poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 28

W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 28

*Clary*
~17 godzin później...
Obudziłam się w objęciach Jace'a. Gdy ten smacznie spał, ja wymknęłam się z łóżka i cichym krokiem powędrowałam pod prysznic. Po kilku minutach wyszłam owinięta w ręcznik.
- Co za piękne widoki z samego ranka - spojrzałam w prawo na łóżko.
- Od dawna tak leżysz?
- Od kilku minut.
- W takim razie, skoro wstałeś musisz iść się przebrać. Za dwadzieścia minut ósma.
- Widzimy się za godzinę przed Instytutem - skinęłam głową, lecz Jace tego nie zauważył, gdyż zniknął za drzwiami.
Poczułam chłodny wiatr na skórze, więc szybko podbiegłam do szafy, wyciągając z niej strój bojowy. Szybko się w niego przebrałam. Włosy rozczesałam i upięłam w wysokiego kucyka.  Zerknęłam na zegar, który wskazywał 7:52. Jako, że zostało osiem minut postanowiłam zejść na dół i zająć się przygotowaniem szybkiej kanapki. Zaraz po przekroczeniu progu kuchni moim oczom ukazał się talerz ze świeżo upieczonymi grzankami. Obok niego widniała karteczka z napisem: ''Smacznego". Poznałam ten charakter pisma. Izzy. Gdy tylko przypomniało mi się, jak Izzy gotuje odechciało mi się jeść. Mimo to wzięłam dużego gryza i jakimś cudem... kanapka mi zasmakowała, więc wzięłam kolejną. Usłyszałam bicie zegara, co oznaczało, że jest 8:00. Z kanapkami w dłoni wyszłam przed Instytut, gdzie czekała na mnie Cecily.
- Smacznego - odrzekła. Odpowiedziałam jej uśmiechem.
- Nie będziemy sami.
- Ktoś jeszcze będzie mnie trenował?
- Nie. James również ma z nami trening.
- Jest Przyziemnym?
- Nocnym Łowcą. Jakimś cudem przeszedł inicjację - przewróciłam oczami.
- Czy to nie jest przypadkiem James, z którym się całowałaś? - zaśmiała się.
- Po pierwsze, nie całowałam się z nim. A po drugie, tak to on. I nie wracajmy do tego.
Wtem z Instytutu wyszedł Jace, ciągnąc za sobą Jamesa.
- Stój, do cholery! Sam dam radę wyjść! - wydzierał się James.
- Uspokoisz się sam, czy mam użyć bardziej bolesnej metody?
- Puść go - powiedziałam, podchodząc bliżej i całując go w policzek.
- Cześć, Cecily. Gotowa?
- C-cześć. Od samego rana.
- I to jest poprawna postawa! W porównaniu do tego tu - wskazał na Jamesa. - Jesteś idealną uczennicą.
- Trudno mi się nie zgodzić - zaśmiałam się.
- Możemy zaczynać? Nie mam zamiaru tu dłu... - James nie zdążył dokończyć zdania, bo szybko znalazłam się za nim, przytykając mu nóż do gardła.
- To my tu ustalamy zasady - wysyczałam i go puściłam. Opadł na ziemię, jak zbity pies.
- Dobrze, że Iz tego nie widziała - zaśmiał się Jace.
- Zaczynamy. Jace - skierował na mnie swój wzrok. - Wiesz co robić - skinął głową i wyszedł na środek.
- Moi drodzy! Zebraliśmy się tutaj, by zacząć wasze pierwsze i nie ostatnie szkolenie!
- Och, na Anioła! - krzyknęłam. - Nie udawaj głupiego - zaśmiałam się i popchnęłam Jace'a w przeciwnym kierunku.
- W takim razie zacznijmy, bo nie skończymy do wieczora - oznajmiłam, kierując swoje słowa do Cecily i Jamesa.
- Najpierw biegi i skoki - poinformował Jace.
- Potem rzucanie sztyletami i walka - dokończyłam za niego.
- Ustawcie się pod tamtym drzewem - wskazał na duży dąb. Skinęli głową i posłusznie ustawili się na miejscu.
- Biegniecie dookoła stawu i kończycie przed wejściem - oznajmiłam.
- Ja mam z tym miłe wspomnienie - powiedział Jace, na co ja się zaśmiałam i zarumieniłam.
- Gotowi? - skinęli głową.
- Start! - krzyknęliśmy razem z blondynem.
- Nie pozabijają się? - wyszeptałam, gdy James i Cecily zniknęli za pierwszym zakrętem.
- Nie jestem tego pewien. James to bardzo nieprzewidywalny człowiek - zaśmialiśmy się i bacznie obserwowaliśmy bieg.

*Jace*
~5 godzin później...
Po skończonym treningu razem z Clary mogliśmy odpocząć. Cecily wróciła do domu, natomiast James radosnym krokiem pobiegł wyżalić się Isabelle.
- Co powiesz na wspólną kąpiel? - zaproponowałem.
- Jeśli wpierw mnie złapiesz - zaśmiała się i pobiegła przed siebie. Krążyliśmy dookoła stawu.
- Clary, stój! - krzyknąłem.
- Zapomnij! - usłyszałem jej uroczy śmiech w oddali.
- Stój, proszę cię! Muszę zawiązać sznurowadło!
- Nie masz sznurówek, idioto - nie przestawała się śmiać.
- Proszę!
- Niewiarygodne. Jace Wayland prosi? - spytała z naciskiem na "prosi". Nawet nie zauważyłem kiedy znalazła się tuż za mną. Wykorzystałem sytuację i szybko wziąłem ją na ręce.
- Oszust! - krzyknęła i udawała zdziwioną.
- Ja tylko wykorzystałem obecną sytuację - zaśmiałem się.
- W takim razie się poddaję. Jestem do twojej dyspozycji - również się zaśmiała.
Zaprowadziłem ją do swojego pokoju. Posadziłem delikatnie na łóżku i powoli zdjąłem z niej kurtkę i buty. Ze sobą zrobiłem podobnie. Wziąłem Clary za rękę i zaciągnąłem do łazienki. Gdy tylko przekroczyliśmy próg zacząłem delikatnie muskać jej szyję i policzki, do momentu, w którym moje usta spoczęły na jej ustach. Nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się intensywniejszy i bardziej namiętny. I z każdą sekundą zaczynało mi się to bardziej podobać. Nadeszła chwila, w której Clary uniosła ręce w górę, ułatwiając mi w ten sposób zdjęcie z niej koszulki. Resztą ubrań zajęła się sama. Postąpiłem tak samo i również ściągnąłem koszulkę i spodnie.
- Co teraz? - zaśmiała się.
- Teraz... - uniosłem ją w górę, łapiąc ją pod uda. Przusunąłem się bliżej i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Wrzuciłem ją gwałtownie do wanny wypełnionej wodą. Krzyknęła z zaskoczenia. Wstała, łapiąc mnie za dłoń, po czym gwałtownie mnie pociągnęła. Wpadłem niewinnie do wody. Korzystając z okazji usiadłem obok Clary. Wtuliła się we mnie delikatnie, co mi jak najbardziej odpowiadało. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, dopóki Clary usiadła naprzeciwko mnie.
- Zamknij oczy - rozkazała, a ja jej posłuchałem. Wtem poczułem na ciele gorącą wodę. Domyśliłem się, że Clary mnie opryskała. Usłyszałem jej słodki śmiech.
- Zabawne, tak? - Skinęła głową, nie przestając się śmiać. - W porządku.
- Chyba powinniśmy wyjść. Woda jest już zimna - oznajmiła. Ująłem jej rękę i pomogłem wstać.
- Dasz radę ubrać się sama, prawda?
- Nie traktuj mnie jak dziecko - zagroziła palcem, który natychmiast złapałem i pociągnąłem w dół. Przysunąłem się bliżej i ją pocałowałem. Na początku delikatnie, później bardziej namiętnie. Odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy ubierać koszulki.
- Do zobaczenia rano? - zaśmiała się.
- Drzwi są zamknięte, a ja nie wiem, gdzie jest klucz - zaśmiałem się.
- W takim razie wyjdę oknem.
- Też zamknięte.
- Tak? W takim razie otworzę drzwi stelą.
- Przykro mi, ale twoje spodnie są w moich rękach - przewróciła oczami i natychmiast mi je wydarła.
- Już nie są - zaśmiała się.
- Zgoda, wygrałaś. Widzimy się rano na śniadaniu - pocałowałem ją w czoło i otworzyłem drzwi łazienki.
- Panie przodem - oznajmiłem.
- Dobranoc - powiedziała i otworzyła drzwi wejściowe. Ostatni raz się odwróciła, by na mnie spojrzeć, a następnie zniknęła za progiem.

*Isabelle*
- Tak to mniej więcej wyglądało - James opowiedział mi wszelkie wydarzenia, które miały miejsce na treningu.
- I tak nie dostałeś porządnego wycisku - zaśmiałam się.
- Nie żartuj sobie - prychnął.
- Nie żartuję - zbliżyłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Kocham cię, Iz - wymówił.
- Ja ciebie też.
- Masz jakiś dowód? - zaśmiał się.
- Oczywiście - oznajmiłam i zaczęłam ściągać z niego ubrania.
- Widzę, że przechodzimy do konkretów. W porządku - przewrócił nas tak, że leżałam pod nim. Uniosłam ręce w górę, by łatwiej mu było zdjąć koszulkę. Nawet nie wiedziałam kiedy to się stało, ale nasze ubrania leżały porozrzucane po podłodze, a ja siedziałam okrakiem na kolanach Jamesa. Nasze pocałunki były gorące i namiętne. Eksplorował moje ciało tak zuchwale, że naprawdę mi się to podobało. I nie miałam ku temu żadnych wątpliwości. Nim się obejrzałam, zasnęliśmy, leżąc przytuleni do siebie. Czułam ciepło jego ciała, jego przejemnie słodki oddech i równomierne bicie serca.
                                                                                        ***
Śniłam o pięknej łące. Dookoła pełno ślicznych i małych stokrotek.
- Mamusiu, mamusiu! - odwróciłam się w poszukiwaniu dziewczynki, która była źródłem głosu.
- Isabelle, jesteśmy tutaj! - krzyknął wysoki mężczyzna za mną. Odwróciłam się, lecz tam nikogo nie było. Nagle podskoczyłam z przerażenia, gdyż poczułam dotyk na swoim ramieniu.
- Jesteśmy tutaj - powtórzył. Teraz, gdy postać była dostatecznie blisko mogłam ją rozpoznać. Nie miałam wątpliwości, kto trzymał delikatnie moje ramię. James.
Córka Izzy jako dziewczynka ze snu :)
- James? Kim jest ta dziewczynka?
- Jak to mamusiu, nie poznajesz mnie? - dziewczynka zalała się płaczem.
- Och, nie płacz - bez problemu się nią zaopiekował. W jego ramionach od razu przestała płakać.
- Izzy, to nasza córeczka. Jest bardzo podobna do ciebie.
- Jedynie z wyrazu twarzy. Kolor włosów ma po tobie - zaśmiałam się i dotknęłam końcem palca dłoni mojej córeczki. Jej skóra była bardzo delikatna, włosy opadające na ramiona były brązowe i falowane. Jej wzrok skupił się tylko na mnie i badał każdy mój ruch.
- Kocham was - powiedziałam, a z oczu spłynęły pierwsze łzy.
                                                                              ***
Obudziło mnie pukanie w okno. Rozejrzałam się po pokoju i zerknęłam na zegar, który wskazywał 6:00. Wstałam na tyle cicho, by nie obudzić śpiącego jeszcze Jamesa. Otworzyłam powoli okno, przez które gwałtownie wleciała ognista wiadomość.
"Macie jeszcze 4 dni. Inaczej Alicante spłonie, a ulice zaleje krew.
                                                                                                                                               Valentine"
Oczywiście, mogłam się tego domyślić. List,zaraz po przeczytaniu rozpadł się na kawałki, zostawiając popiół na mojej dłoni. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam białą koszulę z
ozdobnym kołnierzem, rurki z podobnego materiału oraz bordowe szpilki. Z szuflady toaletki wyciągnęłam cienki, czarny pasek i położyłam go na stosie przygotowanych ubrań. Wzięłam szybki prysznic i natychmiast przebrałam się za parawanem. Gdy miałam schodzić na dół, by przygotować śniadanie, powstrzymały mnie poranne mdłości. Pobiegłam jak najszybciej do łazienki. Nie wiedziałam, co to mogło oznaczać, więc nie przejmując się zaistniałą sytuacją wyszłam z pokoju, jak gdyby nigdy nic.

Jak wam się podobał kolejny rozdział :)?
Wiecie o co chodzi z "porannymi mdłościami" Isabelle? I co sądzicie o nagłej wiadomości Valentine'a? Oraz o jakże uroczym Clace i śnie Iz?
Większości szczegółów dowiecie się w kolejnym rozdziale oraz w rozdziale 30 :)!

6 komentarzy: