Księga I
Rozdział 21
Na sam początek: wyjaśnienia.
Długo nie było nowego rozdziału. I to nie dlatego, że nie zawiesiłam bloga, tylko dlatego, że ostatnio miałam strasznie dużo nauki. Moje wolne chwile poświęcałam biologii, matematyce, angielskim i geografii. Och, na Anioła, ile ja bym dała, żeby gimnazjum było podstawówką :')
Także przepraszam, przysięgam na Anioła, że wszystko nadrobię w miarę moich możliwości, a teraz zapraszam do czytania :)!
*Cecily*
- Simon nie żyje - oznajmiła po chwili ciszy. Poczułam dziwne ukłucie w klatce piersiowej, jakby nagle moje serce przestało bić. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Simon, którego znałam od dzieciństwa, który zawsze był przy mnie, który opiekował się mną jak młodszą siostrą... zginął. Po przypomnieniu sobie wszystkich wspólnych wspomnień po moim poliku spłynęły łzy. Nie potrafiłam ich wstrzymać, więc pozwoliłam im płynąć.
- J-jak? - wymówiłam z trudem.
- Został zagryziony przez wilka.
- J-jak możesz mówić to tak spokojnie? - jęknęłam.
- To miało miejsce... miesiąc temu - ostatnie dwa słowa wymówiła pytającym tonem. - Przyzwyczaiłam się.
- Rozumiem - uspokoiłam się trochę. - A ta wojna...
- Nie będziesz mogła w niej uczestniczyć. Zostajesz tutaj.
- Dlaczego?! Mam Wzrok! - warknęłam.
- Nie zdałaś szkolenia! Nawet go nie zaczęłaś!
- To nie ma znaczenia...
- Cecily, nie chcę stracić kolejnej bliskiej mi osoby! - podniosła głos.
- Niech ci będzie - jęknęłam. Dałam jej się łatwo namówić, bo ją rozumiałam. Postąpiłabym tak samo...
- Powinnaś już iść - oznajmiła.
- P-poczekaj. Zauważyłam, że ty i Jace...
- Jesteśmy razem, tak. A teraz idź - przerwała mi. Skinęłam głową i wyszłam z Instytutu.
*Jace*
- O co chodzi? - pytałem Isabelle, która ciągnęła mnie długim korytarzem.
- Poczekaj! - zaciągnęła mnie do ciemnego pomieszczenia, którego dotąd nie znałem.
- Będziemy rozmawiać w tej norze? - spytałem, unosząc brew.
- Nie marudź, tylko słuchaj - szepnęła, zbliżając się do mnie.
- Więc? - poganiałem ją.
- Mam złe przeczucia co do tej... małpy!
- Izzy, ty każdą laskę nazywasz małpą - przypomniałem.
- Wcale nie! - zaprzeczyła. - Clary tak nie nazywam - dodała po chwili.
- Dlatego masz szczęście - uśmiechnąłem się lekko.
- Tak. A więc... chodzi o Cecily.
- Kogo?! - podniosłem głos.
- Nie udawaj niesłyszącego! - warknęła.
- Pozwalam ci ją nazywać małpą - oznajmiłem, na co Izzy zrobiła dziwny gest rękoma i się uśmiechnęła. - Czego chce?
- Porozmawiać z Clary.
- Mam nadzieję, że jej nie wybaczy - odrzekłem i wyszedłem z ciemnego pomieszczenia.
~10 minut później...
- Słucham?! - spytałem kolejny raz, gdyż nie mogłem uwierzyć w słowa rudowłosej.
- Jace, to moja przyjaciółka! Znam ją kilkanaście lat, nie można tego po prostu zakończyć! - podniosła głos.
- Można, po tym, co zrobiła!
- Pragnę zauważyć, że to ty ją pocałowałeś! - spojrzałem w oczy ukochanej. Były załzawione, a po chwili jedna z łez spłynęła po poliku. Podszedłem bliżej i ją otarłem. Wtem nastąpiła chwila ciszy.
- Przepraszam - wyszeptałem. Spojrzała na mnie i rzuciła mi się w ramiona. Odwzajemniłem uścisk, gładząc jej śliczne, długie loki.
- Pójdę się położyć - oznajmiła, odsuwając się ode mnie powoli. Pocałowała mnie w policzek i szła wolnym krokiem w stronę schodów.
- W razie czego będę w salonie! - krzyknąłem, nim zniknęła za zakrętem.
*Clary*
Nie biorąc nawet prysznicu, powędrowałam prosto do łóżka. Słyszałam ciche tykanie zegara, które spowodowało, że zasnęłam w oka mgnieniu.
***
Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam, że znajduję się w białym pokoju, otoczona postaciami w białych garniturach i sukienkach. Płakali tuż nade mną. Wtedy zorientowałam się, dlaczego. Biały kolor dla Nefilim oznacza śmierć i żałobę, czyli... oni myślą, że umarłam? Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu przyjaciół, lecz ich nie znalazłam. Jednak ujrzałam coś innego. Coś, co zatrzymało bicie mojego serca. Przede mną pochylała się Jocelyn. Obok niej stał mój brat i ojciec.
- Obudziłaś się - udawała zszokowaną. Nie odpowiedziałam. Na twarzach całej trójki pojawił się szyderczy uśmiech, więc odwróciłam wzrok. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za podbródek, odwracając moją głowę o 90 stopni.
- Valentine - syknęłam.
- Ojcze - poprawił mnie. Wysłałam mu zabójcze spojrzenie. - Nie uda ci się uniknąć prawdy, Clarisso - dodał po chwili.
- Jakiej prawdy, do cholery?! - warknęłam, na co wszyscy zebrani podnieśli głowy, spoglądając prosto na mnie.
- Spokojnie, siostrzyczko - próbował mnie uspokoić, lecz jeszcze bardziej mnie zdenerwował.
- Kochanie, już niedługo wszystko się zmieni. Będziesz razem z nami, ze swoją rodziną.
- Moją jedyną rodziną są moi przyjaciele i...
- Ten blondyn? Poczekaj, jak on się... ach, tak. Jace - wymówił jego imię spokojnym tonem.
- Dlaczego...
- Nie chcemy psuć ci miłości, Clary - odrzekł Jonathan, przerywając mi.
- O co chodzi?! - warknęłam.
- Wszystkiego dowiesz się później, jeśli będziesz posłuszna.
- A jeśli nie? - spytałam, unosząc brew.
- A jeśli nie... - klasnął w dłonie, po czym dwójka ze zgromadzonych podeszła do drzwi, przejmując postać dobrze mi znaną.
- Isabelle - wyszeptałam.
- Przepraszam - również szepnęła, spoglądając na mnie. Wtedy mój ojciec skinął głową, na co poddani unieśli miecze. Moja przyjaciółka zamknęła oczy, przygotowana na to, co miało nadejść. Po chwili ostre ostrze wbiło się w tors czarnowłosej, pozbawiając ją życia. Krzyknęłam z poczucia straty, na co wszyscy się zaśmiali. W moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- Chcesz poznać całą prawdę? - zapytała Jocelyn. Skinęłam głową.
Amulet |
- W takim razie... - skinął głową, skierowany do służby. Jeden z nich do mnie podszedł, trzymając coś w ręku. Otworzył zaciśniętą w pięść dłoń, po czym moim oczom ukazał się mały amulet z...
- Amulet z pentagramem - oznajmił Valentine, przerywając moje rozmyślenia. - Weź to. Pomyśl o całej prawdzie...
- Przecież jej nie znam - szepnęłam.
- Pomyśl o prawdzie, a zobaczysz przeróżne wizje.
- Nie wezmę tego - odrzekłam, co bardzo zdenerwowało ojca. Podszedł do mnie szybkim krokiem, wyrwał amulet z rąk demona i wcisnął do mojej dłoni. Po moim poliku znów spłynęły łzy, które spowodowały, że znalazłam się w swojej sypialni.
***
Otworzyłam powoli zaciśniętą rękę, myśląc, że nic tam nie znajdę. Jednak się pomyliłam, gdyż zauważyłam na niej ten sam amulet, który wręczył mi ojciec. Postanowiłam nic z tym nie robić, tylko po prostu pobiec do Jace'a. Wstałam z łóżka i z płaczem pobiegłam do salonu.
*Jace*
- Jace! - usłyszałem swoje imię wypowiadane przez Clary. Wychyliłem się, spoglądając na schody Po chwili zobaczyłem rudowłosą, która w szybkim tempie schodziła po schodach w dół.
- Clary, uważąj! - krzyknąłem, gdy zauważyłem, jak się potyka i spada w dół, tocząc się i obijając o ściany i poręcze. Natychmiast do niej podbiegłem. Zbadałem puls, którego nie czułem.
- Nie! Nie, nie, nie! - krzyczałem na cały Instytut z myślą, że za chwilę ktoś się pojawi i mi pomoże. Zrezygnowany poczułem, jak kilka łez spływa po moich polikach. Wtedy płakałem pierwszy raz, od kiedy mój ojciec... nie. Nie mogę teraz myśleć o tym, kiedy Clary jest na łożu śmierci. Podniosłem jej głowę, po czym natychmiast odsunąłem rękę. Krew. Wszędzie krew.
- Alec! - wydarłem się. Po kilku sekundach mój parabatai pojawił się w progu.
- Co się... - nie dokończył, tylko natychmiast podbiegł i sprawdził puls rudowłosej.
- Powiedz, że wszystko będzie w porządku - nastąpiła chwila ciszy. - Powiedz, że wszystko będzie dobrze, do cholery! - warknąłem.
- Jace, uspokój się! Zabierz ją do skrzydła, ja zawołam resztę - oznajmił, na co skinąłem głową. Wziąłem ukochaną na ręce i idąc korytarzem, cały czas powtarzałem:
- Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Nie pozwolę ci umrzeć.
Jak wam się podobało? Co prawda, rozdział trochę nudnawy, ale mimo to, mam nadzieję, że jest OK :D!
Jak myślicie, czy Clary wyjdzie cało i zdrowo :)? I o co chodzi z całą prawdą? Macie jakieś podejrzenia? Piszcie w komentarzach :))!
Jak to ku*wa nudnawy ?????????!!!! Pacnąć cię to mało!!! Rozdział niesamowity, ledwie co moge usiedzieć na miejscu!! Błagam cię na kolanach, abyś jak najszybciej dodała NEXTA! NAJLEPIEJ JESZCZE DZIŚ!!
OdpowiedzUsuńTyno, wiedząc co wiem to oczywiste, że ona przeżyje! Poza tym gdyby umarła to byś musiała prowadzić fanfic bez Clary, a to byłoby jak... jak.... jak.... no nie wiem! Jak słoik bez ogórków!
OdpowiedzUsuń"Wysłałam mu zabójcze spojrzenie."
Ta, pocztą polską xD
"- Amulet z pentagramem - oznajmił Valentine"
Łooo!!! Pentagram! Pani B. by Cię przechrzciła! :P Wstydź się! :D
A tak poza tym, jeśli uważasz, że to było nudnawe to możesz się do mnie nie odzywać. Albo nie, odzywaj się do mnie, bo komu będę opowiadała o simsach i spoilerowała? Bez tego moje życie straci sens :')
Podsumowując rozdział P-O-W-A-L-A-J-Ą-C-Y (ale ty to już wiesz).
Tak to zapewni jest nudnawe... Weź już nie żartuj to jest Świetne!
OdpowiedzUsuńCudny *.*
Boże mam nadzieję ze z Clary będzie wszystko ok
Czekam na next
Daj szybciutko ;)
Nie spodziewałabym się, że Clary spadnie na koniec że schodów. Hmm... ta prawda to jakieś jej ukryte zdolności albo jakieś przeznaczenie jej czy coś w sumie to nwm. Clary pewnie będzie cała, ale możesz też wymyślić, że będzie przez jakiś okres czasu duchem i wgl. To zależy co masz w głowie :D Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńNiesamowita dawka adrenaliny czekam na Next :D
OdpowiedzUsuń