają - oznajmiłam.
- Anioł Michał. Twój Anioł Stróż - po tych słowach nastąpiła kolejna minuta ciszy. Doszliśmy do drewnianych drzwi, które otworzyły się bez żadnego problemu.
- Za mną. Już blisko - zaprowadził mnie w prawy kąt. Bałam się, co tam zobaczę, więc zamknęłam oczy. - Otwórz oczy, Clarisso - poczułam jego uścisk na moim ramieniu. Uspokoił mnie, dlatego go posłuchałam. To, co zobaczyłam, zatrzymało na trochę bicie mego serca. Upadłabym, gdyby nie Michał. Przyłożył dłoń to mojej klatki piersiowej. Od razu poczułam się lepiej. Pomógł mi wstać.
- Co to jest? - po moim poliku spłynęły łzy.
- Prawda stoi przed tobą otworem. Tego chciałaś, tak?

Co o tym sądzicie? Podobało się? Nie było nudno :)?
Jak myślicie, jaką prawdę odkryje Clary :D?
I czy się z tym pogodzi :)?

3 komentarze:

  1. Kiedy następny rozdział błagam obu dzis nie mogę się doczekac 😍 Swietny blog 😊:)<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeezuuuuuu w takim momencie masz wyczucie :D oczywiście czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie... Musisz dodać jak najszybciej kolejny rozdział. Umieram z ciekawości. :*

    OdpowiedzUsuń