W kolejce do piekła
Księga I
Rozdział 29
*Clary*
Otworzyłam gwałtownie oczy i rozejrzałam się po pokoju. Jace stał nade mną, szturchając mnie w ramię.
- Wstawaj - nie przestawał.
- Daj mi kilka minut.
- Wiem, jak wygląda twoje kilka minut - zignorowałam go i zamknęłam oczy, co było złym pomysłem, gdyż Jace jednym i gwałtownym ruchem pociągnął za kołdrę, dzięki czemu spadłam z łóżka i sturlałam się na podłogę.
- Dobrze się czujesz? - zaśmiałam się.
- Jak najbardziej - odparł i pomógł mi wstać. - Na toaletce masz wiadomość.
- Czytałeś?
- Nie czytam cudzych listów.
- Nie o to chodzi. Nie mam ochoty z nikim korespondować - mimo to wzięłam kartkę papieru, która ziała ogniem.
"Macie jeszcze 4 dni. Inaczej Alicante spłonie, a ulice zaleje krew.
Valentine"
Zaraz po przeczytaniu listu kartka spłonęła, a na mojej dłoni spoczął popiół, który szybkim gestem strąciłam. Moje oczy zalały się łzami, zaczynałam nad sobą nie panować.
Spojrzałam na siebie w lustrze. Widok był straszny, dlatego zacisnęłam dłoń w pięść, uniosłam ją i szybkim ruchem zbiłam szybę. Kawałki szkła wbiły mi się skórę, ale nie zareagowałam na to, tylko podeszłam do Jace'a i się w niego wtuliłam. Uciszał mnie swoim równomiernym oddechem.
- Wszystko będzie dobrze, jestem tu - szeptał mi do ucha.
- Wiem. Zawsze jesteś - powiedziałam przez łzy.
- Trzeba będzie to posprzątać - zauważył. - I obandażować ci rękę. Spójrz - chwycił mnie za nadgarstek, a po chwili zobaczyłam przed sobą strużki krwi. Wystraszyłam się tego, bo wiedziałam, do jakiego stopnia jestem gotowa się posunąć. Mogę skrzywdzić nie tylko siebie, ale i też innych, dlatego najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji będzie oddanie się w ręce ojca.
- Jace - zaczęłam. - Długo myślałam o zapowiedzi Valentine'a. I postanowiłam, że nie będzie żadnej wojny. Oddam się mu w całości.
- Nie ma takiej opcji! Nie zrobisz tego! - podniósł głos.
- Jace, to jedyne rozwiązanie!
- Proszę, nie rób tego. Jeśli mnie kochasz, nie zrobisz tego, rozumiesz?
- Nie szantażuj mnie, proszę.
- Nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz! Nadal będę żyć!
- Oni cię wykorzystają, Clary! Wiedzą o twojej mocy i zrobią wszystko, by ją otrzymać. Myślisz, że naprawdę im na tobie zależy? Przez tyle lat cię okłamywali, a teraz nagle chcą cię z powrotem. Nie wydaje ci się to dziwne?
- Wydaje, ale nie chcę, by Alicante spłonęło z mojej winy.
- Szanuję twoją decyzję, ale mimo to nie pozwalam ci odejść w ten sposób.
- Wolisz, żebym zginęła?
- Nie to miałem na myśli, ale tak. Wolę, żebyś zmarła, bo wtedy zrobiłbym to samo i już na zawsze bylibyśmy razem. Na Anioła, nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
- Rozumiem i to szanuję!
- Więc tego nie rób!
- Zastanowię się nad tym, dobrze?
- Zastanów się, ale wybierz mądrze.
- Zawsze wybieram mądre decyzje - zaśmiałam się, choć wcale nie było mi do śmiechu.
- Powinniśmy się przebrać i zejść na śniadanie. Będę czekać na korytarzu - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8:20, co oznaczało, że mam 40 minut, by się odświeżyć. Szybkim krokiem weszłam do łazienki, zamykając gwałtownie drzwi.
Po chwili poczułam delikatne i ciepłe strużki wody na swoim ciele. Wyszłam owinięta ręcznikiem i wróciłam do sypialni. Z szafy wybrałam luźny komplet, czyli szare dresy, które można było nazwać rurkami, neonowy podkoszulek odraz trampki pod kolor. Włosy spięłam w wysokiego kucyka. Znów zerknęłam na zegarek. Zostało kilka minut do śniadania, dlatego wyszłam z pokoju i poczekałam na Jace'a.
*Jace*
Gdy tylko doszedłem do swojego pokoju wziąłem szybki prysznic i owinięty ręcznikiem powędrowałem do szafy. Wybrałem z niej czarne dresy, koszulę i buty, które nosiłem zawsze do stroju bojowego. Włosy przeczesałem i idealnie ułożyłem. G
otowy do zejścia poszedłem pod drzwi do pokoju Clary, by na nią poczekać, lecz ta mnie wyprzedziła.
- Gotowa? - spytałem, gdy byłem wystarczająco blisko.
- Tak - zaproponowałem ramię, które przyjęła i razem zjechaliśmy windą w dół.
- Jesteś ubrana na sportowo - zauważyłem.
- Postanowiłam, że dzisiaj zagości u mnie taki styl.
- Doprawdy?
- Po śniadaniu idę pobiegać.
- Wiedziałem, że bez powodu się tak nie ubrałaś - zaśmiałem się.
- Idziesz ze mną? - spytała, spoglądając na mnie.
- Tak - powiedziałem, siadając przy stole. Clary zajęła miejsce obok, a po chwili na stole zaczęły pojawiać się przeróżne potrawy, które niosła Isabelle.
- Och, na Anioła, Clary! Jak ty się ubrałaś do śniadania? - panikowała.
- Zaraz po śniadaniu idę biegać, żeby mieć formę.
- Idziemy biegać - poprawiłem ją.
- Masz idealną figurę i formę, więc nie widzę w tym sensu - uniosła brwi.
- W każdej chwili może wybuchnąć wojna, więc muszę gotowa i lepsza od ojca.
- Czyli jednak zdecydowałaś się na...
- Tak - przerwała mi, uśmiechając się.
- Co cię skłoniło do podjęcia tej decyzji w tak krótkim czasie?
- Twoje urocze słówka - zaśmiała się. - Oraz chęć pokazania rodzicom, co stracili - dodała.
- Nie rozumiem, o co wam chodzi. Pójdę po napoje - odrzekła Iz i wyszła.
~1 godzinę później...
Po skończonym śniadaniu i chwili odpoczynku wziąłem Clary za rękę i pomogłem jej wstać.
- Idziemy?
- Tak - odparła i pociągnęła mnie do wyjścia. W ostatniej chwili chwyciłem bluzę z wieszaka, a po chwili poczułem przyjemny chłód na skórze.
- Nie będzie ci zimno? - spytałem, unosząc brew.
- Na razie nie - zaśmiała się. - Chodź - pociągnęła mnie wzdłuż chodnika i zaczęliśmy powoli biegać. Omijaliśmy drzewa, krzaki i kałuże po wczorajszym nocnym deszczu. W oddali zobaczyliśmy innych biegających ludzi, którzy nas nie widzieli. Nagle usłyszeliśmy, jak ktoś wykrzykuje nasze imiona.
- Jace, Clary! - ustaliśmy i rozejrzeliśmy się dookoła. W oddali zobaczyliśmy idącą w naszym kierunku Cecily. Przywitała się z nami, gdy była dość blisko.
- Gdzie biegniecie? - spytała.
- Przed siebie - zaśmiałem się.
- Trenujecie przed wojną, prawda? - skinęliśmy głowami. - Ja też.
- To bardzo dobrze, bo James się obija - przewróciłem oczami.
- Podczas ostatniego treningu cały czas ustawał, by zaczerpnąć tchu, a podczas rzucania sztyletami w ogóle nie wykonywał waszych poleceń - oznajmiła.
- Trzeba dać mu większy wycisk - oznajmiła Clary.
- Tak, myśli, że jak jest razem z moją siostrą to może sobie na wszystko pozwalać. Mowy nie ma - zaśmialiśmy się.
- W porządku. Nie będę wam przeszkadzać, na razie - uśmiechnęła się i odeszła.
*Isabelle*
Zmywałam naczynia po wcześniejszym śniadaniu, gdy nagle poczułam, jak
ktoś obejmuje mnie w talii i odwraca w swoim kierunku. Widziałam go dzisiaj pierwszy raz. Jego włosy opadające na czoło i śliczne, duże oczy o brązowych tęczówkach lśniły w blasku słońca, które akurat w tym momencie rozświetliło pokój. James. Uniósł mnie lekko w górę i musnął moje usta. Przysunęłam się bliżej i złączyłam nasze usta w bardziej namiętnym pocałunku. gdy tylko się od siebie odsunęliśmy, spytałam:
- Dlaczego nie było cię na śniadaniu?
- Przecież wiesz, że nie mam zamiaru przebywać w towarzystwie Jace'a i Clary.
- No tak, zapomniałam - i znów powróciliśmy do pocałunków.
*Clary*
Ominęliśmy już dwa razy park, gdy nagle niebo straciło swój błękitny kolor i stało sie szare. Pojawiły się chmury i zaczął padać deszcz.
- Wracamy? - spytał.
- Nie - oznajmiłam i zaciągając go pod drzewo lekko pocałowałam. Blondyn delikatnie dotknął mój policzek i przysunął się bliżej. Zrobiłam to samo i w jednej chwili nasze usta znalazły się na tym samym poziomie. Przysunął się gwałtownie bliżej i złączył nasze usta w pocałunku. Nie stawiałam oporu, gdyż od dziecka uważałam, że pocałunki podczas deszczu są urocze. Gdy się od siebie odsunęliśmy Jace nadal dotykał mojego policzka. Szybkim ruchem odwrócił mnie plecami do siebie i zaczął muskać moją szyję. Zadrżałam, ale nie ze względu na jego dotyk, lecz z zimna.
- Zimno ci? - spytał, a gdy skinęłam głową zdjął z siebie bluzę i mnie nią nakrył.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Wracajmy - ujął mą dłoń i przemoknięci ruszyliśmy w stronę Instytutu.
*Jace*
Otworzyłem znakiem runicznym masywne drzwi Instytutu i wpuściłem Clary przodem. Powitała nas Izzy z ciepłymi ręcznikami, tak jak poprzednio.
- Nareszcie, ile...
- Znów ta sama gadka? - zaśmiałem się, przerywając jej.
- Och, bierz je - warknęła i rzuciła ręczniki w moją stronę. Podałem jeden rudowłosej. Kątem oka zobaczyłem, jak delikatnie wyciera przemoknięte włosy i skórę. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Chodź. Trzeba zobaczyć, czy posprzątali twój pokój - zaśmiałem się i ująłem jej dłoń, ciągnąc po schodach w górę. Gdy byliśmy przed drzwiami, Clary gwałtownie je otworzyła i weszła, przekraczając nogą próg. Zrobiłem to samo.
- Czysto - oznajmiłem.
- Tak, a skoro już tu jesteś... - wciągnęła mnie do pokoju i popchnęła na łóżko. Uśmiechnąłem się lekko. Po chwili leżeliśmy przytuleni do siebie, a nasze ubrania, jak zawsze, leżały rozrzucone po podłodze. Zacząłem lekko muskać jej obojczyk, trzymając ją za rękę i obejmując w talii.
- Uwielbiam to - wyszeptała.
- Co? - spytałem zaskoczony.
- Uwielbiam, kiedy trzymasz mnie za rękę, jak delikatnie obejmujesz mnie w pasie. Uwielbiam, jak muskasz opuszkami warg moją szyję, jak zatrzymujemy się w objęciach. Uwielbiam, kiedy wtulona w ciebie słyszę równomierne bicie twego serca...
- Które bije tylko dla ciebie - przerwałem jej.
- Po prostu to uwielbiam - dokończyła. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem z Clary przy boku, choć było dopiero po godzinie trzynastej.
Clace przy końcu takie słodkie :D
Jak wam się podobało? Dzisiaj było dużo gifów i zdjęć, także mam nadzieję, że nie było nudno :)!
W kolejnym rozdziale wyjazd do Alicante, by rozpocząć wojnę z Valentine'em. Ktoś zginie... a może nie? A nawet gdyby, to czy by przeżył? A może ktoś by go wskrzesił? Lub oddał za tą osobę życie? Wszystkiego dowiecie się w kolejnych rozdziałach, za które możecie mnie znienawidzić :)!
Lub nie :D
PS. Złóżcie życzenia swoim mamom :)! Nie zapomnijcie :)!
Lodzio miodzio <3
OdpowiedzUsuńWczoraj zaczęłam czytać Twój i jestem zachwycona ^_^ ! Tylko szkoda, że teraz będę musiała czekać 24 h na kolejny rozdział ;) Czekam na NEXT :D
OdpowiedzUsuńKOCHAM, KOCHAM, KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńJEŚLI SEBASTIAN BĘDZIE PODRYWAŁ CLARY ZABIJĘ SIĘ xD
OdpowiedzUsuń"dzięki czemu spadłam z łóżka i sturlałam się na podłogę."
OdpowiedzUsuńJej! Nie tylko ja spadam z łóżka! Co prawda, Clary spadła przez Jace'a, a ja zwylke spadam z własnej głupoty, ale co tam :')
"Macie jeszcze 4 dni. Inaczej Alicante spłonie, a ulice zaleje krew.
Valentine"
Czy tylko mi to się kojarzy z "basenem" narodowym? Ulice zaleje krew...? Boisko zaleje woda...? Czy tylko ja widzę związek pomiędzy tym?
"Kawałki szkła wbiły mi się skórę, ale nie zareagowałam na to, tylko podeszłam do Jace'a i się w niego wtuliłam."
Przecież odłamki szkła w ręce to naromalka, pfff... Ja tam jakby mnie przejechał samochód to wstałabym i poszła dalej tylko byłąbym odrobinkę bardziej spłaszczona xD A tak na serio to mam wrażenie, że Clary ma problemy psychiczne i to bardzo poważne.
A tak patrząc na tego gifa, to stwierdzam, że niezła moc siedzi w tej dziewczynce xD
"I obandażować ci rękę."
Jace! Zawiodłam się na tobie! Bandażować rękę?! A co z iratze? Kto jak kto, ale ty zapomniałeś? ;(
"Oddam się mu w całości."
Czy to zdanie ma drugie dno? :}
"Jeśli mnie kochasz, nie zrobisz tego, rozumiesz?
- Nie szantażuj mnie, proszę."
Łooo, jaki szantażysta! Jeszcze trochę, a zrobi jej zdjęcie w krępującej sytuacji i będzie od niej sępił pieniądze.
"Wiedzą o twojej mocy"
Ha! A nie mówiłam, że dziewczyna ma powera? :D
"Z szafy wybrałam luźny komplet, czyli szare dresy, które można było nazwać rurkami, neonowy podkoszulek ODRAZ trampki pod kolor."
ODRAZ! Błąd! HA! Wiedziałam, że znajdę błąd! Normalnie jak z moim załapał! :')
Ale outfit fajny.
"Włosy przeczesałem i idealnie ułożyłem"
Jego włosy bez tego są idealne *.*
"Clary zajęła miejsce obok, a po chwili na stole zaczęły pojawiać się przeróżne potrawy, które niosła Isabelle."
Boże, a co jeśli Isabelle je gotowała?!
"gdy nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w talii i odwraca w swoim kierunku."
A na gifie z wrażenia otworzyła szafkę, hahaha :D
"duże oczy o brązowych tęczówkach"
No i kij! Jak Alex ma mieć takie oczy jak ma mieć, skoro obydowje mają brązowe oczy!
"pocałunki podczas deszczu są urocze."
U nich to już normalnie jakaś obsesja z tym wymienianiem się śliną podczas deszczu :[
"- Zimno ci? - spytał, a gdy skinęłam głową zdjął z siebie bluzę i mnie nią nakrył."
Klasyka.
"Otworzyłem znakiem runicznym"
A tu już o runach nie zapomniał? A gdy jego dziweczyna jest ranna ten woli opatrzyć jej ręke banadżem i patrzeć jak ta cierpi. Faceci .
"przekraczając nogą próg"
A drugą zostawiła na zewnątrz xD
"Zrobiłem to samo."
Ja ci rozrysuję, jak ja to sobie wyobrażam. Normalnie mózg na ścianie xD
"a nasze ubrania, jak zawsze, leżały rozrzucone po podłodze."
A oni tylko o jednym. Nimfomani*! A gdzie ślub?
*Nimfomania - chorbliwe pragnienie zbliżeń.
"choć było dopiero po godzinie trzynastej"
Śpiochy <3
Nudno było! xD Żart. Podobał mi się rozdział i za chwilkę zabiorę się za następny (trzeba nadrobić zaległości :3).
Ja złożyłam życzenia mamie! Ale dzięki za przypomnienie 4 dni po :*
Troszeczkę się rozpisałam xD
UsuńTylko 492 słowa, pfff :D